W Kościele | Wydane 2011/05/04

Dzień Matki

MATKA – magiczne słowo

Każdy ze starszego pokolenia pamięta Pieśń o Matce śpiewaną przez Mieczysława Fogga: „O Matce pieśń, to pieśń przez łzy, to pieśń bez słów...”.

Kochane Mamy, a więc i od nas wraz z tą piosenką przyjmijcie słowa z najlepszymi życzeniami, takimi od serca, ciepłymi, przepełnionymi troską o Was.

                                                                                                    Redakcja

 

List syna do Matki

 

Z dala od Ojczyzny, od rodziny, od bliskich z okazji Dnia Matki łączę się z Wami – choć Ty Mamo, ani Ty Tato nie żyjecie. Jest to list pisany sercem i łzami, łzami radości, że miałem takich Rodziców, miałem taką MAMĘ

Mamakot_medium

Droga Mamo, Babciu i Prababciu, która spoczywasz na krakowskim cmentarzu w oczekiwaniu na przyjście swojego Zbawiciela, ON umożliwi nam spotkanie w przyszłości. Syn Twój pisze do Ciebie Mamo – choć Ty go nie przeczytasz, ale list ten niech przywoła na pamięć Matki różnych, innych córek i synów...

Wspomnienia te spisuję w Upwey (Góry Dandenong Ranges) – a wędrują do Polski, do dawnych i trudnych czasów.

Jest jesień, tu i tam pomiędzy strzelistymi eukaliptusami niemalże dotykającymi konarami nieba, po którym wędrują szare chmurki jak mgła, przebijają się przez nie ostatnie promienie zachodzącego słońca. Wśród drzew odzywają się kookaburry, które jakby wyśmiewały moje rozmarzenie, na potężnej sośnie przysiadła czarna papuga, popatrzyła i ze skrzekiem odleciała, pies zaszczekał – a echo niosło po lesie, odezwał się też pięknymi trelami jakiś inny ptak  jakby dla zachęty - pisz dalej!

Jakież to wszystko odmienne od tego co było w Polsce, kiedy Dzień Matki obchodziło się wiosną, końcem maja  – a Ty Mamo lubiłaś pachnące konwalie. Lubiłaś Mamo także róże, a syn Twój kiedy był jeszcze malcem, obiecywał że jak dorośnie będzie miał ogródek, a w nim pełno róż – róż dla Ciebie Mamo.

Marzenia i przyrzeczenia nie spełniły się bo była wojna, a później smutne i biedne czasy. Nie miałem możliwości dotrzymać danej obietnicy, choć powodziło mi się nie najgorzej. Nie było ogródka, nie było róż, a kiedy Twój syn był już w Australii i był ogródek i róże – to Ty ze względu na wiek i stan zdrowia nie mogłaś przylecieć żeby cieszyć się nimi i synem z rodziną.

Był grudzień 1971 roku, wyjeżdżałem do Australii by połączyć się ze swą wybranką serca (nie zbadane są losy życia!) i żegnaliśmy się, Ty Mamo wzięłaś do ręki pocztówkę przysłaną z Adelaidy, na której był pomnik jeźdźca na koniu (wtedy nie wiedziałem, że pomnik ten jest usytuowany na skrzyżowaniu głównych ulic, przed głównym wejściem do pałacu Gubernatora SA, a wystawiony był dla upamiętnienia drugiej wojny w Południowej Afryce, w której uczestniczyło 1531 żołnierzy australijskich i 1500 koni; pomnik ten nazywa się „The Boer War Monument”). Powiedziałaś wtedy trzymając tę pocztówkę – „synu, kiedykolwiek będziesz przy tym koniu – wspomnij swą Mamę”.

4713067580_3f13f0d8a8_z_medium

I tak było, gdy mieszkałem w Adelaidzie i przejeżdżałem czasami 2 razy dziennie (do pracy i z pracy) – przebiegało przez myśl magiczne słowo MAMA.

Kilka tygodni temu odwiedziliśmy z żoną Adelaidę i ten pomnik... i znów wspomnienie – MAMA. Usiadłem przy nim i wspomnienia poszybowały w daleką przeszłość... do chwil związanych z Tobą Mamo.

Wspomnienia moje niech przywiodą na myśl wszystkim czytającym ten tekst –  przeżycia z ich Mamą.

Moja pamięć sięga do chwil kiedy była wojna. Transporty wojska niemieckiego i uzbrojenia ciągnęły na wschód – do Rosji, my mieszkaliśmy wtedy w Jarosławiu nad Sanem, a dalej była już Rosja tzn. Związek Radziecki zdążył zagarnąć tereny Wschodniej Polski. Moja pamięć jakby zastartowała (miałem wtedy ok. 5 lat) kiedy jednego dnia  nie wiedziałem dlaczego Mama w pośpiechu wzięła mnie z bratem i pobiegliśmy do schronu wykopanego w skarpie u sąsiadów. Nie wiedziałem jeszcze co to znaczy wojna, a wtedy pierwszy raz zwróciłem uwagę na ryk samolotów, potem usłyszałem grzmoty i wybuchy... ziemia drżała – to Niemcy bombardują. Od tej pory zacząłem się bać – choć przy Mamie było bezpiecznie!

Mój brat (2 lata starszy) gdy widział hulające po niebie samoloty, zadzierał głowę i podziwiał co oni tam wyprawiają. Ja natomiast biegłem do domu, do Mamy... a brat się śmiał, że trzymam się maminej spódnicy.

Nie sposób uciec od przeżyć wojennych, nie sposób uciec od życia...

Mamo wspominam trudne i ciężkie chwile kiedy zachorowałem – chyba to był dyfteryt – poszłaś ze mną do niemieckiego lekarza, bo polskich nie było. On nie był zainteresowany leczeniem polskiego dziecka, odesłał z niczym do domu. Ty wzięłaś cebulę, starłaś ją płacząc przy tym, a ja płakałem, gdy musiałem to przełykać – pomogło! Temperatura prawie 42 st. C trzymała kilka dni, nic nie jadłem ani nie piłem. Siedziałaś Mamo przy mnie, robiłaś kompresy zimne... aż któregoś dnia usiadłem, a Ty Mamo zapytałaś czy napiłbym się lub coś zjadł? Śmieszna rzecz, ale poprosiłem o kartofelki z kapustą kiszoną.  Powiedziałaś – on chyba umiera i spełniłaś prośbę, a kiedy jadłem spoglądałaś z trwogą czy... przeżyje?

Przeżyłem jakby na złość niemieckiemu lekarzowi!

Kiedy tato został bez pracy, Ty Mamo przejęłaś na siebie cały ciężar utrzymania rodziny. Z narażeniem życia jeździłaś do Markowej, Husowa i innych miejscowości, handlując czym się dało.

Jednego razu wzięłaś mnie z bratem ze sobą (żeby nas nie zamykać na cały dzień w domu samych). Kiedy wracaliśmy do domu ze zdobyczami takimi jak mleko, masło itd., na stacji kolejowej w Jarosławiu żołdacy przeprowadzali rewizję. Ja niosłem 2 litrową banieczkę blaszaną z mlekiem (była to zdobycz na wagę złota!), żołdak schylił się po leżący na ziemi brudny patyk by wsadzić go do bańki  sprawdzić czy to aby mleko? Nie muszę opisywać jak wyglądało to mleko po brudnym patyku. Ty Mamo coś powiedziałaś i... żołdak wymierzył Ci policzek z odpowiednimi epitetami... Ty nas Mamo chroniłaś jak kokosz swoje kurczęta. To było BOHATERSTWO MAMO!

Można by opisywać dziesiątki takich wydarzeń – wojna była długa.

Jeszcze jedno wspomnienie z czasów wojny. To już był rok 1943 w Radomiu. Poszłaś z Tatem do miasta, po jakimś czasie wróciłaś zapłakana... Dzieci chodźcie, pomodlimy się – Tatusia Niemcy złapali na ulicy i gdzieś wywieźli. Uklęknęliśmy i gorąco modliliśmy się, lejąc łzy. Modliliśmy się o Tatę. Mamo, tyś nauczyła nas klękać i modlić się. Każdego wieczoru kładłaś nas do łóżka, opowiadałaś legendy i bajki, uczyłaś o Słońcu i niebie, księżycu i gwiazdach, chmurach i burzach... o Bogu i ludziach.

I modliliśmy się, modlili, modlili....

Po kilku dniach radosna nowina, Tato nie trafił do ciężarówki z przeznaczeniem – Oświęcim. Został przewieziony na lotnisko w Radomiu – do budowania umocnień i bunkrów betonowych. Codziennie chodziliśmy tam, gdzie było lotnisko i czekaliśmy kiedy będą przeprowadzali „niewolników” przez ul. Żeromskiego, do prac na lotnisku. Z odległości kilkudziesięciu metrów szukaliśmy w szeregach Taty żeby mu pomachać i w ten sposób przekazać – kochamy Ciebie Tato. Jak długo tam chodziliśmy – nie pamiętam. Stał tam zawsze na straży wysoki oficer niemiecki i przyglądał się nam  - ja się jego bałem. Upływały tygodnie...

Jednego dnia podszedł i zaczął z Mamą rozmawiać – był Słowakiem i mówił po słowacku. Pytał o nas, o Tatę i powiedział, że zostawił w domu w Słowacji żonę i dzieci w naszym wieku. Powtórzyło się takie spotkanie kilkukrotnie, aż któregoś dnia oświadczył, że postara się coś załatwić, żeby Tato wrócił do domu. Następnym razem przy spotkaniu podszedł i powiedział – idźcie do domu i... podał datę... on wróci do domu.

Znów z Tobą Mamo klękaliśmy i dziękowaliśmy Bogu za Jego dobroć. Mijały dnie... nadszedł wreszcie ten wyznaczony... wróci, nie wróci – może to był tylko żart? Mijały godziny, Taty nie ma i nie ma... aż tu, ktoś puka do drzwi – nasz Tato wrócił, co za radość. I znów na kolana – znów dziękowaliśmy Bogu.

Mamo, a ileż  Twojej troski i bohaterstwa było w następnych latach – można by napisać książkę. Wychodziłaś Mamo naprzeciw z pomocą w każdej potrzebie i to nie tylko rodziny. Miałaś dla każdego ciepły kąt i miskę zupy, dobre słowo nawet dla tych, którzy Cię urazili i bolało. Byłaś zawsze pogodna, spoglądająca w życie z wiarą, umiałaś zrozumieć, pocieszyć...a nawet jeżeli było ze strony Twoich dzieci coś nie tak – miałaś duże serce i wybaczające ramiona by przycisnąć do piersi.

Słałaś piękne listy do swego syna, choć już wzrok odmawiał posłuszeństwa i ręka nie nadążała.

Po 6 latach odwiedziłem z rodziną Ciebie Mamo, swoich bliskich i Kraj – jakże miłe były Twoje łzy radości z powitania, ale kiedy po dwóch latach pobytu w Polsce żegnaliśmy się na lotnisku krakowskim i widziałem Twoje łzy pożegnania, było mi przykro, bardzo przykro... wtedy zapadła decyzja, nigdy więcej łez pożegnania.

Była to zima, samolot kołował po oblodzonym pasie startowym, oderwał się w szare niebo które sypało białymi płatkami śniegu... a tam na dole... została Mama, został Tato, siostra i bliscy.

Nie widziałem już się z Tobą więcej Mamo, nie przytuliłaś mnie, nie powiedziałaś kilka ciepłych słów, nie uścisnęłaś, ale w moich myślach i sercu jesteś zawsze tą współczującą, pomocną i kochającą MAMĄ do samego końca ziemskiej wędrówki.

Składam Tobie MAMO hołd, a wraz z Tobą wszystkim Mamom w Dniu Matki.

„Jest ...ktoś kto trwa do ostatka

Kto nie umie zdradzić – Matka”

                                                                                                      KornelB

Roza_medium

Komentarze

Anonymous (córka z Krakowa) 14 years ago *

Dziękuję za wspomnienia o naszej kochanej MAMIE, dołączam do tego listu różę dla MAMY

Anonymous (Andrzej Tomasiuk) 14 years ago *

Mojej Mamy (Babci) tu nie ma - wspominam ją - i wkładam te słowa w usta mojej córki, która wręczy kwiat swojej MAMIE.

Pierwsza nad kołyską sie schylała Pierwsza o Bogu opowiadała Do lekarza prowadziła Na krzyk w nocy się budziła Często przeze mnie płakała Czasem też i radość miała Za matczyne łzy wylane Za jej ręce spracowane Za serce gorące Wielką miłość mające Błogosław Mamę Panie A ode mnie kwiat dziś dostanie.

Andrzej Toamsiuk, 7.05.2011 r.

Anonymous (twoja wnuczka) 14 years ago *

Lzy leca po policzkach......

"Happy Mothers day" - moja kochana Babciu, tego samego imienia jak moje