W Kościele | Wydane 2010/11/21

Polski Festiwal

Pisze ZJ
na Federation Square

Polski Festiwal na Federation Square

Godzina 10. Z głośników słychać tony Hejnału. Za chwilę ktoś podchodzi do mnie i pyta: „No, to kiedy się zaczyna?”. „Nie słyszałeś?” odpowiadam „Grali hej-nał (ang. Hey-now czyli ‘hej-teraz’) . Łapie od razu – zaczyna się zabawa.

Już od kilku lat bierzemy udział w Polskim Festiwalu na Federation Square. Wielka to frajda być w grupie ludzi, którzy chcą podzielić się z innymi tym, co jest dla nich najdroższe. Cel jest zawsze ten sam – nawiązać rozmowę z jak największą ilością gości i rozpowszechnić wśród nich jak największą ilość literatury i nagrań.

Z początku wydaje się, że „ruch” jest o wiele mniejszy niż w zeszłym roku, ale bardzo szybko okazuje się, że jest wręcz odwrotnie.  Gości zatrzymujących się przy naszym stole jest zdecydowanie więcej, ale myliłby się ktoś myśląc, że większość to Polacy.  Po kilkunastu rozmowach zmieniamy sposób witania – zamiast „witamy”  zaczynamy od „Do you speak Polish?”. Konieczne to, bo kilka razy pozory nas mylą i Polaków bierzemy za nie-Polaków i odwrotnie, no i trzeba się błyskawicznie przestawiać. Rozmawiamy o Polsce, religii, stanie świata, kościele i o ... ... – a pytań jest wiele. Często jesteśmy brani za członków pewnej innej denominacji znanej z aktywnej działalności ewangelizacyjnej w stylu „od domu do domu”, ale szybko wyprostowujemy tę drobną nieścisłość.  

Z rozmową i odpowiadaniem na pytania bywa różnie. Młoda Chinka pyta czy Polska to kraj chrześcijański, a po usłyszeniu odpowiedzi twierdzącej bierze kilka sztuk polskiej literatury („for my Polish friends”) i odchodzi.  Polak, który przybył do Australii w latach pięćdziesiątych z rozrzewnieniem wspomina tamte ciężkie czasy. „No, ale wie pan, wtedy to ja miałem dwadzieścia lat ......”. Człowiek w średnim wieku wyglądający na Indianina (z Ameryki!) mówi, że jego babcia czy pra-ciocia pochodzi z Ukrainy, a on ponieważ słyszał od niej dużo o Polakach (i nie tylko w samych superlatywach), przyszedł, żeby zobaczyć, jak ci Polacy wyglądają. Odchodzi bardzo zadowolony z rozmowy. Niezwykle inteligentna starsza Australijka chce dowiedzieć się czegoś na temat antysemityzmu w Polsce w czasach II Wojny Światowej – trzeba się porządnie pogimnastykować, aby odwrócić jej uwagę od drażliwego tematu, a ukazać jej prawdziwe oblicze Boga, dla którego obce są różnice rasowe czy religijne. Do jednego z naszych pastorów podchodzi jedna z pań i pokazując ostatni tekst z pierwszego rozdz. Ew. Mateusza zadaje otwarte pytanie: „dlaczego w Kościele uczy się niezgodnie z tym co tu jest napisane?”. Odpowiedź jest bardzo taktowna i całkowicie zadowalająca: „proszę zapytać o to duchownych tego Kościoła”.  Każda z osób odchodzi z pakietem darmowych lub kupionych książek, czasopism czy nagrań.

Czasami, zamiast udzielić odpowiedzi, musimy sami wysłuchać dłuższego „kazania” od nieco bardziej zahartowanych religijnie gości, ale jakkolwiek nie wyglądałaby rozmowa wynosimy z tej imprezy wiele satysfakcji, tym bardziej, że pobyt na Federation Square nie ogranicza się jedynie do samej pracy przy naszym stoisku, ale możemy skorzystać z polskich ciast, placków i innych przyjemności smakowo-wzrokowo-słuchowych.

Myślę, że wykonaliśmy wystawione sobie zadanie i wspomnienia z tego ważnego w polskim kalendarzu kulturalnym wydarzenia pozostaną nam na długo w pamięci.

 

Przy naszym stoisku czynnie zaangażowani byli: Paweł Ustupski, Mariusz Wieczorek, Wojtek Klauza, Stephanie Luszczak, Józek Kasprzak, Marie Wawruszak, Tadeusz Kania i Zbyszek Jankiewicz.

Photo1950_huge_medium

Aby obejrzeć zdjęcia z tego wydarzenia niciśnij tutaj....

Komentarze