W Kościele | Wydane 2015/04/08

O koncercie nadziei w Domu Polskim ‘Syrena’ – z ciepłem w sercu

Pisze Lidia Gmurkowska

Nie może być inaczej, może być tylko z ciepłem w sercu. Jest zadeszczony wtorek 7 kwietnia i przed chwilą usłyszałam w wiadomościach nowinę, od której serce całe aż zadrżało, a w oczach zabłysły na moment łzy: Odnaleziono 11-letniego chłopca, którego autyzm odwiódł aż 3 kilometry od miejsca rodzinnego kampowania. Blisko czy ponad 100-osobowa ekipa niezmordowanych ochotników nie szczędziła trudu ani dała sobie odebrać nadzieję, że chłopca odnajdą, przez ponad pięć dni. Aż chłopiec się dał odnaleźć. Piszę ‘dał się odnaleźć’ – bo to jedna z tajemnic fenomenu mózgu, który nazwano autyzmem. Mamy w rodzinie siedmiolatka z łagodną formą autyzmu... Nie potrafię sobie wyobrazić lęku i trwogi w sercu rodziców malca przez te całe długie pięć dni. A co do samego malca – jego przeżycia wiadome są tylko Panu Bogu. Ale to jego wielkie szczęście, że właśnie Panu Bogu są wiadome.


Muszę teraz wyznać swoją słabość od lat – ilekroć mierzę się z problemem nie do rozwiązania, podchodzę na nowo do Księgi Izajasza. Księgi Mocy Żywego Boga na niebie. Pamiętam numerami rozdziałów gdzie szukać jakiej pomocy. Przez parę ostatnich dni biegłam do rozdziału 11-go, od niedzieli jeszcze do 40-go. Proszę je sobie przeczytać. Ta ‘różdżka z pnia Isajego’ nie przestaje szukać tego, co zginęło. I nie ustanie aż znajdzie.

Img 0996 larger
Koncert w Rowville 29 marca - w moim odczuciu - opowiadał muzyką i słowem o tym samym i dlatego był piękny. I dlatego nazwałam go sobie koncertem o nadziei. Nie przestaję myśleć o tym, ile z tej nadziei każdy ze słuchających nabrał sobie do serca i na ile ta nadzieja ułatwia nam wszystkim życie – nie tylko w tygodniu wielkanocnym, w którym myśli jakoś same biegną do krzyża na Golgocie, ale codziennie – kiedy świeci słońce i kiedy pada, jak dzisiaj.
A wszystko zaczyna i kończy się na myśli o Bogu Stworzycielu, który stworzył nas dla Dobra i Piękna na całą wieczność, ale kiedy pobłądziliśmy i zagubiliśmy tę Dobrą i Piękną drogę, On nie dał za wygraną, nie pozostawił nas samym sobie, takich zagubionych i nie wiadomo gdzie – ale za cenę własnego bólu i cierpienia, których nie sposób zrozumieć, a co dopiero wyrazić słowami – nie ustał w poszukiwaniach. Aż odnalazł. Odnalazł tych zagubionych już niewiarygodnie wielu, całe rzesze całych wieków, które dały się odnaleźć i za Nim wiernie, choć jednocześnie zawodnie, po ludzku, podążają, bo tak im w życiu najbezpieczniej i najlepiej. Odnalazł. Ale nie dam sobie odebrać marzenia, że odnajdzie ich JESZCZE niewiarygodnie wielu. I właśnie po to między innymi odbył się koncert w Rowville 29 marca... Bo czasem serce aż ściska się bólem, że imię Tego, który nie przestaje nas zagubionych w pędzie życia szukać – również nas, ludzi skadinąd wierzących, nadal nie przestaje szukać – imię Tego, co nas tak niezmordowanie szuka, jest prawie zapomniane na co dzień i wspominamy je okazjonalnie. Nie daj tego, Boże, aby miała to być prawda o kimkolwiek z nas, którzy tego koncertu słuchaliśmy i jego treści przeżywaliśmy na swój niepowtarzalny sposób.

Img 0991 larger
Nie znam szczegółów technicznych, ale znam wszystkich Wykonawców i bardzo Wam dziękuję za popołudnie miłych wzruszeń. Jakoś czuję, że za pomysłem koncertu stoi Paweł Ustupski – wszyscy Wykonawcy to ludzie bardzo mi bliscy, a Paweł na koniec powiedział, że do przyjaciół należy mówić po imieniu – więc odważnie rezygnuję z ‘pastor’ przed nazwiskiem! Biegnę oczami po programie. Nadia – ‘Modlitwa’ była w dalszej części programu, nie na wstępie, ale mam w sercu dziwną pewność, że grałaś ją, Nadia, jako modlitwę o swego bardzo chorego Tatę... Tymczasem przywitałaś nas Gounodem na motywach preludium Bacha, muzyką, która opisuje niesłychaną gotowość serca do pełnienia woli Boga - kobiety o niewyobrażalnie pięknym sercu, jeśli sam Pan Bóg wybrał ją na matkę swojego Syna, a Jego święte Słowo nazywa ją Błogosławioną między niewiastami. ‘The Prayer’, nagradzana i mająca mnóstwo wykonawców, najbardziej chyba jest znana w wersji Celine Dion i niewidomego Andreasa Bocelli... Modlitwa o światło na drodze życia, o wiarę, o pewność, że istnieje PEWNOŚĆ, kiedy gasną światła na niebie i zapada mrok. I o potrzebę ufności, że zaistnieje kiedyś świat without violence, gdzie everyone gives the hand to his neighbour. ZAISTNIEJE. Kiedy powróci nasz Pan, Jezus Chrystus, Ten, co oddał za nas życie, Ten co zmartwychwstał i Ten, który już wkrótce olśni tę ziemię blaskiem swojej chwały prawowitego Władcy Wszechświata i Zbawiciela ziemi i człowieka na niej! O ileż to sensowniejsze rozwiązanie niż to, które zaproponował Czeslaw Niemen w ‘Dziwny jest ten świat’ czy John Lennon w ‘Imagine’.
Nada Millen – poznałam tę piękną dziewczynę osobiście, ale pierwszy raz ją słyszałam grającą na fortepianie. Z uczuciem i obrazowo. Subtelnie. Tak subtelnie, że aż mi w pewnym momencie zabrakło odrobiny tragizmu i grozy w jej ‘Via Dolorosa’. Piszę o tym dlatego, że kiedyś byłam świadkiem jak na pewnym koncercie wkradł się błąd do programu i ‘Via Dolorosa’ zamieniono na ‘Via della Rosa’, a via della rosa to żadną miarą nie była... Droga niewysłowionego cierpienia...

Img 0993 larger
Julia z dziećmi i tatą Romanem przy fortepianie wyśpiewała radość maluszków, że pragną ‘kwitnąć’ dla Pana. ‘Jeśli się nie staniecie jako dzieci...’

Img 0997 larger


Niespodzianka pastoralna!!! Roman, Janek /Ten dopiero śpiewał na pikniku!!!/, Paweł i ...Marek. Postawiłam przed Markiem 3 kropki, bo wypadł mi z głowy, że śpiewa basem – mam go w oczach albo jak mówi, albo przy gitarze z Małgosią – i zaskoczył mnie bardzo, że to on, a nie  bas Zbyszka Jankiewicza!!! Już Cię Marek, osobiście przeprosiłam za to, że mi z głowy wypadłeś i już mi na nowo do głowy wpadłeś!!! Kwartet męski, pastorski czy pastoralny, piękny pomysł i jak się ich słyszało, odżyły wspomnienia – ileś tam razy śpiewałam z Dźwiękiem Adwentu, że ‘przez życie łatwiej iść, gdy Zbawiciel poda nam swą dłoń’...  Pewnie że tak. I na pewno bezpiecznie w cieniu Jego skrzydeł!

Img 1011 larger
Dziewczyny-kuzynki, zgrane rodzinnie i muzycznie. Julia i Malwina w pieśnaich oryginalnie chyba Grażyny Szambelan, której oryginalnie matową barwę głosu również bardzo lubię i to od lat. Pieśni o Niewidzialnej Ręce naszego Pana i naszych do Niego ‘powrotach’. Oby na stałe...
Jola. Getsemane i Golgota, pięknie dedykowane Zbawicielowi, że przetrwał Getsemane, wygrał nas tam, i wstrząsająca prawda, że to nie gwoździe Go przebiły, lecz mój grzech, to nie ludzie Go skrzywdzili, lecz mój grzech, to nie gwoździe Go trzymały, lecz mój grzech. Choć tak dawno to się stało, On widział mnie. Pieśń napisana przez młodą wyznawczynię kościola zielonoświątkowego w Sylwestrowy wieczór 1958 po płomiennym kazaniu o powrocie Zbawiciela i śpiewana przez chrześcijan wszystkich denominacji. Nie mogę pamiętać tej rzeczywistości emigracyjnej w Australli, ale wieść niesie, że śpiewała ją również siostra Sawczuk, co wielu adwentystów tutaj na pewno pamięta, a ja bym chciała. Mnie natomiast myśli pobiegły do pierwszego w życiu artykułu, jaki na prośbę Rajmunda Dąbrowskiego przetłumaczyłam na polski – rok 1978 – ‘Czyj On poniósł krzyż?’ Nie Rzymian, nie Żydów. Mój. Mój krzyż. Nie śniło mi się jeszcze, że kiedyś będę mieszkała w Australii, a autorem artykułu był Australijczyk, William G. Johnsson. Pisał tak gorąco, że po stylu wyobrażałam go sobie wówczas jako Black American.

Img 1006 larger  
Marek Kocur, w przepięknej wiązance pieśni chrześcijańskich, choć po angielsku, nie szkodzi – między innymi ‘Słodka godzina modlitwy’,  ‘Ach potrzebuję Cię’, ‘Zwróć swój wzrok na Jezusa’. Było nam wszystkim przykro, że właśnie Tobie, Marku,  wysiadło najpierw nagłośnienie, a potem wpadłeś w nieoczekiwany atak kaszlu nie do opanowania i nawet nie dałeś rady się uśmiechnąć, a co dopiero powiedzieć: Przepraszam, to nie miało być tak!!! Ochraniaj, proszę,  swoje struny głosowe, Marku, bo szkoda, wielka to by była strata, gdyby im się co miało stać na dłużej. Wielka strata. Hope you are better by now.

Img 1003 larger
Zostawiam skrzypków Pawła i Kamila na sam koniec, choć nie według kolejności, ale celowo. Paweł grał również z Romanem przy fortepianie i tak miło ich się zawsze słyszy. Paweł podgrywał również Joli. A to z Kamilem, to piękna i znana pieśń, śpiewana często w kościołach chrześcijańskich jako zupełnie współczesny hymn. ‘You raise me up’. Skomponowana oryginalnie na pogrzeb matki, na pogrzebie matki wykonana, słowa Irlandczyka, który pisze literacko, a ja niczego z jego twórczości nie czytałam. Nieważne. Ważne, że jeśli sam Pan Bóg z nieba porównał, z myślą o naszym nieudolnym zrozumieniu, swoją miłość do miłości matki – to lubię sobie pomyśleć, że słowa tej melodii opowiadają o mnie/tobie i o Nim samym:
‘When I am down, oh, my soul so weary, When troubles come and my heart burdened be, Then I am still and wait here in silence, Until you come and sit down with me. You raise me up, so I can stand on mountains, you raise me up to walk on stormy seas, I am strong when I am on your shoulders, You raise me up to more than I can be. There is no life – no life without its hunger; Each restless heart beats so imperfectly; But when you come and I am filled with wonder, Sometimes, I think I glimpse eternity’.
Autor słów do pieśni zaproponował: ‘Sometimes’. Ja ze swoim niepoprawnym optymizmem chrześcijańskim nanoszę poprawkę /zboczenie ex-zawodowe, jestem exkorektorką!/: ZAWSZE mamy przedsmak wieczności, kiedy Pan wypełnia nam serca swoim Niewypowiedzianym Pięknem. ZAWSZE!!!
Ile z tej nadziei i prawdy nabraliśmy sobie do serca na koncercie, o którym mowa? Ile? Ile wdzięczności dla Pana miały nasze serca, kiedy kwartet śpiewał końcowe ‘ Wszystko Tobie dziś oddaję’???
Pan Zygmunt Bieliński, Gospodarz na włościach polskich w Rowville, pięknie podziękował za wsparcie finansowe dla Domu Polskiego – zebraliśmy z mała dopłatą wiernego słuchacza tysiąc dolarów. Tak miło, Panie Zygmuncie, było usłyszeć jak nas Pan zapewniał, że ten Dom Polski jest domem nas wszystkich. Bardzo miło. Miło Panu odpowiedzieć, że jak w domu się tam czujemy. A ile razy ja się już Panu odgrażałam, że ja też kiedyś coś do tego Domu Polskiego wniosę? Mam już pomysł na dwa co najmniej razy!
Dziekuję Pawłowi za program, Wykonawcom raz jeszcze za wzruszenia i Grażynie Pińkowskiej, że jest w tej recenzji skarbnicą mojej niejednej wiedzy.

Komentarze