Jesień dla Polaków to dnie smutne, szare, spowite we mgle bezlistne drzewa, wyglądające jak „chochoły” – ale nie zawsze. Jest też i złota jesień... urocze spacery np. alejkami warszawskich Łazienek wysłanymi dywanem złotych liści...na promieniach słońca spływa – radość życia!
W Victorii okres jesienny jest bardzo podobny do polskiego – są dni słoneczne i szare; sporo zieleni, ale i sporo kolorów jesiennych i mgła (szczególnie w górach Dandenong). Siedzę w tej chwili na werandzie pod wielkim drzewem liściastym i co chwilę lekki wietrzyk strąca żółknące liście... taka polska jesień! Cóż za nastrój, nastrój do refleksji... „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz, i syn człowieczy, że troszczysz się o niego?” Psalm 8,5; „Dni człowieka są jak trawa, przekwita jak kwiat na polu” Psalm 103, 15
W życiu każdego człowieka są okresy (jak pory roku!) – wiosna, lato, jesień... a o zimie – lepiej nie pisać!
Z biegiem lat przesuwają się w myślach obrazki, jak widoki w oknie mknącego z dużą szybkością pojazdu... Całe życie składa się z takich obrazków.
Człowiek się rodzi, wzrasta, uczy i zdobywa wiedzę, odnosi sukcesy, a później jeśli czas i możliwości pozwolą korzysta ze swoich dóbr i osiągnięć... Czasami przychodzi krach jak na giełdzie... wydaje się, że cały świat pada w gruzach. Ni stąd, ni zowąd dowiadujemy się, że mamy jakiś problem, albo że dotknął on kogoś z najbliższych nam osób – jakaś choroba. I wtedy... czasami nie znajdujemy recepty, ani wytłumaczenia!
Wtedy musimy się spiąć i... coś robić, nastaje czas osobistych wyborów! – powierzając swój los Bogu – Stworzycielowi!
Niektórzy nie wytrzymują, załamują się; niektórzy postanawiają – muszę coś robić, nie dać się!... i trwają w swych postanowieniach.
Podzielę się jednym „obrazkiem” z mojego (naszego) życia – wybaczcie! A może komuś pomoże w podobnym problemie?
Dwa i pół roku temu zauważyłem na plecach mojej żony plamkę purpurowo-jaskrawą ( w takim miejscu, że sama by tego nie dostrzegła!), wielkości 5 mm średnicy. Nie widziała tego, ani nie czuła. Oczywiście, wizyta u lekarza i... dalszy ciąg opowie moja żona, ale zanim to nastąpi – mała informacja.
Grupa kobiet z polskiego kościoła adwentystycznego Dandenong, postanowiła zaprezentować, zainteresowanym problemami zdrowia, program: „Po zdrowie - inaczej”. Pierwsze spotkanie odbyło się 17 marca, w którym uczestniczyło 58 osób. W grupie tej są: Elżbieta-Stacherska Kot, Barbara Ostrowska, Ewa Podsiadły, Dorota Wawruszak i Grażyna Jankiewicz, która opracowała reklamy i przepisy graficznie, żeby każdy zainteresowany je posiadał.
Miewamy od czasu do czasu wykłady zdrowotnościowe, seminaria itd., ale tym razem założeniem spotkań jest pokazanie w sposób praktyczny – jak żyć zdrowiej.
Po przywitaniu przybyłych, Elżbieta-Stacherska Kot podzieliła się z obecnymi, dlaczego zorganizowano te spotkania:
„Niektórzy z Was prosili mnie, bym się podzieliła powodem dlaczego zmieniłam swój styl życia – a wielu z Was stało się świadkami widocznych u mnie zmian. Pozwólcie, że w skrócie podzielę się wydarzeniami z roku 2012.
W marcu, mąż mój Bogusław, zauważył na moich plecach małą lśniącą purpurową plamkę. Udałam się do lekarza GP, no i tak się zaczęło. Guzek został usunięty przez chirurga w szpitalu. Po 2 miesiącach dzwoni do mnie dr (pierwszej pomocy), żebym przyszła na wizytę do jego gabinetu – on mnie skieruje do szpitala St. Vincent na dalsze badania.
Na pierwszej konsultacji prof. informuje mnie, że opiekę nade mną przejmuje on i Peter MacCullum Cancer Centre, gdyż tego typu guzy na skórze mogą być również wewnątrz.
Po tzw. Pat Scan (badania tomograficzne), badaniu krwi i szpiku kostnego – otrzymuję diagnozę; mam 3 guzy rakowe. Jest to poziom IV i mam zadecydować czy chcę najpierw chemoterapię czy radioterapię. Po długiej rozmowie z lekarzem, później z profesorem – nie zgodziłam się na takie zabiegi mówiąc, że muszę tę informację przetrawić i przemyśleć. Profesor niechętnie przystaje na 3 miesięczną zwłokę (do ponownych badań)... a co do diety usłyszałam – „możesz wszystko jeść, dieta nie ma wpływu na raka”.
Wracając do domu, w samochodzie panowała całkowita cisza. Każdy z nas przeżywał inaczej to zderzenie z faktem zaistniałym! Ja postanowiłam zaraz po powrocie do domu, obejrzeć DVD, które otrzymałam 3 tygodnie wcześniej...
A teraz ciekawa historia – od kilku lat jestem w Komitecie Służby Kobiet przy Konferencji (Diecezji) victoriańskiej, gdzie spotykają się aktywistki z różnych kościołów. Na takim zebraniu otrzymałam zaproszenie do Recipe Club przy kościele Lysterfield. Po jakimś czasie ponownie otrzymałam zaproszenie... i wtedy udałam się tam. Zostałam mile zaskoczona dobrą atmosferą i tym w jaki sposób prezentowano ten program. Otrzymałam przepisy na zdrowe potrawy, które tam mogłam spróbować jak smakują. Przy pożegnaniu, prezenterka wręczyła mi 2 DVD, zachęcając do obejrzenia... a po chwili dodała, może to ciebie też zaciekawi – „One answer to cancer”. Zdziwił mnie ten tytuł, pomyślałam – po co mi to? Położyłam DVD przy TV i poszłam spać.
Po powrocie ze szpitala z otrzymaną diagnozą – rak, sięgnęłam po „zakurzone” DVD. Po obejrzeniu zrozumiałam, że 3 tygodnie przed diagnozą – otrzymałam odpowiedź na mój problem...
Po tygodniu udałam się na Recipe Club i dopytywałam się skąd pochodzi to DVD. Zaintrygowana prezenterka Libby skierowała pytanie – a dlaczego tak dopytujesz? – musiałam powiedzieć o moim problemie. Na co ona – „musisz natychmiast jechać do Misty Mountain (farma zdrowotnościowa w NSW) – nie ma czasu do stracenia. Po 2 dniach otrzymałam od Libby maila, w którym napisała – „wszystko załatwione, wybierz datę, która wam będzie odpowiadała i jedźcie koniecznie z mężem”.
Pojechaliśmy... i tak zaczęła się moja całkowita zmiana stylu życia – przy wsparciu męża - a jest to bardzo ważne!
Po 5 miesiącach zdrowego odżywiania, ćwiczeń fizycznych, spacerów, a przede wszystkim wdzięczności do mojego Wszechmogącego Boga – udaję się ponownie do Misty Mountain.
Czuję się nadzwyczaj dobrze, jestem lżejsza o 16 kilogramów, nie potrzebuję większości lekarstw przepisywanych przez lekarza, nie śpię z maszyną CPAP wdmuchującą do nosa powietrze (zdiagnozowano kilka lat temu u mnie – bezdech) – oczywiście wszystko jest za wiedzą i pod nadzorem lekarza!
Co 3 miesiące chodzę na scany i badania krwi. Początkowo w guzach są minimalne zmiany raz na lepsze raz na gorsze, lekarze nalegają na chemoterapię – ja się uśmiecham i odwlekam.
W rok po diagnozie, na kolejnej wizycie dowiaduję się, że guz przy 5 żebrze pod sercem – jest niewidoczny. Pytam co się stało – odpowiedź brzmi - „może był źle zdiagnozowany”. A ja w myślach dziękuję Bogu!
Po następnych 4 badaniach mija znowu rok – lekarze za każdym razem proponowali chemoterapię – ja zwlekałam i odmawiałam. Tym razem lekarz w szpitalu mówi, że za dużo radiacji też nie jest dobre dla zdrowia... więc następną wizytę wyznacza za 6 miesięcy.
10 marca 2015, udaję się na wizytę do Peter MacCullum (mija 2 lata i 7 miesięcy). Tym razem przyjmuje mnie znów osobiście prof. w asyście 2 innych lekarzy. Po przywitaniu mówi – „mam dobrą wiadomość, w prawym ramieniu nie ma guza”. A mnie się wyrwało na głos – „dzięki Ci Boże”. Na to doktor z uśmiechem – tak, to dobra wiadomość, ale musisz być przygotowana na to, że czasami guzy rakowe giną, a po jakimś czasie powracają.
W duchu sobie powiedziałam – zgadzam się, bo jeśli bym wróciła do starego stylu życia – nie mam żadnej wątpliwości, rak by szybko powrócił.
Robię to, co do mnie należy, staram się odżywiać i żyć inaczej, ale pragnę podkreślić, że to żadna moja zasługa. Budząc się każdego rana i kiedy idę spać, dziękuję mojemu Bogu za Jego prowadzenie, że zanim poznałam swój problem – Pan dał mi rozwiązanie.
„I zanim zawołają, odpowiem im, i podczas gdy jeszcze będą mówić, Ja już ich wysłuchałem” Izajasz 65,24
Niechaj Bóg będzie uwielbiony tym moim świadectwem, czyż nie czytamy w 1 Kor. 3,16 – że „świątynia Bożą są nasze ciała”?
Bóg da każdemu to co najlepsze, ale musimy włożyć także wysiłek i dbać o swoje zdrowie! Bóg wszystkiego – nie załatwi! – chociaż może!!!
Następne spotkanie – „Po zdrowie - inaczej”
14 kwietnia (wtorek), godz. 18.30
(tylko w języku polskim)
Komentarze
Ela. Bylam u Ciebie na popoludniowej herbacie tuz po Twojej ostatniej wizycie u profesora, ktory sie zadziwil zniknieciem guza. Dobrze, ze Ci sie wyrwalo z glebi wdziecznego serca 'Dzieki Ci, Boze!' Dzieja sie na tym swiecie historie, o ktorych sie nie snilo filozofom. Jestesmy dziecmi Boga Rzeczy Niemozliwych do osiagniecia dla ludzkiej wiedzy, o ktorej I tak zawsze mysle, ze daje ja ludziom On sam, Wielki Bog. Mam takiego Czlowieka jak Ty w swoim kosciele. Przez ostatnich ponad piec lat byc blisko Niego, chocby podczas lekcji Szkoly Sobotniej, to bylo tak jakby stac na swietym gruncie, wprost w niezaprzeczalnej a cichej obecnosci Swietego Boga... Panie Boze blogoslaw Twoja opowiesc slowem I czynem o Jego niepomiernej Mocy I Dobroci. To rowniez moja modlitwa za naszych bardzo chorych TERAZ: Janusza Barana I Krzysia Widucha... lidia gmurkowska