14 lutego – 78. rocznica urodzin Anny German
„Kochany Boże! Nie gładziłeś mnie nigdy...”
„Tam, w Orłówce, wkrótce pobraliśmy się, jednak nie pozostawiono mnie w spokoju. Nieszczęście i tu mnie odnalazło. Przyszło zawiadomienie, że jestem zmobilizowana do „Trudarmii” i mam się stawić w siedzibie rejonu w Leninpolu. Ogarnęła mnie rozpacz. Mamy nie ma! Co będzie z Aneczką? (...).
Postąpiono ze mną brutalnie i bezwzględnie! Nie liczono się z tym, że Ania jest maleńka (...). Dano mi mały wózek, na którym posadziłam Aneczkę, a ja szłam pieszo. Zadawałam sobie pytania: Co się teraz stanie? Dokąd mnie pogonią? A Ania, jakby przeczuwając nasze nowe trudności, zaczęła śpiewać smętną piosenkę:
„Żegnamy się z tobą na progu
I być może na zawsze...”
Zatrwożyłam się: o czym myśli moje dziecko? Czyżby przewidywało jakieś wielkie nieszczęście? Ale trzeba było jechać...”
„W tej nędzy i głodzie zachorowała Aneczka, moja radość i nadzieja. Nieszczęście w nieszczęściu, smutek w smutku! Co robić?
Nie było lekarza ani lekarstwa, nie było jedzenia nawet dla dziecka. Mamie udało się sprzedać resztki bielizny pościelowej za szklankę kaszy. Było nam tak ciężko, siedziałam przy pryczy Ani i czytałam jej bajki. Cały czas prosiła:
- Mamoczka! Czytaj, tylko czytaj!
Nie prosiła ani pić, ani jeść, myślę, że dziecko w ten sposób zapominało o głodzie. Bardzo przejmował mnie i bolał los Ani, serce moje krwawiło i krwawi również dzisiaj na wspomnienie tamtych czasów...”
„Krzyk i płacz! Nie potrafiłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Osunęłam się na krzesło.
Aneczka, blada po chorobie, cicho usiadła mi na kolanach. Tuliłam ją do siebie i szlochałam (...). Siedziałyśmy w ogromnym smutku, nikt nic nie mówił. Boże... Boże! Czy jeszcze nie dosyć?!”
„Zapragnęłam pójść na wysoką górę i krzyczeć na cały głos: Boże! Opuściłeś nas!
Tak! Chciałam krzyczeć i jednocześnie protestować przeciw niesprawiedliwości i tyranii, by świat dowiedział się o losie ludzi zamieszkujących udręczone sowieckie kraje. Ale cały protest sprowadzał się do cichych wspomnień prowadzonych z mamą przy szczelnie zamkniętych drzwiach mieszkania. Do płaczu dwóch zgnębionych kobiet oraz cichego pochlipywania Ani.”
Wszystkie cytaty pochodzą z książki: Irma Martens-Berner, Człowieczy Los, Wydawnictwo „Znaki Czasu”, Warszawa 2014.
Jakże smutny, ciężki i okrutny był los trzech kobiet – Ani, mamy i babci!
A teraz nieco więcej o ANNIE GERMAN.
Życie Anny od lat dziecięcych przepełnione było mnóstwem łez, bólu i cierpienia, stąd chyba w jej interpretacjach piosenek – zawsze czaiła się jakaś niewypowiedziana, trudna do opisania nostalgia, nieuchwytny smutek.
Anna była osobą o rzadko spotykanej wrażliwości na piękno ludzkiego istnienia i otaczającego nas świata.
Jerzy Ficowski- poeta, tłumacz, pisarz powiedział, że Anna zamiast duszy miała muzykę. „Ona nie śpiewała, ale grała na swoich strunach głosowych jak nikt... Była wygnańcem z anielskich chórów, skazanym na człowieczy los.”
Anna German wierzyła w powtórne przyjście Chrystusa na Ziemię – podobnie jak jej mama i babcia; a my wierzymy, że Anna nie umarła na zawsze, bowiem żyje w naszej pamięci, a kiedyś przy powtórnym przyjściu powstanie do wiecznego życia i – może znów zaśpiewa nam, jak dawniej:
Uśmiechaj się...
Do każdej chwili uśmiechaj się,
Na dzień szczęśliwy nie czekaj!
Bo kresu nadejdzie czas,
Nim uśmiechniesz się chociaż raz!
Uśmiechaj się,
Uśmiechaj się!
Linki:
Zamiast duszy miała muzykę (ZC 07-08/2012)
Anioł polskiej piosenki. Nieznane fakty z życia Anny German
Mąż Anny German: Po dwóch tygodniach czytania Biblii powiedziała, że dostała od Boga znak
Komentarze