Marcowe spotkanie prezydenta Obamy z papieżem Franciszkiem przypomina o niegdysiejszym spotkaniu prezydenta Reagana z papieżem Janem Pawłem II, które okrzyknięto kolejnym „świętym przymierzem”. Tamto obaliło komunizm. Do czego doprowadzi to spotkanie?
27 marca doszło w Watykanie do pierwszego spotkania prezydenta Baracka Obamy z papieżem Franciszkiem. Spotkanie trwało ponad 50 minut. W wywiadzie dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera” prezydent Obama powiedział, że chciał posłuchać, co papież ma do powiedzenia o walce z ubóstwem i nierównościami na świecie. W czasie spotkania mówił, że to cudowne, iż do tego doszło. Prezydent podarował papieżowi szkatułkę z nasionami owoców i warzyw z ogródka w Białym Domu, a jednocześnie zaprosił do wizyty w Stanach, mówiąc, że kiedy papież będzie miał możliwość odwiedzenia Białego Domu, będzie mógł zobaczyć tamtejszy ogródek warzywny. Na co Franciszek miał odpowiedzieć: „Czemu nie?”. Papież podarował Obamie encyklikę Radość Ewangelii. Prezydent zapewnił, że będzie ją czytał, gdy będzie naprawdę sfrustrowany, i jest pewien, że doda mu sił i go uspokoi. Na zakończenie wizyty prezydent USA poprosił papieża o modlitwę za siebie i swoją rodzinę. Do tego było trochę zdjęć, uśmiechów i uścisków.
Relacje z tej wizyty, nazywanej w mediach historyczną, są raczej wątłe. Wszystko, co wyżej napisano, można sobie powiedzieć i zrobić w góra kwadrans. Tymczasem prywatne spotkanie trwało prawie godzinę. Niech się nikomu nie wydaje, że tacy liderzy spotykają się tylko po to, by wymienić uściski, dać się sfotografować i porozmawiać o pieleniu ogródków.
Z różnych informacji, które pojawiły się po audiencji, wynika, że przywódcy rozmawiali o aktualnych wydarzeniach międzynarodowych, w tym o konieczności rozwiązywania konfliktów na drodze negocjacji i z poszanowaniem prawa humanitarnego oraz międzynarodowego. Podniesiono także kwestię relacji między państwem a Kościołem, wolności religijnej, prawa do życia i sprzeciwu sumienia, reformy polityki imigracyjnej. Wspólnie zobowiązano się także do walki z handlem ludźmi.
Spotkanie przed laty
To spotkanie na szczycie nieco starszym z nas przypomina zapewne inne podobne spotkanie sprzed 32 lat — prezydenta USA Ronalda Reagana z papieżem Polakiem Janem Pawłem II. Przy okazji niedawnej kanonizacji tego ostatniego wielokrotnie przypominano jego wkład w obalenie komunizmu. Wielu co młodszych może nie rozumieć, jak ktoś, kto nie dysponuje dywizjami pancernymi, lotniskowcami ani bronią atomową, mógł obalić system, na którego czele stał Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Ano mógł, do spółki z Reaganem. Ostatecznie ZSRR upadł w grudniu 1991 roku. A już w 1992 w polskich gazetach zaczęły się ukazywać tytuły: Papież i Reagan. Sojusz wszech czasów, Jak Reagan i Papież Solidarności pomagali, To Papież pokonał komunizm — ukazujące kulisty tzw. świętego przymierza mającego na celu obalenie ideologii komunistycznej.
Polskie publikacje powtarzały jedynie rewelacje Carla Bernsteina opublikowane 17 lutego 1992 roku w magazynie „Time”. Bernstein — amerykański dziennikarz znany z wykrycia afery Watergate, która w połowie lat 70. doprowadziła do dymisji prezydenta Richarda Nixona — dowodził, że Reagan i Jan Paweł II w czerwcu 1982 roku zawarli tajny pakt o wspieraniu „Solidarności”. W konsekwencji doprowadziło to do upadku komunizmu najpierw w Polsce, a potem nawet w ZSRR.
Obu przywódców łączyło podobne doświadczenie. W 1981 roku w odstępie zaledwie sześciu tygodni padli ofiarą zamachów. Obaj cudem uniknęli śmierci, choć byli ranni. Bernstein twierdzi, że Reagan i Jan Paweł II rozmawiali o tym podczas swojego pierwszego spotkania. Wierzyli, że Bóg ocalił ich, aby mogli wypełnić swoje posłannictwo.
Do ich pierwszego spotkania doszło w tajemnicy w poniedziałek 7 czerwca 1982 roku w tej samej bibliotece watykańskiej, w której obecnie spotkali się Obama i Franciszek. Tamto spotkanie też trwało 50 minut. Zaczęto od rozmów o izraelskiej inwazji na Liban, ale szybko skoncentrowano się na sytuacji w Polsce i sowieckiej dominacji w Europie Wschodniej. Przywódcy mieli wtedy zawrzeć tajne przymierze mające na celu przyśpieszenie upadku sowieckiego imperium. Richard Allen, doradca Reagana ds. bezpieczeństwa narodowego, nazwał je jednym z tych wielkich tajnych przymierzy wszystkich czasów.
Szczegóły tajnego planu
Operacja zakładała wspieranie „Solidarności”, działającej wtedy w Polsce nielegalnie. Do Polski płynęły wówczas pieniądze oraz tony wyposażenia (prasy drukarskie, telefony, kopiarki, kamery, faksy). Wszystko przerzucano kanałami kościelnymi z udziałem agentów CIA i przedstawicieli zachodnich organizacji związkowych. Rosła skuteczność społecznego oporu.
Strony przymierza nawzajem informowały się o wydarzeniach w Polsce i wszystkich istotnych dla osiągnięcia wspólnego celu kwestiach. Aleksander Haig, sekretarz stanu w rządzie Reagana, mówił, że informacje, jakie miał Watykan, były nieporównywalnie lepsze i szybsze niż amerykańskie. Kościół katolicki miał lepszą ocenę sytuacji politycznej w Polsce, lepsze wyczucie nastrojów społecznych. Biskupi byli w stałym kontakcie i z Watykanem, i z liderami „Solidarności”. Informowano Amerykanów o więźniach, potrzebach grup solidarnościowych, a nawet rozdźwiękach wewnątrz rządu. Z kolei Reagan dopuścił papieża do wszystkich potrzebnych wiadomości ze źródeł amerykańskich, w tym wywiadowczych.
Amerykańska strategia zakładała spowodowanie załamania gospodarki ZSRR, osłabienie więzi Sowietów z krajami Układu Warszawskiego i promowania reform wewnątrz imperium. W szczegółach chodziło o rozkręcenie zabójczego dla radzieckiej gospodarki wyścigu zbrojeń (słynne reaganowskie „gwiezdne wojny”); wspomaganie reform na Węgrzech, w Czechosłowacji i Polsce; pomoc finansową na ochronę praw obywatelskich; gospodarczą izolację ZSRR; nasilenie transmisji m.in. z Radia Wolna Europa. Co do Polski Amerykanie i Watykan zgodzili się na konieczne podtrzymanie oporu „Solidarności” i poddawanie rządu polskiego naciskom moralnym i umiarkowanej presji ekonomicznej.
Reagan i jego główni doradcy uważali stosunki watykańsko-amerykańskie za święte przymierze siły moralnej papieża i nauki Kościoła, ich antykomunizmu z amerykańską demokracją. Liderzy USA wierzyli w korzyści płynące z praktycznych stosunków z Watykanem. Dlatego Reagan uczynił z państwa watykańskiego sojusznika Ameryki.
Zapowiedziane zbliżenie
To zbliżenie wyrosłych z protestantyzmu Stanów Zjednoczonych z katolicką Stolicą Apostolską dziś może nawet nie dziwić. W świecie zachodnim przywiązanie do religijnych korzeni słabnie. Wielu już nawet nie wie, przeciwko czemu protestantyzm w ogóle kiedyś protestował. A jeśli nawet wiedzą, to dziś już nie ma to dla nich żadnego znaczenia wobec pogłębiającego się trendu — utraty wpływu wartości i poglądów religijnych na życie człowieka.
Jednak w XIX wieku, gdy katolicy stanowili w USA zdecydowaną mniejszość, a protestanci budowali fundamenty przyszłej potęgi tego państwa, takie zbliżenie było nie do pomyślenia. Zostało ono jednak zapowiedziane w napisanej w 1888 roku książce pt. Wielki bój. Autorka Ellen G. White, komentując wizje z 13. rozdziału Księgi Apokalipsy, w przedstawionych tam symbolach dwóch zwierząt, pierwszego wychodzącego z morza, a drugiego wychodzącego z ziemi, dostrzegła w pierwszym wielowiekowe panowanie papiestwa, a w drugim rodzącą się potęgę Stanów Zjednoczonych Ameryki. To drugie zwierze miało rogi podobne do baranich, a mówiło jak smok. Z jednej strony reprezentowało łagodne cechy barankowe, a baranek jest biblijnym symbolem Chrystusa, a z drugiej cechy smoka — szatana. Dalej proroctwo apokaliptyczne mówi, jak drugie zwierzę zaczyna się zachowywać jak pierwsze, które przez większą cześć swych dziejów było mocą prześladowczą — zaczyna oddawać mu cześć i zmusza do tego samego cały świat. Niedwuznacznie wskazuje to na ideowe zbliżenie obu tych potęg w czasach ostatecznych. Komentarz autorki Wielkiego boju zapowiadał, że przyjdzie taki czas, że protestanckie Stany Zjednoczone oddadzą cześć katolickiemu papiestwu.
Współczesnemu czytelnikowi taka interpretacja może wydać się nieprawdopodobna i niemająca żadnego związku z opisanymi wcześniej w tym artykule wydarzeniami. Ale warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno. Ta sama autorka w tej samej książce zapowiedziała dojście obu tych potęg do wielkiego międzynarodowego znaczenia, wręcz potęgi. A pisała to w czasie, gdy papiestwo dopiero lizało rany po klęsce zadanej mu przez Francję, która w 1798 roku zlikwidowała państwo kościelne. Papiestwo w czasie pisania Wielkiego boju nawet nie istniało jako państwo. Stany Zjednoczone również nie liczyły się na arenie międzynarodowej. Ich wojska walczyły jeszcze wtedy z Indianami i to nie zawsze z powodzeniem. Dziś Ameryka jest światowym hegemonem, a papiestwo państwem i uznawanym na całym świecie autorytetem moralnym o możliwościach — jak widać choćby z tego artykułu — wychodzących dalece poza sferę li tylko moralności. Skoro spełniło się to, na co z perspektywy XIX wieku nie było żadnych szans, to dlaczego nie miałaby się spełnić zapowiedź niezwykłego zbliżenia obu tych potęg?
No cóż, pożyjemy, zobaczymy.
[W artykule wykorzystano materiał opublikowany na stronie Instytutu im. Ronalda Reagana: http://www.reagan.org.pl/artykul/przymierze-waszyngtonu-z-watykanem-klamstwo-czy-prawda (dostęp: 24.4.2014)].
Artykuł, za zgodą redakcji, pobrano z miesięcznika ukazującego się w Polsce od 1910 roku: Znaki Czasu, Nr 05/14 * MAJ 2014
Komentarze