Od kilku miesięcy cały świat jest świadkiem napięć politycznych na Ukrainie. Wielcy tego świata walczą o granice, wpływy, pieniądze (i to wielkie!) ambicje... a przez to cierpią zwykli ludzie, którzy chcą po prostu spokojnie żyć.
W potyczkach zginęły dziesiątki (może i setki) ludzi, a rozwiązania – wciąż nie widać!
Na Ukrainie istnieje liczny i dość silny Kościół Adwentystów Dnia Siódmego i stąd nasze zaniepokojenie jest może nieco większe – bo myślimy i wspominamy w modlitwach wszystkich ludzi dobrej woli, a przede wszystkim naszych współbraci.
20 lutego 2014 r., zwierzchnik Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego na Ukrainie – pr Victor Alexeenko wystąpił z apelem:
„W ciągu ostatnich dwóch miesięcy jesteśmy świadkami i w pewnym stopniu uczestnikami wydarzeń, które odbywają się w centrum Kijowa i innych regionach kraju. (...) Apelujemy, byście nie angażowali się w działalność, która może wywołać nienawiść między ludźmi. Bądźcie tolerancyjni wobec siebie, niezależnie od poglądów ideologicznych, politycznych i religijnych. (...) zachęcajcie oraz wzywajcie do rozwiązywania konfliktów drogą pokojową.” (cała odezwa jest tutaj).
W sobotnie popołudnie „zajrzałem” na stronę warszawską i wysłuchałem 40. minutowego koncertu bandurzystów ze Lwowa i... myśli me pobiegły wstecz do miasta na południowy wschód Polski – Jarosławia. Rodzice wynajmowali tam malutki domek, w którym był tylko jeden pokój i kuchnia. Życie płynęło spokojnie i radośnie pod troskliwą opieką rodziców. Zostało to zburzone kiedy wybuchła II Wojna Światowa, nad głową latały samoloty, ulicami z hukiem przejeżdżały czołgi... maszerowały zastępy wojska niemieckiego. Cóż to jednak znaczyło dla malucha, który miał koło siebie tatę, mamę i brata... Rodzice się martwili i zabiegali o byt.
Pamiętam wieczory piątkowe kiedy to siadaliśmy przed domem w małym ogródeczku i przy akompaniamencie taty, który grał na gitarze, śpiewaliśmy różne pieśni. Pamiętam dumki ukraińskie np. „Wziął bym ja banduru, nastroił i grał...”, lub dumkę o Dnieprze... i wiele innych. Jednego razu śpiewaliśmy, którąś z Pieśni Syjońskich... a tu w bramce stanęło dwóch żołnierzy wermachtu... chwila strachu, tato przestał grać... cisza, oczekiwanie na najgorsze! Tato umiał porozumieć się po niemiecku i co się okazało, że ci dwaj żołnierze znali tą śpiewaną przez nas pieśń i dlatego weszli (byli to baptyści). Odwiedzili nas jeszcze raz lub dwa i znikli... dowiedzieliśmy się od nich, że... ruszają z armią na Związek Radziecki.
Do tych krótkich wspomnień wróciłem kiedy słuchałem jak moi współwyznawcy (zespół bandurzystów) ze Lwowa grali i śpiewali... „wzial by ja banduru, nastroił – zagrał...
Zachęcam do wysłuchania koncertu, który odbył się w Warszawie 12 stycznia 2013 roku... słuchając, pomyśl o współwyznawcach na Ukrainie, przeżywających trudne i ciężkie czasy.
Photo by Sasha Maksymenko.
Komentarze
Chyba sluchalam kiedys na zywo malej ich czastki w Lublinie. Warto bylo! Lidia