„Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny” – Ernest Hemingway.
Hemingway, pracując nad Starym człowiekiem w 1951 roku, nie mógł się spodziewać, że nadejdą czasy, w których zmaganie się z kłodami rzucanymi przez los będzie miało całkiem inne znaczenie. Przyszło nam żyć w świecie herosów, w którym pokonanie fizycznego strachu czy bólu jest najmniejszym wyzwaniem. Boimy się panicznie tego, na co czasem nie mamy wpływu. Niszczą nas coraz nowsze formy wymyślnego i nowoczesnego świata.
XXI wiek przyniósł nam życie, któremu wielu z nas nie potrafi sprostać i coraz więcej ludzi wpada w otchłań pokonanych. Jesteśmy wszechstronniej wykształceni, bardziej świadomi otoczenia i ludzkich potrzeb. Stajemy się przez kolejne lata zmagań i doświadczeń zahartowani na niesprawiedliwości i troski świata. Jednak paradoksalnie coraz więcej ludzi się poddaje, zdając sobie sprawę z własnej niemocy. Możemy schronić się pod folią bezczelności i znieczulenia. Możemy odwracać głowę. Nie czuć ranienia czy niesprawiedliwości. Jednak jeśli hołdujemy zasadom i prawdzie, coraz ciężej będziemy sobie radzić z kubłami pomyj, jakie wylewa na nas życie. Mamy być silni, przebojowi, asertywni. Radzący sobie w każdej sytuacji. Bez słabości. Opanowani i wybitni. Przygotowani, perfekcyjni, niezniszczalni...
To się długo nie może udać. Nie sposób biec z uśmiechem, kiedy choroba dotyka najbliższą osobę. Nie można być obojętnym, kiedy mąż zamieszka z przyjaciółką, którą kochało się jak siostrę. Nie wolno przejść obojętnie, gdy ktoś skrzywdzi niewinne, bezbronne dziecko... Mamy sprostać coraz wyższym wymaganiom. Musimy coraz szybciej uporać się ze smutkiem, tragedią czy niepowodzeniem. Nikt nie chce słuchać, że nie dajemy rady. Wstyd powiedzieć, że życie nas przerosło.
Wielkie znaczenie w starciu z rzeczywistością ma oparcie się w drugiej osobie. W miłości i rodzinie, A jeśli właśnie ona zawodzi? Jeśli odwraca się od nas ktoś, komu ufamy bezgranicznie i przestaje istnieć miejsce, gdzie się wracało szybkim krokiem po trudach dnia? O co wtedy walczyć i po co?
Sceny z filmu Plac Zbawiciela mam przed oczami od lat. Kiedy spotkałam je poza ekranem, rysują się o wiele bardziej realnie. Ilu z nas nie jest w stanie spłacić kredytu? Boi się o przyszłość dzieci i zmaga z chorobą i niepowodzeniami w sypialni? Chorobami, lękami, zawodowymi czy odrzuceniem? Ile osób to wytrwa i nie da się pokonać?
Człowiek bardzo wiele może znieść, wycierpieć i przetrwać. Gorzej, jeśli nie ma już celu. Nie ma już po co walczyć ani dla kogo żyć. Nie ma dokąd wracać i w co wierzyć, a wieloletnie starania zaowocowały nieoczekiwanymi i nieprzewidywalnymi konsekwencjami. Zamiast spokoju i szacunku doczekaliśmy się poniżenia i zdrady.. Zamiast wygranej i radości zostaliśmy oszukani. Przejawy walki i hartu ducha wielokrotnie zostały podeptane, a wiara, jaka nas pchała do działania na przekór wszystkiego- umarła.
Jeśli nie mamy szczęścia dzielić życia w miłości, oddaniu i zrozumieniu, samotni – możemy przegrać.
Wiele osób z naszego otoczenia nie powie nigdy, że ma dość. Nie przyzna się, że nie widzi sensu. O wielu nigdy się nie dowiemy, że złożyli broń; że na nic już nie czekają, w nic nie wierzą, nic nie chcą. Oni się nie poskarżą. Nie wykrzyczą. Nie poproszą o pomoc...
Oby takich zniszczeń było jak najmniej. Oby wątpiący i tracący siły nie pozwolili się pokonać.
Los bywa przewrotny i nieprzewidywalny, więc zawsze tli się nadzieja na zmianę, która może nas wyzwolić. Trzeba wołać o pomoc, żeby ją otrzymać. Krzyczeć, że jest nam ciężko i źle. Walczyć o siebie każdego dnia. O swoje wewnętrzne przekonania, o szczęście, spełnienie i indywidualne potrzeby.
Wiedząc, że łatwo nas pokonać, warto się zjednoczyć, wspierać i nieustannie starać. Nie chować się za niepowodzenia i tragedie. Nie szukać nieistniejących odpowiedzi. Nie wymagać za wiele od siebie, bo zgubi nas bieg do perfekcji i chęć sprostania niemożliwemu. Odpuśćmy sobie czasem i wołajmy o pomoc, kiedy brakuje nam sił i tracimy wiarę. Znając kogoś, kto walczy z losem czy słabościami, nie wahajmy się wyciągnąć do niego pomocnej dłoni. Zburzmy wspólnie Salę Samobójców. Pokonanych będzie mniej... a wygramy wszyscy.
/Znaki Czasu, luty 2014, str. 21/
Image by Sander van der Wel.
Komentarze