Felietony | Wydane 2013/10/27

Ciepło Jezusowych gestów

Pisze Lidia Gmurkowska

Chyba dobrze pamiętam, iż parę tygodni temu pisałam na tej stronie internetowej, że lubię czytać Ewangelie i dlaczego lubię. A potem razem zamyśliliśmy się nad pięknem bodajże najbliższego człowiekowi  imienia Chrystusa Pana – Emmanuel, doprawdy, najbliższego ponad wszelkie powątpiewania: ‘Boga z nami’. Zawsze. Teraz. Boga, którego prosimy o pomoc, kiedy otwieramy oczy rano, któremu dziękujemy w wdzięcznością w sercu za przeżyty z Jego pomocą dzień, Boga, dla którego bezcenny jest teraz każdy strażak  gaszący pożary w NSW i każdy, kto w tym straszliwym pożarze stracił wiele i wszystko. Boga, któremu przyjdziemy oddać chwałę w kościele w zgromadzeniu wierzących w nadchodzący sabat.

Kiedy czytam Ewangelie, to jest jak w znanej pieśni: ‘When I walk with Him and I talk with Him’ /brzmi to jakoś ładniej po angielsku, dlatego napisane po angielsku tak zostawiam/. Nie dziwi mnie zatem, że – jak mi się wydaje – udało mi się w tej wędrówce za Jezusem podpatrzeć parę Jego gestów. Bardzo łatwo je, zresztą, zaobserwować i z całą pewnością każdy z czytelników tej strony internetowej  podpatruje je na swój niepowtarzalny sposób, bo są one takie ciepłe i takie bliskie.  Opowiem jak to pracuje u mnie. Na przykład:

Bloch-sermononthemount_large Oto któregoś dnia czytając Ewangelię idę za Jezusem nad Jezioro Galilejskie. Widzę, że otacza Go ze wszech stron dosłownie mrowie ludzi. Każdy z nich głodny Jego niesłychanej dobroci i głodny Jego słów. Wiem dlaczego! Bo ich ‘uczy jako moc mający, nie jak nauczeni w Piśmie’! A Jezus rzeczywiście za chwilę będzie ich uczył czegoś ogromnie pięknego, będzie ich uczył prawdy o nich samych, tak właśnie, powie im, kim oni naprawdę są. Bo chociaż teraz tacy biedni i chorzy, choć okaleczeni przez życie, chociaż serca im pękają od czyjejś zdrady i własnej samotności – tak naprawdę są dziećmi Króla Wszechświata, a On rządzi Wiecznością!  I to takie niesłychanie ważne, żeby tę prawdę o sobie dobrze usłyszeli i dobrze zrozumieli, i żeby już nikt i nigdy nie wyrwał im jej z serca. Bo od tego zależy ich największej wagi wybór:  żyć dzień po dniu życiem godnym dziecka Króla Wszechświata i Boga Wszechmocy. Więc kiedy za chwilę będzie ich tej przepięknej prawdy o nich samych uczył, kiedy będzie im mówił coś, co ma wartość wieczną, choć otoczeni są przemijalnością – wiem, co zrobi w pierwszej kolejności. Doprawdy, jakie to proste. Tak, wstąpi do łodzi i odbije lekko od brzegu. W ten sposób obejmie wzrokiem możliwie największą liczbę ludzi i po prawej, i po lewej ręce. A ci ludzie są dla Niego bezcenni! Dzięki temu również możliwie największa liczba ludzi będzie widziała Jego i usłyszy Go jak wypowiada do nich słowa życia.

Albo ten inny gest Jezusa Pana. To, w jaki sposób wznosi oczy i dłonie ku górze i w kilku prostych słowach oddaje chwałę swojemu Ojcu w niebie. Prosi Go, żeby pobłogosławił tę odrobinę chleba i ryby, które im podarował mały chłopiec i która ma nakarmić  całe tysiące głodnych. I jest coś prawdziwie czystego, coś szlachetnego i majestatycznego w tym Jego geście, doprawdy, tak jakby wyrażał nim najskrytsze i najgorętsze marzenie swojego serca.  Tak, któregoś dnia zrozumieją za czym On tak bardzo tęskni i o czym marzy. Powtórzy ten gest nieskończenie wiele razy w ich obecności, w ten sam sposób będzie również  błogosławił chleb i wino na ostatniej  wieczerzy ze swymi ‘małymi dziećmi’, tak ich przecież tamtego wieczoru nazwie. I tak się cieszę, że te ‘dziateczki’ urosły w prawdziwie dojrzałych mężczyzn i zapamiętały ten gest Jezusa jak błogosławi, łamie i podaje im chleb, żeby jedli. Ten właśnie Jego gest pomoże im rozpoznać i uwielbić Jezusa Pana Zmartwychwstałego! Jakaż to radość dla Niego samego. Nieprzeliczone razy przedtem i tak żarliwie Jego serce marzyło, żeby brali i jedli – prawdziwie głodni – Jego Słowa, jako Chleb Życia, aby je jedli i żyli!  Żyli!

I może jeszcze jeden z podpatrzonych u Jezusa gestów. Ten jest prawdziwie bezcenny.  Oto w tym Jego zabieganym od świtu aż po zmierzch dniu, kiedy podążają za Nim tłumy i każdy chce być możliwie najbliżej Niego, i każdy popycha i odpycha kogoś drugiego, i każdy błaga Go o to i tamto, i taki wokół Niego zgiełk i gwar, i tyle na cały głos błagania o zmiłowanie, i tyle głośnych wybuchów wdzięczności, i doprawdy, aż trudno dostrzec kto jest kto i co się wydarzy za chwilę – a On niespodziewanie w tym całym hałaśliwym poplątaniu zatrzymuje się, tak, jeszcze raz zatrzymuje się z przedziwnym autorytetem w sobie – i Jego oczy spoczywają tylko na jednym jedynym ludzkim istnieniu. Nie do wiary. Tak właśnie przemówi do kobiety, która uwierzyła, że uleczy ją dotyk Jego szaty. W ten sam sposób nie przeoczy biednej wdowy, jak kładzie na świątynną tacę swój maleńki pieniążek, ale to wszystko co ma. Tak właśnie uśmiechnie się do Zacheusza ukrytego w gałęziach sykomory i przyjaźnie pomacha mu ręką prosząc go, żeby zszedł na dół i ugościł Go obiadem. Doprawdy, piękne są te wszystkie momenty chwili w Jego zabieganym i zatłoczonym dniu służby. Jakby zarezerwowane dla niewypowiedzianej tęsknoty jednego tylko, jednego ludzkiego serca. Piękne są dla mnie samej, bo wiem, że każda potrzeba mojego serca, zanim ją nawet potrafię wypowiedzieć na głos, jest przez Niego dostrzeżona i On sam na nią odpowie. Bo przyszedł wypełnić również to, co o Nim pisał prorok Izajasz i lubię to powiedziane staropolszczyzną Biblii Gdańskiej: ‘Nadto stanie się, że pierwej niż zawołają, Ja się ozwę; jeszcze mówić będą, a Ja wysłucham’ /izaj.65:24/.

Tak ciepło się robi w sercu od ciepła podpatrzonych Jezusowych gestów... /lg/

Endeavour Hills, 24 października 2013

Komentarze