Jeżeli w miniony weekend ławki w Kościele nie były tak pełne jak zazwyczaj, to było to wynikiem rodzinnego, zborowego campu w Howqua, gdzie udało się wielu członków naszego lokalnego zboru.
W piątek zeszłego tygodnia spora grupa osób zawitała w malowniczym ośrodku u podnóża gór. Już wtedy zaczął się wspaniały, wspólny czas razem. Najpierw rozpakowywanie i ulokowanie się w wyznaczonym miejscu noclegu, ale już chwilę potem wspólne spotkania i rozmowy. Wieczorem mieliśmy okazję w dużym gronie rozpocząć Sabat, śpiewać i modlić się.
Kolejny dzień zaczął się od pobudki na śniadanie o godz. 8 rano. Zaczęły też dojeżdżać kolejne osoby, czy to prywatnymi samochodami czy autokarem, pełnym członków-seniorów z naszego zboru. W ciągu krótkiego czasu kaplica zapełniła się w mogliśmy wspólnie zacząć nabożeństwo, wielbiąc razem Pana Boga zarówno pieśniami jak i wspólną modlitwą i słuchaniem Słowa Bożego. Pastor Trent, który miał kazanie, mówił do nas o wspaniałości naszego Boga, jego licznych cudach i prowadzeniu, zastanawiając się jednocześnie czy postrzegamy Pana Boga jak wulkan - który teraz śpi, czy może jako ten pełen energii i działający również dzisiaj?
Pan Bóg pobłogosławił nas wszystkich wspaniałą pogodą. Mimo wcześniejszych zapowiedzi ogromnego upału, pogoda była bardzo przyjemna a upał nie tak dotkliwy. Część osób spacerowała, inni spędzali czas nad rzeką, jednak cały czas widać było grupy ludzi, którzy chcieli spędzać czas ze sobą nawzajem. Popołudniu pr Chalupka prowadził także spotkanie, mówiąc na temat sposobu w jaki sposób możemy stać się „grzechoszczelni”. Natomiast wieczorem mieliśmy okazję razem zakończyć Sabat i trzymając się za ręce śpiewać i prosić Boga o prowadzenie na kolejny, nadchodzący tydzień.
Chwilę potem mogliśmy wspólnie bawić się w różne zespołowe zabawy, przygotowane i prowadzone przez br Tima Łuszczaka. Było przy tym wiele śmiechu, zabawy ale i wspaniałej współpracy między osobami w różnym wieku - od przedszkolaków po „doroślaków” . Wszyscy bawili się wspaniale a Ci, którzy nie chcieli czynnie włączyć się do zabaw, dopingowali zawodników z boku sali.
Niedziela, mimo wcześniejszych zapowiedzi deszczu, okazała się zaskoczyć nas wszystkich bardzo ładną pogodą. Dało to możliwość korzystania z aktywności na powietrzu takich jak np. Strzelanie z łuku, co okazało się nie lada zadaniem, bo wcale nie łatwo wcelować w tarczę! Po zakończeniu tej aktywności, każdy kto miał chęć mógł zjeżdżać z bardzo wysokiej, wodnej zjeżdżalni. Choć ja nie należałam do tych odważnych osób, znalazło się wielu śmiałków, którzy kilkakrotnie wbiegali na górę, po czym zjeżdżali ślizgiem w dół osiągając na tyle duże prędkości, że przy hamowaniu robili ogromną fale rozpryskującą się naboki.
Myślę, że wszyscy, którzy zawitali w tym roku w Howqua wyjeżdżali z uśmiechem i zadowoleniem na twarzy. Czas był naprawdę wspaniały, obfitujący w poczucie wspólnoty, radości i świetnego czasu razem. Oby jak najwięcej takich spotkań!
Dziękujemy wszystkim, którzy zdecydowali się przyjechać a tych którzy tym razem musieli zostać w domu zapraszamy na kolejny wyjazd. Naprawdę warto :)
Komentarze