W Kościele | Wydane 2012/12/13

Błogosławieństwo ojca

Pisze Lidia Gmurkowska
Na krótkim nabożeństwie domowym w zeszła niedziele czytaliśmy razem ze znajomymi kolejny rozdział z Biblii, którym

Img_medium Na krótkim nabożeństwie domowym w zeszłą niedzielę czytaliśmy razem ze znajomymi kolejny rozdział z Biblii, którym okazał się ostatni, 50-ty rozdział 1 Księgi Mojżeszowej. O tym, jak umarł Jakub, jak Józef obchodził po nim żałobę i jak spełniając prośbę ojca pogrzebał go w ziemi kananejskiej. Przeczytałam ten rozdział jeszcze raz po powrocie do domu, ponadto sięgnęłam do rozdziału wstecz, który opisuje jak Jakub błogosławi swoich dwunastu synów, dwunastu dorosłych mężczyzn, zrodzonych z kilku matek i bez wątpienia o tak różnych osobowościach, ze jeden niepodobny do drugiego. Nie tyle zapamiętałam kto jaki był, co zamyśliłam się nad faktem, ze Jakub błogosławił swoich synów. I, bynajmniej, nie bez powodu.

Błogosławieństwo ojca. Bardzo niedawno dobiegłam 25-ciu lat pracy dla swojego ostatniego i najsensowniejszego pracodawcy w Australii, popularnie znanego jako Bank Krwi, chociaż oficjalna nazwa tegoż brzmi dużo inaczej. Czekałam na to osiągnięcie, idąc po linii osobistych ustaleń jestem właśnie na urlopie wypoczynkowym, który za zgodą pracodawcy przedłuży się o parę tygodni resztek mojego urlopu za wysługę lat i przewiduję, że zbliża się ciche rozstanie z moim sensownym pracodawcą na korzyść tzw. emerytury. Samej mi niełatwo w to uwierzyć, ale takie są fakty.

Oczywiście tych 25 lat pracy dla jednego pracodawcy poprzedzało ileś tam lat dla paru innych, nieważne ilu i nieważne jakich. Pozornie nieważne. Tylko pozornie, bo za każdą, absolutnie każdą chwilą tych niekrótkich lat idzie za mną błogosławieństwo mojego ojca. Idzie tak wyraźnie, ze musiałabym być niewidoma, żęby tego nie dostrzec, nie mówiąc już o tym, iż poprzez 2 mikro operacje dobrych 20 lat temu, czyli lekko czterdzieści lat za wcześnie jak się to przydarza innym - uratowano mi oboje oczu. Od tamtej pory prawie żartobliwie utrzymuję, ze z wdzięczności za to, iż widzę, murze widzieć POPRAWNIE!

Jakież ono było, to błogosławieństwo mojego ojca? Proste i bezpretensjonalne. Ojciec żegnał mnie słowami ‘Nie boje się o ciebie, bo cię polecam opiece SILNIEJSZEGO niż ja’. Jeszcze mi się wtedy nie śniło, że te słowa mają moc, a że będą miały moc w Australii, to już w ogólę.

Mała dygresja, czysto rodzinna. Wszyscy w rodzinie jesteśmy wysocy. Po tacie. Mój ojciec był wysoki na całe 191 cm i nie pamiętam takiego czegoś, żeby coś było dla niego fizycznie za mocne. Niemal z zażenowaniem wspominam, iż w skromnym albumie rodzinnym mieliśmy zdjęcie taty-młodego człowieka jak trzyma jednocześnie na każdej ze swych rozłożonych dłoni po jednym ze swoich młodych znajomych. Oczywiście nie ‘nosił ich na rekach’ przez cale życie, była to poza do zdjęcia, ale, przyznaję, imponująca - tryki komputerowe wtedy jeszcze nie istniały. Mój ojciec miał ponadto przepiękny dar mowy. Powiadam: dar, bo nie miał szansy się czegoś takiego wyuczyć, praktycznie rzecz biorąc nie mógł mieć żadnego formalnego wykształcenia. Musiał to zatem być dar, że piękne porównania słowne i często bardzo oryginalne wyrażenia brały mu się nie wiadomo skąd. No, naprawdę. Powiedzieć ‘Nie boję się o ciebie, bo cię polecam opiece Silniejszego niż ja’ – ładnie, przyznaję, to było jak jedno z całego mnóstwa oryginalnych powiedzeń, którymi sypał na zawołanie jak z rękawa. Tak zapewne było wtedy, przynajmniej tak ja to odebrałam. Wtedy.

Do końca życia będę gorąco dziękowała Bogu, że bardzo wkrótce przyszedł taki czas, iż TEN SILNIEJSZY niż mój ojciec zwyczajnie tego mojego silnego ojca pokonał. Pokonał takiego siłacza. Pokonał go i uczynił całkowicie bezbronnym, bezsilnym i takiego okaleczonego, potłuczonego i poobijanego przez życie uzależnił od SIEBIE-SILNIEJSZEGO. I ocalił. Ocalił dla wieczności. Mój ojciec musiał umrzeć, nie mogło być w tej sprawie odwołania, ale była to śmierć zwycięska. Wielkie to było Chrystusowe zwycięstwo. Najbardziej niesłychane było to jak wierny był Chrystus przymierzu, które człowiek z nim zawarł i którego nie dotrzymał. Jak nieprawdopodobnie wierny. I jak nie oddał bez walki. On, który nigdy nie przegrywa.

Gmurkowskilidia1_0002_original Bardzo silny, nieporównanie SILNIEJSZY niż mój ojciec jest Bóg mojego ojca. To m.in Mocarz, który ‘ma moc wybawić’ z 63-go rozdziału Izajasza. Nie wiem nawet jak dziękować za to, że idzie za mną przez życie błogosławieństwo mojego ojca. Błogosławieństwo Tego SILNIEJSZEGO niż mój ojciec.

Te wszystkie razy kiedy całowałabym ręce i nogi swoim amerykańskim pracodawcom, że pozwolili mi szorować w jednym domu pięć łazienek, ścielić łóżka w pięciu sypialniach, sprzątać ogromny pokój rodzinny, sitting room i dining room, nadto bibliotekę i odgruzowywać dzień po dniu kuchnie. Te razy, kiedy tylko z modlitwą szlam po wirze, której otrzymanie było niemożliwe, a kiedy mówiłam prawdę, tylko prawdę, bez skrętów, dostawałam zgodę na dłużej niż prosiłam i niż mi było potrzebne. Te wszystkie razy, kiedy było oczywiste, że Bóg ‘torował drogę przez morze’, ożywam świadomie wyrażenia, które odnalazłam w Biblii. Te wszystkie razy, kiedy nie wiedziałam gdzie, kto, kiedy, ale Bóg przywoływał mi na pamięć słowa jednego z prostych hymnów mocy i pokrzepienia ‘Anywhere with Jesus I can safely go’. Te wszystkie razy, kiedy, bywało, biegłam do Niego jak bezbronne i skrzywdzone dziecko, a On zdumiewająco dawał wszystkiego EXTRA. Extra cierpliwości. Extra zrozumienia. Extra wytrwałości. Te wszystkie razy, kiedy przygotowywał miejsca kolejnego postoju. Zupełnie jak w Księdze Wyjścia, kiedy prowadził tłumy buntowników. Te wszystkie razy kiedy klękałam na schodach w domu kolejnego postoju i błagałam o siły na kolejną godzinę i te siły powracały. Te wszystkie razy, kiedy modliłam się o gasnącego człowieka i wiedziałam, ze Bóg mnie rozliczy, jeśli ten człowiek odejdzie bez nadzieji na zmartwychwstanie. Ten raz kiedy szlam wytłumaczyć się, że nie mogę spełnić warunku, żeby uzyskać zgodę na pobyt stały, przygotowana na mnóstwo pytań, a nikt mnie o nic nie pytał, kiedy dosłownie bez słowa z szuflady wyjęto i wręczono mi te zgodę z życzeniami na nową australijską drogę życia, co mi się moment przedtem wydawało po prostu po ludzku niemożliwe. Te wszystkie razy, kiedy kolejna praca, prosta i wcale nie na moje wyuczone kwalifikacje, przychodziła gotowa, bez mojego zabiegania, podana na ręce jak piękna niespodzianka od samego Pana Boga, który mi jednocześnie szeptał do ucha ‘tylko słuchaj mego głosu i się nie buntuj’, znowu jak w Księdze Wyjścia. Te wszystkie noce do białego rana, kiedy pracowałam nad tłumaczeniem ‘Bible Story’, a w głowie wirowało mi od myśli o prostej i pięknej drodze życia, którą zamierzył dla człowieka Pan Bóg i którą człowiek tak bezmyślnie wykrzywił i odpięknił. Ten niezapomniany raz, kiedy odebrałam piękną nagrodę za tę pracę, która potem nikomu nie wydala się potrzebna – pierwsze ‘solidne’ zatrudnienie, 2 godz. wieczorem w bibliotece dla emigrantów mocujących się z angielskim. Te wszystkie razy, kiedy śpiewałam przy maszynie w fabryce, żeby zagłuszyć jej ogłupiające i monotonne stukanie. Te wszystkie razy, kiedy pracując jako twarz firmy przy pierwszym biurku i odbierając tudzież łącząc telefony nie rozumiałam nawet polowy tego co do mnie po angielsku mówiono i przed każdym kolejnym telefonem przez głowę przelatywała mi w ułamku sekundy wizja Mojżesza wyciągającego ręce do góry, żeby Izraelici pokonywali Amalekitow, bo było bardzo w tej bitwie gorąco, i tak bezradnie ja symbolicznie wyciągałam ręce do góry błagając Boga, żeby mi przetarł uszy i żebym zaczęła rozumieć tego angielskiego więcej. Ten wreszcie raz kiedy opierałam się dobrym znajomym jak mi tłumaczyli, że ta praca to zwyczajny rip-off, a oni w tym czasie jakby od ręki, za cenę jedynie życzliwości, przygotowali dla mnie kolejne miejsce pracy, o którym nikt z nas jeszcze nie wiedział, ze zagrzeje w nim całe 25 lat i z którym zamierzam się wkrótce pożegnać, bo czas zwolnić i przestać się przemieszczać z Melton do Cranbourne, z Craigieburn do Mordialloc, z Sunbury do Dandenongu, a z Greensborough czy Eltham do Chelsea i Pakenham.

Te wszystkie razy i te nieprzeliczone inne razy, kiedy Bóg bronił przed oskarżycielami, kiedy podnosił, dawał na nowo siły, pokrzepiał i czynił pomocną dla innych. Te wszystkie razy, kiedy dotykałam bliskości Boga, kiedy był NAPRAWDĘ, kiedy był PRAWDZIWY, kiedy był SILNIEJSZY w tysiącu codziennych zwyczajnych moich ludzkich odczuć i zachowań. SILNIEJSZY niż mój własny bardzo silny, naprawdę silny ojciec.

Strasznie fajno, tato, ze się o mnie nie bałeś, bo mnie poleciłeś opiece SILNIEJSZEGO niż ty sam. Każdy mi to powie - zupełnie naturalne, że teraz, kiedy – doroślejsza o dobre 30 lat niż wtedy, jak mnie tak żegnałeś – zamierzam wkroczyć w zupełnie nowy etap życia – nadal i nieodwołalnie potrzebna mi opieka Tego SILNIEJSZEGO niż ty. Ośmielam się ufać, ze mi jej nie odmówi.

A jeśli wśród czytelników tej strony internetowej znajdzie się choćby ktoś jeden, komu na drogę życia potrzebny jest TEN SILNIEJSZY niż on sam – warto było powspominać najprościej jak potrafię słowa, którymi mnie po ojcowsku żegnałeś i – błogosławiłeś. /lg/

Komentarze

Anonymous (Lidia Gmurkowska,Endeavour Hills) 12 years ago *

Calym sercem dziekuje dobrym krasnoludkom, ktore za cene wlasnego odpoczynku mocno sie napracowaly, zeby usunac zabawne i niezamierzone bledy literowe jakie sie wkradly przy zamianie czcionki angielskiej na polska, tak ze zostalo ich zaledwie pare i prawie niedostrzegalnych. Krasnoludki wiedza o kim mowa. Rowniez: Mam w nazwisku u zwykle wg metryki urodzenia, ale to, ze je napisano przez o z kreska nie trapi mnie akurat nic a nic!

Anonymous (annalozo) 12 years ago *

Piekne wspomnienia i cudowna zawsze aktualna Prawda! Dzieki!

Anonymous (annalozo@wp.pl) 12 years ago *

Piekne wspomniena i zawsze aktualna Cudowna Prawda o Najwspanialszym Ojcu! Dzieki!!! Siostra!