Piątek, 10 sierpnia, 2012. Mała kapliczka zakładu pogrzebowego Bailey’s Funeral Services w Seymour, 115 km na północ od Melbourne, z trudem mieści przybyłych gości. Przyjechało ich wielu, prawie 70 osób, z różnych kościołów adwentystycznych Wiktorii: Oakleigh, Wantirna, Dandenong, Greensborough, Mt Macedon i kilku innych. Przyjechali nie po to, aby opłakiwać śmierć Staszka, ale celebrować jego życie.
Przemawiają pastor Paweł Ustupski, Józef Stekla. Andrzej Tomasiuk dedykuje Staszkowi wiersz. Pastor Marek Ignasiak zanosi dziękczynną modlitwę, a Paweł Ustupski upiększa skromne nabożeństwo utworem na skrzypcach. We wszystkich wspomnieniach przewija się jeden wątek – był to człowiek rzetelny, żyjący po Bożemu i dla Boga i Jego dzieła. Nie przeżył swego życia na tej ziemi nie pozostawiając na niej trwałego śladu, zarówno w ludzkich sercach jak i w pracy dla zborów, w których pracował. Chociaż jest nam smutno, że odszedł, to jednak nie opłakujemy go, bo traktujemy jego śmierć jako chwilowe rozstanie, które zakończy się radosnym powitaniem przy przyjściu Jezusa. Jesteśmy pewni, że chociaż umierając Staszek widział jedynie smutne twarze rodziny, to następna scena, którą ujrzy, gdy otworzy znowu oczy, będzie radosne oblicze Jezusa, który powie: „Staszku, dobry bieg wykonałeś, wejdź do radości mojego domu w niebie”. Tę myśl podchwytują wszyscy obecni śpiewając znany adwentowy hymn: „Wkrótce przyjdzie nasz Zbawca i Pan, Z wielką chwałą po wierny swój lud, Wziąć nas z ziemi skalanej przez grzech, I wprowadzić w niebieski Swój gród”. Gdyby Staszek był wśród nas śpiewałby na pewno całą piersią słowa refrenu: „Przyjdź już wnet Zbawco nasz .....”.
Po wspólnie zaśpiewanej pieśni kondukt pogrzebowy udaje się na pobliski cmentarz. Chociaż jest dosyć chłodno, to jednak nawet nad grobem pojawiają się na twarzach uśmiechy. Adwentowy pogrzeb to manifestacja nadziei, wiary i pewności w drugie przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa. I w tym duchu pozostawiamy Staszka – do zobaczenia ....
Po pogrzebie możliwość rozmowy z rodziną i powspominania dawnych, „dobrych czasów”. I tutaj należy złożyć serdeczne dzięki i wyrazy uznania, w imieniu wszystkich głodnych, dla Anety, Violetty i wszystkich innych, którzy przygotowali wspaniały posiłek.
Poniżej zamieszczamy życiorys Stanisława Waszczuka, a na końcu zdjęcia z uroczystości pogrzebowej.
ZJ
Życiorys Stanisława Waszczuka
Stanisław Waszczuk urodził się 2/10/1931 roku w kolonii Zielonej, koło Kowla. W rodzinie było dziewięcioro dzieci, a Stanisław był trzecim z kolei. Kiedy rozpoczęła się wojna Stanisław mając osiem lat przeżył smutną tragedię śmierci swojej siostry i brata. Po zakończeniu wojny osiedlili się w Rejowcu koło Lublina.
W 1948 roku ojciec, Leon Waszczuk zmarł pozostawiając swoją żonę Leontynę Waszczuk, jak również pięcioro młodszych dzieci. Stanisław Waszczuk mając siedemnaście lat i będąc najstarszym z pozostałych dzieci w domu, przejął miejsce ojca pomagając utrzymywać rodzinę. Rodzina wyjechała z Rejowca i osiedliła się w Szczecinie, gdzie Stanisław ukończył szkołę techniczną maszyn rolniczych. W 1951 roku mając 20 lat wstąpił na ochotnika do wojskowej szkoły oficerskiej, i po czterech latach powrócił do domu.
W 1955 roku poznał prawdę przez kaznodzieję Kazimierza Liska, który pracował w Szczecinie. Chrzest Stanisława oraz mamy Leontyny, siostry Janiny Karaudy wraz z mężem Stanisławem Karaudą, umożliwił powstanie zboru w Szczecinie. Stanisław Waszczuk był jednym z pionierów, który chętnie pracował dla sprawy Bożej, aby zbór się rozwijał. Po poznaniu prawdy szukał pracy z wolną sobotą. Z pomocą Bożą nie tylko otrzymał pracę, ale również wykształcenie w zakładzie krawieckim.
W latach 1958-1960 podjął naukę w szkole misyjnej w Podkowej Leśnej.Tam poznał wielu przyjaciół, którzy potem pracowali w dziele Bożym. Tam również poznał przyszłą żonę Felę Skorupską, która pracowała w kuchni i często wyróżniała Stasia pokarmem. Jak mówi przysłowie “przez żołądek do serca” - miłość zakwitła.
Po krótkim czasie stanęli na ślubnym kobiercu w roku 1960. Z tego związku urodziło im się troje dzieci: Jolanta, obecnie Świerczek, Mirosław i Paweł.
W roku 1966 opuścił Polskę wraz z rodziną i przybył do Australii. Zdecydował zostać w Melbourne, gdzie na nowo rozpoczął życie z rodziną w Oakleigh. Między innymi zajęciami, pracował przy budowie nowego budynku, który po wykończeniu służył jako Kościół Adwentystów Dnia Siódmego, w Oakleigh. Był aktywnym członkiem i wiernie pracował na różnych powierzonych stanowiskach w tym zborze.
Ulubionym zajęciem Stasia było zajmowanie się pszczelarstwem, któremu poświęcał w wolnych chwilach bardzo dużo czasu. Wspominał, że kiedy był małym chłopcem często budował domki dla trzmieli.
Z piątku na sobotę, 4/8/12, o godzinie 1:15 am – mąż, ojciec, dziadek oraz brat zasnął w Panu w gronie najbliższej rodziny, pozostawiając pogrążonych w żałobie żonę, troje dzieci i sześcioro wnucząt oraz starszego brata Władysława, honorowanego obywatela Poski, i młodszą siostrę Halinę Matuszak Walczak.
Cokolwiek robił w swoim życiu, stawiał Boga i modlitwę na pierwszym miejscu. Przeżył wiele doświadczeń, w których jego życie było w niebezpieczeństwie. Do końca swego życia ufał swemu Panu.
Autor: Mirek Waszczuk
Zdjęcia z uroczystości pogrzebowej
Komentarze