Wersja dźwiękowa:
Audio player will not be visible in the editor.
Do not centre or colour this content, as it will be done automatically.
Na jednym z uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych, na prośbę rektora, pewien chrześcijanin wygłosił prelekcję na temat Ewangelii. Po wykładzie rektor, który był myślącym, chociaż niewierzącym człowiekiem, podszedł do mikrofonu i rzekł: Gentlemen, jeśli to co słyszeliśmy nie jest prawdą, to nie ma większego znaczenia. Ale jeśli to jest prawdą, to nic innego nie ma większego znaczenia.
Uważam, że Ewangelia jest prawdą. Jestem przekonany, że nasz stosunek do Ewangelii ma wpływ na wszystkie inne decyzje w życiu. Nie jestem teologiem; zawodowo zajmuję się sprawami bardzo przyziemnymi, nawet podziemnymi,... takimi jak fundamenty..... rurociągi. Jestem inżynierem i być może dlatego już dawno uznałem, że najbardziej logiczną pozycją dla rozsądnego człowieka, jest pozycja zbudowana na judeochrześcijańskim podłożu; na podłożu Pisma Świętego, Starego i Nowego Testamentu.
Czym jest Ewangelia
Zacznę od tego, czym Ewangelia nie jest. Ewangelia nie jest dobrą radą i nie jest zbiorem zakazów i nakazów, które pomogłyby mi dostać się do nieba. To nie jest także zbiór dobrych poglądów, na przykład, że możesz osiągnąć zbawienie jeśli tylko zrozumiesz wszystkie doktryny i jeśli będziesz należał do właściwego kościoła. Ewangelia to dobra nowina! Nowina o tym, że coś wspaniałego wydarzyło się; nowina o Kimś innym, nie o mnie. Dobra nowina Ewangelii ogłasza, że Bóg-Syn przyjął naszą naturę i zapłacił dług, który my mięliśmy zapłacić sprawiedliwości i w ten sposób usunął barierę pomiędzy ziemią i niebem.
Ta dobra nowina głosi, że wszystko co konieczne było do zbawienia, już zostało wypracowane i teraz pozostaje nam tylko przyjąć owoce tej pracy. To jest właściwe znaczenie ostatnich słów, które padły z krzyża: Wykonało się! Praca Jezusa na ziemi dla zbawienia ludzkości została zakończona. Chrystus został potraktowany tak jak myśmy zasłużyli, abyśmy my mogli być potraktowani tak jak on zasłużył. (Księga Izajasza, 53:5).
Ale czy tak nie uczą wszystkie kościoły, co najmniej chrześcijańskie?
Czy znasz Ewangelię?
Jeśli nawet tak uczą, to ta nauka jakoś nie dociera do wyznawców. Ja osobiście byłem dowodem tego. Przecież urodziłem się w domu bardzo pobożnym; zostałem troskliwie wyuczony religijnych zasad, regularnie uczęszczałem do kościoła, spędziłem nawet dwa lata w szkole, gdzie główny nacisk położony był na znajomość Biblii. W wyniku tego nagromadziłem mnóstwo wiadomości o właściwym postępowaniu… o moralności… co należy, a co nie należy robić. Z entuzjazmem rzucałem się w każdą dyskusje teologiczną. Tylko jednego pytania unikałem; wprost bałem się aby ktoś nie zapytał mnie: ‘Czy jestem pewny, że będę zbawiony?… Czy jestem pewny zbawienia?’ Na to pytanie nie potrafiłem odpowiedzieć … bo nie rozumiałem Ewangelii. Wiem, że z takim samym problemem do dziś dnia boryka się większość chrześcijan. Dlatego wnioskuję, że Ewangelia nie jest powszechnie znana i zaakceptowana.
Jaki jest Bóg?
Mówiąc z lekkim uproszczeniem, każda religia świata przedstawia Boga troszkę inaczej, ale zawsze jako potężnego władcę, który ma mnóstwo wymagań i spodziewa się, aby człowiek te wymagania spełniał. Wszystkie religie podkreślają, że spełniając te wymagania, zyskujemy sobie Bożą przychylność. Ale głównym motywem do takiego ‘pobożnego’ postępowania zawsze jest strach przed karą, albo pragnienie ostatecznej nagrody, co nazywamy życiem wiecznym, niebem, rajem lub po prostu zbawieniem. To wszystko brzmiało mi pięknie, zachęcająco, nawet logicznie. To się zgadzało z codzienną mądrością życiową. Mówimy przecież: ‘Bez pracy nie ma kołaczy’, ‘Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz’, ‘Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie’.
Religia prawdziwa i fałszywa
Tak więc podążając za zbawieniem usiłowałem zadość uczynić wszystkim wymaganiom Bożym. W myślach zakodowaną miąłem długą listę kodeksu moralnego. O, jak bardzo pragnąłem być doskonały! Co gorsze, czasami wydawało mi się, że prawie, prawie osiągałem już tę nieuchwytną doskonałość. Ale za każdym razem, gdy omalże byłem u szczytu, coś się wydarzało—ktoś mi zajechał drogę, ktoś nie odpowiedział mi na ‘dzień dobry’— i prawdziwa ludzka natura brała górę, a moja doskonałość pryskała jak bańka mydlana. A więc pryskało też marzenie o zbawieniu. Słowo Boże mówi bowiem, że ‘bez świętości, nikt nie ujrzy (nawet) Pana’. (List do Hebrajczyków, 12:14).
Teraz rozumiem, że są tylko dwie religie na świecie: Religia zbudowana przez ludzi, która lansuje zbawienie, na które musisz sam zapracować i religia zbudowana na Ewangelii, która uczy, że zbawienie można otrzymać jedynie przez zasługi Jezusa Chrystusa. Każda religia wymyślona przez ludzi, oferuje mnóstwo dobrych rad, uczy jak polepszyć się na tyle, aby cię Bóg przyjął. Przekonuje, że musisz być dobrym, aby być zbawionym.
Religia Ewangelii uczy, że musisz być zbawionym, żebyś mógł być dobrym. My nie możemy być dobrymi nie będąc zbawionymi. Prawdziwa religia Ewangelii stwierdza, że ‘ten [Syn Boży] grzeszników przyjmuje’ (Ewangelia św. Łukasza, 15:2), że ‘Bóg usprawiedliwia bezbożnego (List do Rzymian, 4:5). Chrystus idzie w gościnę do tych, którzy przyznają się, że są grzesznymi (Ewangelia św. Łukasza, 19:7). Dla wielu to brzmi jak skandal!
Religia ludzka na pierwszym miejscu stawia prawo, na drugim – miłość. Religia Ewangelii na pierwszym miejscu stawia miłość, na drugim – prawo.
Religia ludzka stawia nacisk na to, co Bóg od nas wymaga. Ewangelia kładzie nacisk na to, co Bóg już dla nas zrobił.
Religia ludzka podkreśla, że Chrystus jest naszym wzorcem. Religia Ewangelii podkreśla, że Chrystus jest naszym zastępcą i reprezentantem.
Religia wymyślona przez ludzi prowadzi do niewoli, depresji i śmierci. Religia zbudowana na Ewangelii prowadzi do radości, pokoju i życia wiecznego.
Z obserwacji życia wiemy przecież, że wymaganie posłuszeństwa nigdy nie prowadzi do miłości, ale miłość zawsze prowadzi do posłuszeństwa.
Pismo Święte mówi, że przez Adama wszyscy zostaliśmy zrujnowani; otrzymaliśmy grzeszną naturę, chociaż wcale nie prosiliśmy o to. Ale Ewangelia naucza, że Jezus nasz Pan, wywalczył zbawienie dla wszystkich, chociaż wcale nie prosiliśmy Go o to. (Drugi list do Koryntian, 5:14-21, List do Rzymian, 5:10, 18, 19).
Dobra Nowina głosi, że nasze grzechy zostały przybite do krzyża, razem z Chrystusem. Dlatego prawo nie ma już mocy potępić nawróconego człowieka, tak samo jak nie ma mocy potępić Chrystusa.
Praktyczna Ewangelia
A jak Ewangelia wygląda w praktyce? Może najpierw negatywny przykład. Co się dzieje gdy w kościele brakuje Ewangelii? Znany ewangelista amerykański, pastor Morris Venden, opowiadał, że w swoich podróżach misyjnych, gdziekolwiek zajechał, zawsze najpierw starał się odwiedzać młodych ludzi, którzy odeszli od kościoła. Odwiedził tysiące i prawie w każdym przypadku młody człowiek zapytany, co jest przyczyną dla której odszedł, odpowiadał tak samo: ‘doszedłem do wniosku, że nigdy nie będę dostatecznie dobrym’. Jeśli ta młodzież znałaby Ewangelię, nikt z nich nie porzuciłby Boga.
Ale na bardziej osobistą nutę. To, co ja myślę o tobie, uzależnione jest od tego co ja myślę o sobie. A to, co ja myślę o sobie, zależy od tego, co ja myślę o Bogu. Nikt nie może zaakceptować drugiego człowieka, jeśli nie zaakceptował samego siebie. A nam bardzo trudno jest zaakceptować samego siebie, jeśli nie wiemy, że Bóg nas zaakceptował.
Światowej sławy psycholog Dr. Thomas Harris napisał książkę na temat samo-akceptacji pt. ‘I am OK, you are OK’. W tej książce Harris bardzo przekonywująco argumentuje, że każdy człowiek przychodzący na świat, rodzi się w pozycji, w której nie jest w stanie zaakceptować samego siebie. My samorzutnie, spontanicznie nie akceptujemy siebie takimi jakimi jesteśmy. Ponieważ nam jest niewygodnie przyznać się jakimi jesteśmy, najczęściej zaprzeczamy temu, nawet przed samym sobą. Szczera auto-lustracja jest bolesna. Tak więc, bardzo potrzeba nam, aby ktoś inny, większy niż my sami, zaakceptował nas, nie po wypracowaniu doskonałości, ale wbrew naszej niedoskonałości, z którą borykamy się przez całe życie. Nam potrzeba kogoś większego niż my sami, aby nas przyjął i przygarnął. I dopiero wtedy możemy przyjąć samego siebie i dopiero to uzdalnia nas do przyjęcia i zaakceptowania bliźniego. Inaczej nasza akceptacja bliźnich będzie w najlepszym razie wymuszona, sztuczna, albo jej w ogóle nie będzie.
Rozpaczliwie jest mi potrzebny ktoś potężniejszy niż ja, aby mnie przygarnął i przytulił, takim jakim jestem. I dopiero gdy jestem przekonany, że jestem przyjęty wbrew moim słabościom, dopiero wtedy mogę i ja zaakceptować mojego brata, moją siostrę, wbrew ich słabościom. Nie mogę wymazać ich słabości z mojej pamięci; widzę ich słabości bardzo wyraźnie, wyraźniej niż swoje własne. Ale teraz, wiedząc, że sam jestem przyjęty wbrew mojej niedoskonałości, mam siłę przyjąć bliźniego wbrew jego niedoskonałości.
Tego uczy mnie Ewangelia. To jest jedno z wielu praktycznych zastosowań Ewangelii. Ewangelia naucza, że każdy człowiek, bez względu na to jakie było jego życie, absolutnie każdy, może być zbawiony. W Nowym Testamencie mamy nawet jeden przykład człowieka, który się nawrócił w ostatniej chwili swojego życia. I sam Chrystus zapewnił go tuż przed zgonem, że będzie w Raju! Mamy jeden taki przykład, aby nikt nie popadł w beznadziejną rozpacz, ale tylko jeden, aby nikt nie popadł w lekceważącą zuchwałość.
Zbawienie tylko w Chrystusie
Naturalnie to nie jest wszystko. Ewangelia wyjaśnia na jakiej podstawie Bóg mnie akceptuje. W akceptacji człowieka przez Boga nie ma w ogóle ludzkich wysiłków. Znana chrześcijańska autorka Ellen White, powiedziała, że w ‘śnieżnobiałej szacie sprawiedliwości Chrystusa, utkanej na niebiańskich krosnach, nie ma ani jednej nitki ludzkich zasług’ (Christ’s Object Lessons, s.311). Boża akceptacja człowieka oparta jest całkowicie na zasługach Chrystusa.
Kiedy zastanawiam się nad wydarzeniem Golgoty, widzę, że wspaniały, nieskazitelny, doskonały człowiek był bardzo podle potraktowany, dlatego aby bardzo podły, niedoskonały i skazitelny człowiek – JA – mógł być bardzo dobrze potraktowany. Właśnie to motywuje mnie do pracy, do wysiłków. Tego dokonuje konfrontacja z krzyżem. Bez takiej konfrontacji nie może być prawdziwej służby. Ale jeśli taka konfrontacja nastąpiła, po niej zawsze następuje szczera, prawdziwa służba, już nie motywowana strachem albo przynętą zapłaty, ale wdzięcznością. Tylko taka służba jest ‘przyjemna Bogu’.
Co więcej, wydarzenie Golgoty jest wydarzeniem obiektywnym, historycznym, które miało miejsce poza mną, niezależnie ode mnie. Czy mi się podoba czy nie, czy respektuję to wydarzenie czy też odrzucam je, nie mogę zaprzeczyć, że ono zaistniało w historii ludzkości. Mogę tylko ustosunkować się do tego wydarzenia pozytywnie, lub negatywnie. Zbawienie zależy od naszego wyboru, nie od naszych sukcesów w walce z pokusami.
Jeśli nie rozumiemy, że z Chrystusem, który nas reprezentował, zostaliśmy ukrzyżowani, grzech będzie panować nad nami. Żaden grzech nie może być ukrzyżowany ani w sercu, ani w postępowaniu, jeśli najpierw nie zostanie ukrzyżowany w sumieniu poprzez drogocenną krew Chrystusa. Jeśli wina za grzech nie zostanie usunięta, moc grzechu nie będzie złamana. Grzech przestaje panować nad nami tylko wtedy, kiedy przyjmujemy przebaczenie grzechów (List do Rzymian 6:14). Przez krzyż ‘ktokolwiek zechce’ może przyjść i będzie policzony za sprawiedliwego, ponieważ ‘każdy grzech i bluźnierstwo będzie ludziom odpuszczone’ (Ewangelia św. Mateusza, 12:31)…. ‘a tego, który do mnie przychodzi [powiedział Chrystus] nie wyrzucę precz’ (Ewangelia św. Jana, 6:37).
Jesteśmy zbawieni jedynie z łaski, przyjętej jedynie przez wiarę; to zbawienie jest jedynie w zasługach Chrystusa, a objawione jest przez jedynego nieomylnego nauczyciela prawdy, którym jest jedynie Słowo Boże. W momencie gdy uwierzymy, doskonała sprawiedliwość Chrystusa zostaje nam przypisana i pozostaje z nami po wszystkie dni naszego życia, jeśli tylko z ufnością trzymamy się Go, mimo tego, że często upadamy. Poprzez wszystkie etapy naszej pielgrzymki, jesteśmy zbawieni przez samą wiarę, ale ta wiara nigdy nie jest sama. Nie jesteśmy zbawieni przez wiarę i uczynki, ale przez wiarę, która ma uczynki. (List do Galacjan, 5:6, 6:15, Pierwszy list do Koryntian, 7:19). Nawet w dzień sądu będziemy zbawieni jedynie przez wiarę, chociaż to nasze uczynki potwierdzą realność naszej wiary, wbrew naszej niedoskonałości.
A co z sądem?
Biblia bardzo wyraźnie pisze o sądzie ostatecznym. Jakie światło Ewangelia rzuca na sąd, na tę monumentalną chwilę, kiedy zapada decyzja o naszym wiecznym życiu, albo wiecznym potępieniu?
Mój zacny starszy przyjaciel, Dr. Leon Maszczak, tak mi kiedyś wytłumaczył sąd ostateczny. Leon powiedział, na sądzie pierwsze pytanie, które skierowane jest do każdego człowieka, brzmi: ‘Co ty człowieku zrobiłeś z Chrystusem, jak Go potraktowałeś? Czy przyjąłeś Go za swego zbawiciela, czy nie?’ Jeśli odpowiedź na to pytanie jest: ‘Tak, przyjąłem Go za swego zbawiciela’, wówczas drugiego pytania już nie ma, bo teraz tego człowieka zastępuje Chrystus. A cały wszechświat wie, włącznie z Szatanem, że Chrystus jest doskonały, bezgrzeszny. A więc i ten człowiek jest traktowany jako doskonały i bezgrzeszny. Ale jeśli odpowiedź na to pierwsze pytanie jest: ‘Nie, nie przyjąłem Go za swego zbawiciela’, wówczas jest mnóstwo innych pytań. ‘Czy zawsze i wszędzie zachowałeś pierwsze przykazanie? Czy ani w czynie, ani w słowie, ani w myślach nigdy nie zapomniałeś o pierwszeństwie Boga we wszystkim? A jak zachowałeś drugie przykazanie, trzecie, czwarte… dziesiąte? Czy ani razu nie potknąłeś się?’ Jeśli raz, jeden jedyny raz, ten człowiek zgrzeszył, jest winien śmierci. Bo zapłata za grzech jest śmierć. (List do Rzymian, 6:23). Taki człowiek stoi na sądzie we własnym odzieniu, a prorok Izajasz mówi, że ‘wszystkie sprawiedliwości nasze, [nie niesprawiedliwości, ale wszystkie sprawiedliwości nasze] są jak szata splugawiona (Księga Izajasza, 64:6). Na sądzie ostatecznym człowiek może ostać się tylko przez przyjęcie Ewangelii.
Pewność zbawienia
Naturalnym produktem ubocznym właściwego zrozumienia i przyjęcia Ewangelii jest pewność zbawienia; pokój z Bogiem. Ten kto rozumie Ewangelię, nie polega na sobie, ale na zasługach Chrystusa. Dlatego może być pewny, że te zasługi są doskonałe, a więc i jego zbawienie jest pewne. Taki człowiek, zapytany czy będzie zbawiony, nie patrzy się—szukając odpowiedzi—na siebie, ale na Zbawiciela. I w nim znajduje pokój i ukojenie. Apostoł Jan pisze: „Kto ma Syna, ma...” – nie ‘będzie miał’, ale ‘ma’ „...żywot wieczny’. (Pierwszy list św. Jana, 5:12). Nie bez racji Marcin Luter powiedział, że chrześcijanin jest zawsze grzesznikiem, zawsze pokutuje i jest zawsze w porządku z Bogiem.
Dlatego łatwo można sprawdzić, czy ktoś rozumie Ewangelię czy nie; czy polega całkowicie na sprawiedliwości Chrystusa, czy też częściowo polega na własnych zasługach. Wystarczy zapytać go: ‘Jeśli w tej chwili zakończyłbyś życie, czy jesteś spokojny o to, że zostaniesz obudzony do życia wiecznego?’ Jeśli jesteś o to spokojny, jeśli masz pewność zbawienia to znaczy, że rozumiesz Ewangelię, bo tylko Ewangelia daje tę pewność. Jeśli nie, to znaczy, że polegasz—co najmniej częściowo—na własnych uczynkach i nie rozumiesz Ewangelii.
Nikt nie może mieć pewności zbawienia, jeśli zastanawiając się nad tym zagadnieniem spogląda na siebie. Wtedy bowiem, jeśli tylko ma odrobinę uczciwości, będzie widział słabości, grzechy i niedoskonałość. To zrodzi rozczarowanie i zniechęcenie. Jeśli zaś, rozpatrując tę największą kwestię życiową, skieruje uwagę na Jezusa Chrystusa, doskonałego Zbawiciela, nie będzie miał żadnych wątpliwości. Gdy On go reprezentuje, jest zbawiony.
Gdy spoglądam na siebie, nie widzę żadnej przyczyny, dla której mógłbym być zbawiony, ale gdy ciągle spoglądam na Niego, nie widzę żadnej przyczyny, dla której mógłbym być potępiony!
Czy to już wszystko?
Naturalnie, nieprawdą jest, że człowiek, który raz przyjął Zbawiciela, musi być zbawiony, bez względu na to jak będzie postępował—raz zbawiony, zawsze zbawiony. To jest nieprawda. W słowie Bożym i wśród osób otaczających nas, znajdujemy wiele smutnych przykładów ludzi, którzy kiedyś przyjęli Chrystusa, ale Go odrzucili.
Ktoś zapewne zapyta, jak długo trwa ten proces przyjęcia usprawiedliwienia z łaski przez wiarę?
Ten proces trwa jeden moment! Bo to jest decyzja, to nie jest żadna praca. Usprawiedliwienia doznajemy w chwili, gdy przyjmujemy Zbawiciela. To usprawiedliwienie jest momentalne i stu-procentowe, i okrywa nas przez całe życie, jeśli tylko nie odrzucimy Chrystusa. Usprawiedliwienie czasami nazywamy sprawiedliwością przypisaną, ponieważ Bóg przypisuje nam sprawiedliwość Chrystusa i traktuje nas jako sprawiedliwych, chociaż my wcale sprawiedliwi nie jesteśmy – tak samo jak Chrystusowi przypisane zostały nasze grzechy na Golgocie i Chrystus potraktowany został jako grzesznik, chociaż wcale nie był grzesznikiem.
Ale z usprawiedliwieniem zawsze rozpoczyna się proces uświęcenia, czyli wzrost duchowy na wzór Chrystusa. Ten proces uświęcenia jest stopniowy, trwa całe życie i nigdy nie kończy się. Nigdy nie stajemy się doskonali, stu-procentowo uświęceni. Modlitwa ‘Ojcze nasz’, z prośbą: ‘odpuść nam nasze winy’, zawsze będzie aktualna, aż
do przyjścia Pańskiego. Ten proces uświęcenia czasami nazywamy ‘sprawiedliwością udzieloną’, ponieważ ta sprawiedliwość naprawdę staje się naszym udziałem.
Bardzo ważnym jest rozróżnić pomiędzy usprawiedliwieniem i uświęceniem. Te dwa procesy są nierozłączne, ale różne. Nierozłączne, ponieważ Bóg nikogo nie usprawiedliwia, kto nie daje się Bogu uświęcić. Różne, ponieważ usprawiedliwienie zapewnia nam zbawienie, a uświęcenie jest wynikiem usprawiedliwienia. To pierwsze to korzeń, to drugie to owoc. Nigdy nie na odwrót! Usprawiedliwienie to Boża deklaracja; ‘Ten człowiek jest sprawiedliwy, ponieważ przyjął Chrystusa i Chrystus zastępuje go teraz na sądzie’. Uświęcenie to nasza reakcja na usprawiedliwienie, która uwidacznia się w dobrych uczynkach, czasem większych, czasem mniejszych, i te dobre uczynki potwierdzają, że nasza wiara jest żywa. Ta wiara to ręka, którą sięgamy po zbawienie. Czasem ta ręka jest silna, muskularna, a czasem słabiutka i drży. Ale Bóg szczodrze obdarza każdego, kto wyciąga rękę, każdego kto pragnie. (Objawienie św. Jana, 22:17).
Gotowość na Przyjście Pańskie
My często mówimy o przygotowaniu się na przyjście Chrystusa. Biblia nigdzie nie mówi: ‘Przygotowujcie się’, w formie ciągłej. Biblia mówi: ‘Bądźcie gotowi’, w formie dokonanej. Nie można być częściowo gotowym. Tak jak nie można być częściowo żonatym, a częściowo kawalerem, chociaż niektórzy próbują. Nie ma stanu pośredniego. Ja mogę być albo gotowym, albo niegotowym. Gotowym jest każdy, kto przyjął Chrystusa za swego Zbawcę. Niegotowym jest ten, kto Go nie przyjął. Nie ma pozycji pośredniej.
Zachodzi pytanie, dlaczego ta wspaniała nauka o usprawiedliwieniu przez wiarę, która jest sednem Ewangelii, nie jest powszechnie przyjęta?
Prawdą jest, że Ewangelia nie jest powszechnie przyjęta. Często jest kwestionowana i podważana. Czasami jest nawet zaciekle zwalczana. Jest na to wiele przyczyn.
Jak zacząć?
Aby przyjąć Dobrą Nowinę, musimy najpierw pogodzić się ze Złą Nowiną, a mianowicie, że jesteśmy na wskroś grzeszni i niedostateczni, że ‘wszyscy zgrzeszyliśmy i nie dostaje nam chwały Bożej…’, że ‘wszystkie sprawiedliwości nasze są jak szata splugawiona’… że, ‘nie masz sprawiedliwego ani jednego’. Co gorsze, tak jak lampart nie może odmienić cętek na swojej skórze i Murzyn nie może stać się biały, tak i my nie możemy stać się doskonałymi. (Księga Jeremiasza, 13:23). My nie tylko jesteśmy grzeszni w wyniku tego co robimy, ale również w wyniku tego kim jesteśmy. Nie tylko nasze czyny, ale również nasz stan jest grzeszny. Dlatego zmarłe niemowlę, które nie popełniło żadnego grzechu, też potrzebuje Zbawiciela.
To jest ta Zła Nowina. Z natury nam bardzo trudno się z nią pogodzić. Ale jeśli nie przyjmiemy Złej Nowiny, będzie wprost niemożliwe przyjąć Dobrą Nowinę.
Czasami wydaje się, że Chrystus lansował dwie drogi do nieba—jedną łatwą, drugą trudną. Grzesznikom mówił: ‘ja cię nie potępiam…’, zapewniam cię, że będziesz ze mną w Raju…’, ‘poproś—tylko poproś—i ja ci dam wodę żywota i nigdy pragnąć nie będziesz…’. Chrystus wychodzi naprzeciw, jak ojciec syna marnotrawnego, i oferuje zbawienie tym, którzy wiedzą, że są grzeszni; tym, którzy przyjęli Złą Nowinę.
Ale do innych mówi: Chcesz być zbawiony? Sprzedaj wszystko co masz! Sprzedaj telewizor, łódź motorową i Mercedesa i rozdaj ubogim. Chcesz być zbawiony? Musisz się najpierw na nowo narodzić. Inaczej nie masz szans człowieku, nie masz szans! Tak mówił do tych, którzy nie akceptowali Złej Nowiny o sobie, uważali się bowiem za sprawiedliwych.
Gdy ktoś przychodzi do Boga jak król, odchodzi jak żebrak, ale gdy ktoś przychodzi do Boga jak żebrak, Bóg robi z niego króla, obdarza go królestwem.
Apostoł Paweł pisze, że Ewangelia jest ‘mocą Bożą ku zbawieniu’ (List do Rzymian, 1:16), a Ellen White zaznaczyła, że ‘Szatan nie chce aby nauka o usprawiedliwieniu przez wiarę była jasno prezentowana, wie bowiem, że jeśli ludzie przyjmą ją w pełni, jego moc
będzie złamana’ (Gospel Workers, s.161). W innym miejscu pisze, że duma człowieka przeciwna jest
usprawiedliwieniu z wiary, ponieważ ta nauka ‘obraca dumę ludzką w proch i czyni dla człowieka to, czego nigdy nie mógłby osiągnąć własnymi wysiłkami’ (Testimonies to Ministers, s.456).
Usprawiedliwienie przez wiarę odbiera władzy religijnej oręż zastraszenia, klątwy i potępienia. Uczy bowiem, że każdy człowiek może przyjść do Boga takim jakim jest. Ja nie potrzebuję innego człowieka, który by pośredniczył pomiędzy mną a Bogiem.
Właściwe docenienie Ewangelii
Niektórzy ludzie o dobrych intencjach ale mylnym rozeznaniu, zwalczają usprawiedliwienie przez wiarę w obawie, że ta nauka spowoduje zaniżenie standardu. Ostrzegają, że jeśli zgodzimy się, iż jesteśmy zbawieni jedynie przez wiarę—bez własnych zasług—to zaczniemy lekceważyć przykazania, będziemy igrać z grzechem. Widocznie uważają, że tylko strach przed karą, albo przynęta zapłaty są skutecznym motywem do posłuszeństwa. Owszem, zgodzę się, że są ‘pseudo-chrześcijanie’, którzy twierdzą, że przyjęli Chrystusa i teraz już żadne przykazania ich nie obowiązują. Powołują się na wypowiedź Apostoła Pawła: ‘Nie jesteście pod zakonem, ale pod łaską’ (List do Rzymian, 6:14). Zapominają, że Paweł również pisze: ‘Czy mamy pozostać w grzechu, aby łaska obfitsza była? Przenigdy!’ (List do Rzymian, 6:1,2). To są ludzie, którzy nigdy nie docenili ogromu ofiary złożonej na krzyżu.
Prawdziwy chrześcijanin, który docenił miłość Bożą, raczej wołałby ponieść śmierć, niż popełnić jeden grzech z premedytacją. To nie znaczy, że ten chrześcijanin nie upada wbrew swoim wysiłkom, ale nigdy nie z premedytacją.
Szatan usiłuje sfałszować to co najcenniejsze. Nigdy nie atakuje i nie fałszuje nauk, które są nieważne. Tak jak nikt nie fałszuje banknotów czterdziesto-pięcio dolarowych. Ale pięćdziesięciodolarówki są fałszowane. Tylko nauki ważne i prawdziwe są fałszowane.
Należałoby jeszcze dodać, że jeśli ktoś potrzebuje długich wywodów, aby wytłumaczyć Ewangelię, to zapewne jej nie rozumie. Jezus wyłożył całą Ewangelię w jednym zdaniu: ‘Bóg tak umiłował świat, że dał swojego jedynego Syna, aby każdy – każdy – kto uwierzy, nie zginął, ale żył wiecznie’. (Ewangelia św. Jana, 3:16). Ewangelia to wspaniała nowina, że dobry Bóg kocha złych ludzi… że bezgrzeszny Zbawca grzeszników przyjmuje.
Simone Weil, poważana autorka poezji i prozy, Żydówka, która przyjęła Chrystusa za swego Zbawcę, napisała, że Bóg zorganizował kiedyś randkę ze wszystkimi ludźmi; potajemne spotkanie; zakochany Bóg i cała ludzkość. Mieli się spotkać o wyznaczonym czasie... Anno Domini 31, i na wyznaczonym miejscu... na wzgórzu Golgoty. I Bóg przyszedł na to spotkanie… Tylko ludzkość się nie zjawiła… I Bóg nadal oczekuje… Bóg nadal oczekuje...
Artykuł pochodzi z WIADOMOŚCI POLONII ADWENTYSTYCZNEJ, nr 4/2011
Komentarze