Wersja dźwiękowa:
Audio player will not be visible in the editor.
Do not centre or colour this content, as it will be done automatically.
Ciemność jest tam, gdzie brakuje światła
Średniowiecze często bywa określane jako ciemne wieki. W tym czasie Słowo Boże było ukrywane, tak iż nie oświecało umysłów, aby ludzie mogli odróżnić prawdę od fałszu. Przez wieki Biblia była dostępna wyłącznie w języku łacińskim, który rozumieli i potrafili czytać tylko nieliczni. Co gorsza, prostym ludziom zakazano jej czytania i posiadania w domu. Średniowieczni teolodzy dowodzili, że skoro prawdziwe znaczenie Pisma Świętego może być zrozumiane jedynie przez kler, niemądrym byłoby dopuścić, by Biblia znalazła się w niepowołanych rękach ludzi nieprzygotowanych do jej interpretowania.
Rzymskokatolicyzm nauczał także, że Biblia nie jest pełnym objawieniem Bożym, ale dopiero wraz z tradycją stanowi Słowo Boże. Tak więc wierzenia i praktyki niemające biblijnego uzasadnienia były uważane za równie ważne jak te, które wyraźnie zostały zalecone w Piśmie Świętym. Przykładami takich niebiblijnych wierzeń i praktyk są: modlitwa za zmarłych, kult świętych, kult wizerunków i relikwii, kult maryjny, chrzest niemowląt, wiara w czyściec, wiara w wieczne męki piekielne oraz niebiańską nagrodę za uczestnictwo w pielgrzymkach i świętych wojnach.
Biblijne chrześcijaństwo stało na stanowisku, że tylko Pismo Święte, natchnione przez Ducha Świętego, zawiera wszystkie prawdy potrzebne do zbawienia i chrześcijańskiego życia. Według rzymskiego katolicyzmu podstawą zbawienia i świętego życia jest zarówno Pismo Święte, interpretowane przez Kościół, jak i tradycja.
W miarę wzrostu potęgi papiestwa pogłębiały się duchowe ciemności. Nauka o zbawieniu, jako darze z łaski udzielanym na podstawie wiary w Chrystusa, została usunięta w cień, gdy nacisk przeniesiono na religię skupiającą się na Kościele. Sednem tego systemu stała się wiara, że tylko za pośrednictwem Kościoła można uzyskać niebiańską łaskę. Zabobonni wyznawcy byli uczeni, by upatrywać w kościelnych ceremoniach magicznej mocy służącej zbawieniu nie tylko żywych, ale nawet umarłych. Niemowlęta chrzczono jak najszybciej po urodzeniu, gdyż wierzono, że nowo narodzona dusza przez chrzest zostaje oczyszczona z rzekomego grzechu pierworodnego (wina za grzech Adama). Uczono wiernych, by czcili Maryje i świętych, rzekomo przebywających w niebie, i modlili się do nich, aby ci użyli swoich wpływów, by wymóc na Chrystusie niezbędne łaski. Biblia jednoznacznie określa tego rodzaju wierzenia i praktyki jako niedorzeczne i bałwochwalcze.
Spór o wizerunki
W średniowieczu religia rzymskokatolicka odwoływała się przede wszystkim do zmysłów i zabobonnych wierzeń. Nabożeństwa pełne były ceremonializmu i pompatyczności, nacechowane wizualną przesadą i przepychem, a rytuały spowite były nimbem tajemniczości. Jeszcze przed średniowieczem obrazy (malowidła), posągi, relikwie i ołtarze zaczęły odgrywać istotną rolę w Kościele. Ich celem było uczenie niepiśmiennych i ubogacanie nabożeństwa.
Wzrostowi liczby i znaczenia wizerunków i obrazów towarzyszyło zainicjowanie kultu relikwii i zmarłych świętych. Powszechne stało się pragnienie posiadania przedmiotów kultu. Każdy nowy budynek kościelny musiał posiadać w ołtarzu relikwię, a Kościół dbał o to, by takowych nie zabrakło. Kupcy zaopatrywali w rzekome odłamki krzyża Jezusa, mające ich chronić przed złodziejami. Królowie mieli zęby, kości lub włosy świętych osadzone w rękojeściach mieczów. Chłopów przekonywano podczas lokalnych odpustów, by kupowali krople krwi Chrystusa albo mleka Maryi. Miasta wykradały sobie nawzajem szczątki słynnych świętych, gdyż wierzono, że ich kości posiadają moc uzdrawiania, chronienia przed złem i zbawienia. W VII i VIII wieku te wierzenia doprowadziły do zaciekłych dysput na temat właściwej roli relikwii i obrazów.
Zmiany w obrzędzie wieczerzy Pańskiej
Już w II wieku łamanie chleba, czyli wieczerzę Pańską, zaczęto nazywać eucharystią (dziękczynieniem). Symbole chleba i wina uznawano za święte, mające wyrażać wdzięczność Jezusowi za Jego śmierć na krzyżu. W III wieku w eucharystii pozwalano uczestniczyć już tylko ochrzczonym wyznawcom. Gdy kończyło się ogólnodostępne zgromadzenie, w kościele pozostawali tylko ci wierni, którzy mieli prawo uczestniczyć w szczególnym nabożeństwie. Eucharystia wiązała się więc z odprawieniem do domu części uczestników (łac. dimissio – odesłanie, odprawienie), od którego wzięła się skrócona nazwa msza (łac. missa). Stopniowo msza zastąpiła kazanie, stając się główną częścią nabożeństwa.
W swej niewiedzy i zabobonności wierni uważali mszę za cudowne, magiczne wydarzenie. W IX wieku zaczęto traktować chleb i wino jako coś więcej niż tylko symbole ciała i krwi Chrystusa. Kościół nauczał, że gdy chleb i wino zostają poświęcone przez kapłana, symbole te przemieniają się w rzeczywiste ciało i krew Jezusa. Ta nauka o transsubstancjacji ( zmianie w inną substancję) miała oznaczać, że choć wewnętrzna istota (substancja) uległa przemianie, na zewnątrz pozostawał wygląd zwykłego chleba i wina. Ponadto Kościół uczył, że gdy kapłan podnosi chleb i wino, wówczas ponownie składa w ofierze za grzechy żywych i umarłych, samego Jezusa. Choć Biblia wyraźnie świadczy, że Chrystus został „raz ofiarowany, aby zgładzić grzechy wielu” (Hebr. 9,28). Kościół rzymskokatolicki zaczął nauczać, że jest On ofiarowywany za każdym razem, gdy kapłan odprawia mszę.
W XII wieku zabroniono laikatowi spożywać chleb i pić wino, aby grzeszni ludzie nie skalali chleba swoim dotykiem lub przez nieuwagę nie rozlali krwi Chrystusa. Jedynie kapłanów uważano za dostatecznie świętych, by mogli dotykać i spożywać święte symbole. Wyznawcy przychodzący na mszę mogli się jedynie przyglądać temu, co robią kapłani. A ponieważ msza była odprawiana w języku, którego nie rozumieli, byli oni pozbawieni wiedzy na temat tego rytuału. Tak oto nabożeństwo we wspólnocie, ustanowione przez Jezusa dla podtrzymania społeczności i jedności wierzących z Nim i ze sobą nawzajem, zostało zamienione w tajemniczy obrzęd, w żaden sposób nie służący temu celowi.
Grzech i kara
W średniowieczu Kościół kładł wielki nacisk na grzech i karę, jaką on za sobą pociągał. Najważniejszym czynnikiem w uporaniu się z grzechem była pokuta. Oznaczała ona akt wyrażenia żalu z powodu grzechu oraz wypełnienie pewnych zadanych kar, stosownych do popełnionych wykroczeń. Im wierniej wyznawca oddawał się pokucie, tym krótszy miał być jego przyszły pobyt w czyśćcu. Wierzono, że czyściec jest miejscem, w którym po śmieci przebywają ludzie nie w pełni oczyszczeni z grzechu lub tacy, którzy nie do końca odpokutowali za swoje winy.
Z czasem Kościół dopuścił, by grzesznicy wpłacali pieniądze, zamiast dokonywać aktów pokuty. Te opłaty nazywano odpustami. Nabywca odpustu mógł zadecydować, jak go wykorzysta. Mógł przeznaczyć go dla siebie albo dla zmarłych bliskich, którzy przypuszczalnie przebywali w czyśćcu i z utęsknieniem wyczekiwali pomocy.
Praktyka udzielania odpustów opierała się na katolickiej nauce o gromadzeniu zasług w niebie. Owo gromadzenie zasług było wynikiem tego, iż Chrystus i święci dokonali więcej dobrych uczynków, niż sami potrzebowali. Kapłani mogli czerpać z tego ogromnego duchowego skarbca, by pomagać wierzącym, którzy nie posiadali dostatecznej ilości własnych zasług.
Sprzedaż odpustów przynosiła ogromne zyski. Pieniądze płynęły do skarbnicy papieskiej i służyły podtrzymaniu królewskiej wystawności na papieskim dworze. Jakże tragiczne jest to, iż Kościół rzymskokatolicki zaspokajał swą żądzę bogactwa, rzekomo sprzedając zbawienie. Pomimo powszechnie panującej nędzy i konieczności ciężkiej pracy, ludzie wydawali ostatnie pieniądze w nadziei, że zapewnią niebo sobie i swoim bliskim.
Jak dobrym trzeba się stać, by zostać zbawionym?
Istnieje uderzające podobieństwo między Żydami w czasach Chrystusa i Kościołem rzymskokatolickim w średniowieczu. Potępiając żydowskich przywódców za to, iż unieważniają „słowo Boże przez swoją naukę” (Mar. 7, 13), Jezus powiedział, że ich nabożeństwo jest daremne, bezwartościowe, gdyż głoszą „nauki, które są nakazami ludzkimi” (Mat. 15, 9). Tylko Chrystus zbawia, a zatem Kościół powinien kierować grzeszników do Niego i tylko do Niego. Podobnie jak Żydzi, Kościół powszechny zwracał uwagę na zewnętrzną wystawność, dobre uczynki i rzekomą świętość jako sposób uzyskania zbawienia i akceptacji u Boga. Zamiast wywyższać osobę Jezusa i Jego doskonałe dzieło zbawienia łaskawie ofiarowane wszystkim ludziom. Kościół wywyższył program składający się z czynienia, działania i usiłowania. Były to jednak elementy daremne i bezsensowne, gdyż nigdy nie mogły doprowadzić do zamierzonego celu.
Rzymski katolicyzm uznawał grzech za najważniejszy problem człowieka, ale nie głosił jego biblijnego rozwiązania. Biblia uczy, że zbawienie i boska akceptacja są oparte wyłącznie na dziele Chrystusa dokonanym dla nas. Gdy przyjmujemy Jezusa jako Zbawiciela, zostajemy uznani przez Boga za sprawiedliwych i usprawiedliwieni przez Niego dzięki sprawiedliwości Chrystusa, naszego zastępcy. W odpowiedzi na wiarę grzesznika w Jezusa, Bóg przypisuje mu doskonałą sprawiedliwość. Przyjmujemy ją w darze. Dlatego wierzący ufa zasługom Zbawiciela, a nie własnym. Wynikiem tego jest życie w posłuszeństwie dzięki odnawiającej mocy Ducha Świętego – życie będące wyrazem wdzięczności za zbawienie otrzymane z łaski Bożej.
Biblia kieruje grzesznika ku górze, ku sprawiedliwości Chrystusa. Rzymski katolicyzm skupia się na tym, co wewnętrzne, na rzekomej wewnętrznej duchowej wartości. Kościół powszechny naucza, że przez usprawiedliwienie Bóg wlewa w wierzącego uświęcającą łaskę (nadnaturalną moc). Tchnięta w człowieka łaska uzdalnia go do stawania się dość sprawiedliwym, by mógł zasłużyć na Boże przebaczenie i akceptację. W tym systemie sprawiedliwość, która zbawia, zostaję osiągnięta dzięki Duchowi Świętemu rozwijającemu w człowieku wewnętrzną dobroć. Jednak powszechnie wierzono, że w ciągu swego życia przeciętny człowiek nie jest w stanie osiągnąć wystarczającej dobroci, która kwalifikowałaby do nieba. Dopiero po śmierci, w czyśćcu, może osiągnąć zupełną czystość, która pozwoli mu znaleźć się przed obliczem Boga. Ponieważ proces zbawienia nie był kompletny przed doświadczeniem czyśćca, katolicy żyli w leku i niepewności. Nie mieli radości, jaka staje się udziałem tych, którzy swoją pewność zbawienia pokładają w Chrystusie.
Kościół i sakramenty
W średniowieczu dokonano tragicznej w skutkach zmiany. Prawda o zbawieniu z łaski przez wiarę została zastąpiona fałszywą nauką, iż zbawienie osiąga się przez kościelne rytuały, które uznano za święte przekaźniki, służące udzielenia zbawienia wierzącym, i nazwano sakramentami (łac. sacramentum = zaprzysiężenie, zobowiązanie). W roku 1150 oficjalnie przyjęto w Kościele siedem sakramentów i ustalono, że mogą one być udzielane wyłącznie przez kapłana. Do sakramentów zaliczono m.in: chrzest ( w wieku niemowlęcym), eucharystię, pokutę i namaszczenie chorych. Od kołyski aż poza grób Kościół dyktował ludziom, jak mają żyć na ziemi, i decydował, gdzie znajdą się w wieczności.
Według katolików zbawienie było osiągane w następujący sposób: wierzący – Kościół (sakramenty) –Jezus – Bóg Ojciec.
Biblijni chrześcijanie rozumieli dar zbawienia w inny sposób: wierzący – Jezus (Jego łaska) – Bóg Ojciec.
Biblia świadczy, że jest tylko „jeden (...) pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” (1 Tym. 2,5). Uderzająca różnica między tymi dwoma modelami polega na tym, że w filozofii katolickiej wierzący może przyjść do Jezusa wyłącznie za pośrednictwem Kościoła (sakramentów). Natomiast Biblia uczy, że każdy wierzący może osobiście i bezpośrednio przybliżyć się do Ojca dzięki Jezusowi.
Ruchy protestacyjne
Pod koniec średniowiecza działały liczne ruchy religijnego protestu, takie jak Waldensi, które odważyły się sprzeciwić władzy Kościoła powszechnego, jego niezmiernemu bogactwu i niebiblijnym naukom. Gdy protestowały przeciwko zbytkowi i bogactwu papiestwa, głosząc potrzebę radykalnego ubóstwa, były postrzegane przez rzymski Kościół jako destrukcyjne i niebezpieczne. W tamtych czasach przekonań religijnych nie uważano za osobistą sprawę ani nie pozwalano nikomu sprzeciwiać się ustalonym zwyczajom religijnym i władzy Kościoła.
Waldensi byli zwolennikami Piotra Waldo, byłego zamożnego kupca z Lyonu. Około roku 1176 Waldo sprzedał swoje dobra i rozdał pieniądze ubogim. Jego naśladowcy nazwali się ubogimi, ale wkrótce zaczęto ich nazywać waldensami. Ich zasadniczym celem było żyć zgodnie z chrześcijańską wiarą wyrażoną w ewangelii i naśladować Jezusa tak, jak czynili to apostołowie. Istnieją dowody na to, że niektórzy waldensi świętowali sobotę.
Ubrani w prostą wełnianą odzież, boso wędrowali ze wsi do wsi, z miasta do miasta i wygłaszali publiczne kazania. Najbardziej gniewało kler rzymski to, że prości mężczyźni i kobiety przemawiali publicznie i rozpowszechniali Pismo Święte.
Szczyt papieskich prześladowań
Przed kilkoma laty w niewielkim miasteczku w Lombardii (Włochy) dokonano dziwnego odkrycia. W starym sklepie z antykami ktoś zauważył mały drewniany krucyfiks z ukrytym wewnątrz sztyletem. Co za paradoks! Krzyż – symbol zbawienia, zawierający miecz – symbol śmierci i zagłady. Jakże trafna jest to ilustracja postępowania Kościoła katolickiego wobec oponentów. Pod koniec średniowiecza rzymskokatolicyzm w coraz większym stopniu miał do czynienia z dysydentami ( łac. dissidentis = nie zgadzający się), którzy byli nie tylko uzbrojeni w prawdy biblijne, ale także przygotowani na ryzyko związane z ich głoszeniem. Zamiast uznać swoje błędy czy zaangażować się w dialog, Kościół powszechny po prostu wdrożył agresywną kampanię mającą na celu zdławienie wszelkiej opozycji.
Papież Innocenty III (1198-1216), uważany za najsilniejszego papieża, jaki kiedykolwiek władał Kościołem, niezwłocznie oznajmił światu, iż nie będzie tolerował żadnego sprzeciwu. Wszyscy, których Kościół oskarżył o trwanie w błędzie, otrzymali papieskie zapewnienie, iż „Kościół rzymskokatolicki nigdy nie zbłądził i zbłądzi na wieki”.
Główną bronią papiestwa, służącą rzuceniu chłopów, szlachty i królów na kolana, były kary duchowe. Należała do nich ekskomunika ( łac. excommunicatio – wyłączenie ze społeczności), która wyłączała ludzi z Kościoła i pozbawiała ich sakramentów rzekomo niezbędnych do zbawienia. Ponadto takim osobom nie wolno było zawrzeć żadnej prawnie obowiązującej umowy ani objąć publicznego urzędu. Ekskomunika wzbudzała przerażenie wśród wiernych. Drugą bronią w papieskim arsenale był interdykt ( łac. interdictum = zakaz, nakaz) – ekskomunikowanie całego narodu. Papież Innocenty III osiemdziesiąt pięć razy skutecznie posłużył się groźbą lub wprowadzeniem interdyktu w swoich działaniach przeciwko nieskłonnym do współpracy książętom i szlachcie.
W 1215 roku papież zwołał Sobór Laterański IV, który obradował w Rzymie. Był najliczniejszym ze wszystkich, jakie się dotąd odbyły na Zachodzie. Uchwalono powszechne potępienie waldensów i nałożenie kary na tych, którzy odmówią okazania pokuty. Kościół liczył na dominikanów i franciszkanów w przeciwdziałaniu wszelkim grupom określanym jako heretyckie, ale starania tych dwóch zakonów przynosiły niezadowalające efekty. Aby zintensyfikować działania w tym kierunku i podnieść ich skuteczność, w roku 1229 powołano inkwizycję, na czele której stanęli dominikanie.
Inkwizycja była rzymskokatolickim sądem, który miał na celu przede wszystkim oczyszczenie Kościoła z wszelkiej herezji. Każdy podejrzany o to przestępstwo był stawiany przed trybunałem złożonym z dominikańskich zakonników. Niejednokrotnie procesy inkwizycyjne ciągnęły się latami, a oskarżeni byli w tym czasie przetrzymywani w więzieniu. Mnisi przesłuchiwali podejrzanych, a jeśli odkryli jakieś heretyckie poglądy, domagali się ich porzucenia i publicznego przyznania się do błędu.
Jeśli podejrzany nie wyrzekł się swoich poglądów, zmuszano go do tego torturami – zazwyczaj skutecznie. Torturom nie poddawano jedynie kobiet w ciąży. Podsądnemu nie wolno było utrzymywać kontaktu z bliskimi i przyjaciółmi ani korzystać z pomocy adwokatów. Jeśli przez dłuższy czas, nawet za pomocą tortur, nie udawało się wymusić żądanego wyznania, oskarżony był wydawany władzom świeckim, które wykonywały na nim egzekucję, zazwyczaj przez spalenie na stosie. Setki tysięcy ofiar poddano torturom i spalono tylko dlatego, że nie chciały się zgodzić z wierzeniami i praktykami Kościoła rzymskokatolickiego.
Wierne ostatki
Ellen G. White napisała: „W każdym wieku istnieli świadkowie Boży, posiadający wiarę w Chrystusa jako jedynego pośrednika między Bogiem a ludźmi, uważający Biblię za jedyną regułę życia i świętujący sobotę jako prawdziwy dzień odpoczynku”. Dzięki niech będą Bogu za rozproszone grupki odważnych, wiernych chrześcijan, którzy pomimo prześladowań i groźby śmierci zachowali światło Bożej miłości i łaski w ciemnych wiekach średniowiecza!
c.d.n.
Komentarze