Wersja dżwiękowa:
Audio player will not be visible in the editor.
Do not centre or colour this content, as it will be done automatically.
MODLITWA ODDECHEM DUSZY
„I rzekł do nich: Któż z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: ‘Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, albowiem przyjaciel mój przybył do mnie, będąc w podróży, a nie mam mu co podać.’ A tamten z mieszkania odpowie mu: ‘Nie naprzykrzaj mi się, drzwi już są zamknięte, dzieci moje są ze mną w łóżku, nie mogę wstać i dać ci.’
Powiadam wam, jeśli nawet nie dlatego wstanie i da mu, że jest jego przyjacie- lem, to dla natrętctwa jego wstanie i da mu, ile potrzebuje.
A ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; ko-łaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajdu-je, a kto kołacze, temu otworzą.
Gdzież jest taki ojciec pośród was, który, gdy syn będzie go prosił o chleb, da mu kamień? Albo gdy będzie go prosił o rybę, da mu zamiast ryby węża? Albo gdy będzie go prosił o jajo, da mu skorpiona? Jeśli więc wy, którzy jesteście źli, umiecie dobre dary dawać dzieciom swoim, o ileż bardziej Ojciec niebieski da Ducha Świętego tym, którzy go proszą.” (Ew. Łuk. 11,5-13)
Na temat modlitwy powiedziano i napisano bardzo dużo. Modlitwa stała się tematem dla poetów, pisarzy, filozofów oraz teologów. Pismo Święte poświęca dużo miejsca modlitwie. Co więcej, spore części Biblii zawierają modlitwy pojedynczych osób jak i grup ludzkich. Większość psalmów to modlitwy dziękczynne, pochwalne, błagalne i pokutne. W literaturze religijnej spotykamy różne określenia, różne definicje modlitwy. Najczęściej określa się modlitwę jako rozmowę z Bogiem, jako oddech duszy. Człowiek, jako stworzona istota cielesno-duchowa, szuka kontaktu z Bogiem, swoim Stworzycielem. Myśl tę wyraził bardzo pięknie Ojciec Kościoła, Augustyn. W książce p.t. ‘Wyznania’ zwracając się do Boga, napisał: „Stworzyłeś nas, Panie, z nakierowaniem na Siebie i serce nasze tak długo jest nie-spokojne, dopóki nie spocznie w Tobie.” Szczęśliwi ludzie, którzy tak czują i myślą i nie usiłują zaspokoić tego pragnienia żadnymi przyziemnymi namiastkami. Apostoł Paweł kiedy przemawiał na Areopagu zwiastował mieszkańcom Aten o tym Bogu, który „Z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, żeby szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas.” (Dz.Ap. 17,26.27).
A jednak z szukaniem Boga nie jest tak, jakby się wydawać mogło. Bóg chce abyśmy nie tylko Go szukali, ale przede wszystkim miłowali „z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej...” (Ew. Łuk. 10,27). Jednakże po upadku w grzech człowiek odwrócił się i odszedł od Boga, a nawet starał się przed Nim ukryć. Zgodnie z zapisem z Pierwszej Księgi Mojżeszowej to Bóg wyszedł z inicjatywą szukania człowieka wołając na Adama: „Gdzie jesteś?” (3,9). Na tym właśnie polega główna różnica pomiędzy Chrześcijaństwem a innymi religiami świata, w których człowiek stara się znaleźć Boga i zbliżyć się do niego. Judaizm i Chrześcijaństwo są religjami objawionymi. Bóg Pisma Świętego objawił się i objawia się człowiekowi na różne sposoby, przychodzi do niego.
Pastor Herman Gockel, w swojej książce p.t. „My Hand in His” zilustrował tę prawdę pewnym wydarzeniem jakie miało miejsce w zalesionych górach północno-zachodniej części Stanów Zjednoczonych. „Wczesną zimą zgubił się pięcioletni chłopiec. Mieszkańcy osiedla oraz pracownicy Parku Narodowego rozpoczęli gorączkowe poszukiwania na zboczu góry zaglądając do każdej jaskini, za każdy pień przewróconego drzewa, w każdą rozpadlinę skalną. Nadeszła noc. Zaczął padać śnieg przykrywając posłanie lasu puszystym białym puchem. Niestety, chłopca nie udało się znaleźć.
Następnego poranka ojciec chłopca, zmęczony całonocnym poszukiwaniem, potrącił stopą coś, co wyglądało na mały pień leżący obok ścieżki. Ale gdy śnieg osunął się na ziemię, podniósł się z niej mały chłopiec, który, przeciągając się i ziewając, zawołał na widok ojca: ‘Nareszcie cię znalazłem, tatusiu!’
I kto tu kogo znalazł? Mały Bobby mógł zawołać w swoim podekscytowaniu: ‘Nareszcie cię znalazłem, tatusiu!’ Ale krwawiące serce dorosłego mężczyzny wiedziało, iż to właśnie on – a nie Bobby – szukał przez całą noc i znalazł zagubionego malca.
Ludzie mówią czasem o znalezieniu Boga. W uczonych słowach mówią o pragnienu za Bogiem, o poszukiwaniu pewności i o odnalezieniu boskiej istoty. Ale to my zgubiliśmy się, a nie Bóg. To nie my znaleźliśmy Boga, lecz On znalazł nas. W piętnastym rozdziale ewangelii według Św. Łukasza, który jest najbardziej znanym i lubianym rozdziałem ewangelii, to owca się zgubiła, a nie pasterz; moneta, nie kobieta; syn marnotrawny, a nie jego ojciec.
Jeżeli dzisiaj jesteśmy członkami Kościoła Chrystusowego, to nie stało się to dzięki naszej decyzji. Decyzja należała do Boga, który nas znalazł na zewnątrz i przyprowadził do środka.
Jeśli ktokolwiek miałby prawo powiedzieć, iż ‘znalazł Boga’, tym człowiekiem powinien być Reformator Kościoła, Marcin Luter. Tymczasem Luter powiedział coś zupełnie innego. Oto co czytamy w objaśnieniu trzeciego artykułu Apostolskiego wyznania wiary: „Wierzę, że ani przez własny rozum, ani przez siły swoje w Jezusa Chrustusa, Pana mego, uwierzyć ani z Nim połączyć się nie mogę, ale że mnie Duch Święty przez Ewangelię powołał...” To nie Marcin Luter znalazł Boga. Bóg znalazł go poprzez Ducha Świętego, który posłużył się Słowem Bożym i uczynił go dziedzicem niebios.
Kiedy zastanawiamy się nad cudem Bożej miłości objawionej w Ewangelii zbawienia, dziękujmy Mu za wyjście ciemną nocą i przyprowadzenie nas do światła i ciepła świętej wiary naszej.
Jeśli dzisiaj czujemy się bezpieczni pod opieką naszego Pasterza, to tylko dlatego, iż Bóg Ojciec już w wieczności widział nas pogrążonych w ciemnościach grzechu i zadecydował że powinniśmy się znaleźć w Jego bezpiecznej owczarni.
Cała odległość pomiędzy Bogiem i człowiekiem została pokonana przez Boga. Jeżeli dzisiaj nie jesteśmy zagubieni w tym świecie, to tylko dlatego , że Bóg nas znalazł. „Na tym polega miłość”, pisze Apostoł Jan, „że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował...” (1 Jana 4,10).” (H.W. Gockel, My Hand in His, p. 12)
Naturalnie, jako ludzie odnalezieni przez Boga i obdarowani wiarą w Syna Jego, Pana i Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa, mamy pragnienie rozmawiania z Nim w modlitwie, tak jak dzieci chcą rozmawiać ze swymi rodzicami. Fragment przytoczonej na wstępie ewangelii zaczyna się od prośby uczniów skierowanej do Pana Jezusa: „Panie, naucz nas modlić się, jak i Jan nauczył uczniów swoich.” (w. 1). Zwyczajem rabinów żydowskich było nauczenie swoich uczniów prostej modlitwy, jaką mogliby się posługiwać na codzień. Jan Chrzciciel postąpił podobnie wobec swoich uczni. Toteż pewnego dnia, gdy Pan Jezus się modlił i zakończył modlitwę, uczniowie Jego poprosili Go o to samo. Odpowiadając na ich prośbę, Pan Jezus dał im wzór modlitwy, która stała się najważniejszą modlitwą całego Chrześcijaństwa. „Ojcze nasz” jest modlitwą obejmującą wszystkie najistotniejsze potrzeby człowieka. Z siedmiu petycji modlitwy Pańskiej pięć dotyczy spraw duchowych, jedna spraw duchowych i fizycznych, a jedna odnosi się do naszych potrzeb cielesnych. Marcin Luter nazwał modlitwę Pańską ‘największym męczennikiem’, gdyż jest ona zmawiana bezmyślnie każdego dnia miliony razy. Jakże trafne jest to określenie. Dlatego starajmy się usilnie myśleć o tym, co wypowiadamy w tej przebogatej, pięknej modlitwie.
Aby lepiej wytłumaczyć Swoim uczniom na czym polega modlitwa i jak należy się modlić, Pan Jezus posłużył sie podobieństwem o człowieku, który będąc w potrzebie udał się z prośbą o pomoc do swego przyjaciela. Otóż późną nocą odwiedził go przyjaciel będący w podróży. Przyjaciel ten był głodny, a człowiek, którego odwiedził nie miał ani kawałka chleba aby go nakarmić. Dlatego udał się on do swego przyjaciela, ażeby pożyczyć chleba. Była północ i, jak się można było spodziewać, przyjaciel ów już dawno temu zasnął wraz ze swą rodziną. Obudzony pukaniem do drzwi, nie miał zamiaru wstawać z łóżka by pożyczyć swemu przyjacielowi potrzebny mu chleb. Gdy jednak ten nie przestawał prosić i pukać, wstał i dał mu tyle chleba, ile potrzebował. Przez to podobieństwo Pan Jezus chce nam powiedzieć, że mamy Przyjaciela, do którego możemy zawsze przyjść, o każdej porze i z każdą sprawą. Także ten, kto nie ma żadnego przyjaciela, ma Przyjaciela w Bogu, który jest bliski każdemu z nas jak sąsiad z przypowieści.
Pan Jezus jednak nie poprzestal na przyrównaniu Boga do przyjaciela. Bóg jest więcej niż przyjacielem. On jest naszym Ojcem. Dlatego od tych słów: „Ojcze nasz...” zaczyna się modlitwa Pańska. Tak, jak rodzice mają na względzie dobro swych dzieci i nie odmawiają im niczego, co jest dla ich dobra, tak samo nasz Ojciec niebieski zaspokaja nasze potrzeby duchowe i cielesne. Są prośby, których Bóg nie może spełnić, a to właśnie dlatego, że jest naszym Ojcem. Nie dlatego, żeby to było niemożliwe, lecz ponieważ byłoby to dla nas szkodliwe i mogłoby się stać przyczyną nieszczęścia. Przypomina mi to historię ojca, którego mały synek prosił aby pozwolił mu bawić się brzytwą. Ojciec wiedział, czym mogłoby to się skończyć, ale malec nie ustępował pomimo, iż ojciec mu tłumaczył jak ostra i niebezpieczna jest brzytwa. Gdy słowa ojca nie przekonywały , mały zaczął płakać i wrzeszczeć by wymusić na ojcu swoją prośbę. Ojciec w końcu ustapił i dał chłopcu to, o co prosił. Nie trzeba było długo czekać ażeby malec się skaleczył. Wówczas szybko upuścił ostry przyrząd i więcej już go nidgy nie dotknął.
Gdy zapytalibyśmy kogoś czy Bóg zawsze odpowiada na nasze modlitwy, to otrzymalibyśmy zapewne odpowiedź przeczącą. Tymczasem należy stwierdzić, iż Bóg zawsze odpowiada na nasze modlitwy, tylko odpowiedź ta nie zawsze musi być pozytywną. ‘Nie’ również jest odpowiedzią, gdy taka jest potrzeba. Odpowiedzią na naszą prośbę może być ‘tak’, ‘jeszcze nie teraz’, ‘nie’ oraz ‘mam dla ciebie coś innego’. Nasz Ojciec niebieski wie lepiej, czego potrzebujemy i co dla nas jest dobre. Często ma dla nas coś lepszego niż to, o co prosimy. A przede wszystkim czeka, żebyśmy Go prosili o dar Ducha Świętego. To jest właściwie jedyna prośba, jakiej Bóg nigdy nie odmawia. Pan Bóg nie spełnia każdej prośby, ale słyszy każdą modlitwę i nigdy nie daje kamienia zamiast chleba, ani węża zamiast ryby, ani skorpiona zamiast jajka. To my – niestety – często tak czynimy, chociaż może nieświadomie i bezwiednie. Jeżeli nie podajemy dalej tego, co Bóg nam daje, dajemy kamienie. Chrystus zawsze daje chleb. Wszystko, cokolwiek daje jest chlebem. Kto szuka u Niego, znajduje to, co jest mu potrzebne do życia i zbawienia. Kto Jego prosi, ten nie przejdzie do wieczności nędzny i godny politowania. Kto do Jego drzwi puka, nie będzie daremnie prosił: ‘Panie, otwórz mi!’ A jeżeli Ojciec niebieski daje tylko dobre rzeczy, „o ileż bardziej... da Ducha Świętego tym, którzy go proszą.” (w. 13).
Nie zapominajmy, że modlitwa to nie tylko prośba o spełnienie naszych pragnień lub zaspokojenie naszych potrzeb. To nie tylko błaganie o pomoc, gdy znajdziemy się w niebez- piecznej lub trudnej sytuacji. Modlitwa to także wysławianie Boga, oddawanie Mu chwały i czci za Jego wierność i łaskę, to dziękowanie Mu za Jego miłość i dobroć okazywane nam na codzień, a szczególnie za zbawienie darowane nam w Synu Jego Jezusie Chrystusie. Czy nie za dużo prosimy a za mało dziękujemy w modlitwach naszych? Ktoś powiedział, że jeżelibyśmy więcej dziękowali Bogu, to mielibyśmy mniej powodów do narzekań. Idźmy więc za przykładem wielu mężów Bożych wraz z Apostołem Pawłem i dziękujmy Bogu za wszystko z całego serca (Do Kol. 2,7).
Komentarze