Wersja dźwiękowa:
Audio player will not be visible in the editor.
Do not centre or colour this content, as it will be done automatically.
Maria Jadwiga Bartosik urodziła się Wandzie i Józefowi Świerczek, 21 września 1961 r. w Bielsku Białej. Maria miała czworo rodzeństwa; siostrę Krysię i trzech braci: Staszek, Czesiu i Henryk – wszyscy mieszkają w Polsce. Maria wychowała się na wiosce Rybarzowice.
W roku 1980 Maria poślubiła w Austrii swego ukochanego męża Janusza Bartosik. W roku 1982 urodziło się im jedyne dziecko Kornelka. Końcem tego roku, ta malutka rodzina emigrowała do Australii rozpoczynając nowy rozdział swego życia. Maria była członkiem Polskiego Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w Dandenongu. Początkowo zamieszkali przy kościele ADS jako gospodarze, zanim przenieśli się do własnego domu w Dandenong.
Mama była wspaniałą kucharką. Pełna wyrzeczeń nie bała się wyzwań jakie stawały na Jej drodze. Tak wiele nauczyłam się od Niej. Otrzymałam wiele przepisów, ale nawet gdy śledziłam dokładnie Jej przepisy, to moje potrawy nie były tak smaczne jak Jej. Gdy byłam dzieckiem Mamusia była częścią w Pathfinders. Wraz z innymi ciociami przygotowywała posiłki dla dzieci. Te radosne i pełne przygód wspomnienia, zostaną na zawsze w mojej pamięci.
Moja Mama lubiła udawać się nad morze i po prostu siedzieć na ławeczce lub w ciszy oglądać piękne roztaczające się widoki. Lubiła chodzić na spacery z koleżankami, Jej ulubiony kolor - to kolor różowy. Lubiła chodzić po sklepach, a szczególnie wtedy gdy znalazła coś dobrze przecenione. Jej ulubiony artysta-muzyk – to Andre Rieu. Szczególnie podczas choroby mówiła – ta muzyka daje mi pokój i relaks. Kochała muzykę klasyczną.
Mama była moją inspiracją i przykładem, zawsze umiała dojrzeć tą lepszą stronę, zawsze pozytywna pomimo trosk i smutku. Nauczyła mnie spolegać na tym co mam, a nie na tym czego mi brak. Zawsze stawiała potrzeby innych przed swoimi, nawet w tych drobnych rzeczach. Oddając ten przysłowiowy grosik, który posiadała, aby pomóc innym, mówiła :”przyjdzie taki dzień, gdy ktoś ci pomoże – może otrzymasz kiedyś coś, gdy się tego nie będziesz spodziewać”. Umiała współczuć, troskliwa, hojna, a co najważniejsze posiadała mocną wiarę i pokładała nadzieję w Bogu.
Po raz pierwszy Mama usłyszała diagnozę lekarską w roku 2008, we wrześniu w Sandringham Szpitalu – to Non-Hodkin’s Lymphoma. Po operacji na kręgosłup i otrzymaniu radio i chemioterapii, nastąpił stan remisji.
Choroba jednak powracała kilka razy do mózgu, na oko, do kręgosłupa i szyi. Mama w walce z rakiem stosowała ortodoksyjne i naturalne leczenia. Każdy powrót do Alfred Hospital na dział onkologii, przyjmowała pozytywnie, mówiąc „jestem na 7 piętrze w apartamencie i spoglądam na piękne niebo nad miastem”. Nigdy nie narzekała, zawsze pogodna. Mówiła również – „ wszystko kończy się dobrze, nawet wtedy jeżeli tego nie widzisz w tym momencie, Bóg jest zawsze z nami.
Mama była wielkim bojownikiem. Co ważniejsze akceptowała każdą drogę jaką Bóg dla Niej wybrał; miała pokój, nadzieję zbawienia i ufność w Panu. Ulubione wiersze z Biblii, to Psalm 23 „Pan jest Pasterzem moim”. On był Jej pocieszycielem. Pomimo bólu i cierpień, zawsze powtarzała – „jest OK, wszystko będzie dobrze”. Z żalem Mamusia odeszła w niedzielę 10 lipca 2011 r. w McCulloch Hospicjum, Clayton, o godz. 15.43. Nigdy nie zapomnę te trzy ostatnie słowa „I love you” (kocham ciebie) i delikatne, kochające całusy.
Dziękuję za te trzy lata spędzone z Mamą. Pragnęłyśmy udać się w podróż do Polski razem, ale wdzięczna jestem za te jakże drogocenne chwile spędzone z Nią. Ukochana siostra Krysia odwiedziła nas w ubiegłym roku, z czego Mama była bardzo szczęśliwa i wdzięczna za taką możliwość spędzenia czasu razem z nią. Były one najlepszymi przyjaciółkami pomimo tak wielkich odległości, które ich dzieliły.
Odeszła z tego świata za wcześnie, tak młoda i tak kochająca życie. Ja wiem, że znalazła pokój w naszym Panu Jezusie Chrystusie, a teraz odpoczywa Obj. 21,4. „I otrze Bóg wszelką łzę z oczu ich, śmierci więcej nie będzie, ani smutku, ani płaczu...”. Nie wiem czy sobie poradzę bez Ciebie. Tak bardzo mi Ciebie brak, że słowa nie są w stanie wyrazić co czuje moje serce. Mocno wierzę, że to obecność Boża dała Jej pokój i siłę by przezwyciężyć ból, gdy w tych ostatnich momentach przed odpoczynkiem powiedziała – „kocham ciebie” i usłyszała moją odpowiedź – „kocham Ciebie także i już wkrótce ujrzymy się w niebie, Pan jest zawsze z Tobą” .
Wszystkim, którzy pomagali mojej Mamusi i naszej rodzinie, a każdy z Was indywidualnie wie, o kim mówię – lista jest długa. Rodzino, przyjaciele, koledzy z pracy, bracia i siostry z kościoła – duże dzięki i błogosławieństwa ślę Wam za wsparcie i pomoc. Mama była tak bardzo wdzięczna za tak wiele, a dla mnie osobiście to była wielka pomoc w tym tak trudnym czasie.
Sprawia mi to wielką przyjemność podzielenie się tymi wspomnieniami z każdym z Was. Miałam najlepszą z matek na świecie, piękny kwiat, anioł, nasz promyk słońca. Śpij spokojnie Mamusiu; pamięć o Tobie nie zginie na zawsze. Kocham Cię na zawsze. Wyczekuję dnia, w którym ponownie będziemy razem w przepięknym niebie w górze. Co to będzie za radość. Życie w wieczności...
Mama była kochaną matką, żoną, siostrą i przyjacielem. Tato, Mick i ja kochamy Cię bardzo i dziękujemy za wszystko co dla nas czyniłaś. Doceniamy to ogromnie.
Żegnaj Mamo, odpoczywaj w pokoju – będzie to krótka drzemka.
Kocham Cię, Kocham Cię bardzo. Do zobaczenia w niebie...
Komentarze
Osiągnął sukces ten, kto żył dobrze, śmiał się często i bardzo kochał ; kto cieszył się podziwem i miłością dobrych ludzi ; kto znalazł swoje miejsce i wykonał swoje zadanie ; kto opuścił świat , zostawiwszy go odrobinę lepszym , niż zastał ...
Marysia wiedziała że : - żyć to znaczy otworzyć całe swoje serce drugiemu człowiekowi - oddać się bez reszty tym którzy tego potrzebują : dać im radość swoich oczu, ciepło swoich słów, pomoc swoich rąk. Dziękujemy ci za to że umiałaś żyć.