W Kościele | Wydane 2009/10/15

Kreacjonizm kontra ewolucjonizm

Nadgorliwy uczeń Darwina

Hitler - wzorcowy ateista

Rok 2009 ogłoszono Rokiem Darwina. Z tej okazji media wychwalają pod niebiosa brytyjskiego uczonego i jego spuściznę. Może warto wyłamać się z tego chóru zachwytów i przypomnieć, do czego doprowadził ewolucjonizm po przekroczeniu bram uniwersytetów. Takim ewolucjonizmem zastosowanym w przktyce był właśnie hitleryzm.
Wkładem Darwina do nauki było spostrzeżenie, że świat jest areną walki o przetrwanie, w której zwyciężają silniejsi. Silniejszy samiec pokonuje słabszego i to on zapładnia samice, a słaby umiera bezpotomnie. Silniejszy gatunek zajmuje niszę ekologiczną, w której dotąd próbował żyć gatunek słabszy. I słabszy gatunek wymiera.
Człowiek poddany jest takim samym regułom walki o byt jak zwierzęta. Nie ma żadnego obiektywnego dobra i zła. Żadnego Boga, do którego można by dążyć i doskonalić się. Nie ma w ogóle pojęć lepszy - gorszy. Są tylko lepiej i gorzej przystosowani. Przystosowanie dotyczy zarówno jednostek, jak i grup wyposażonych w te same geny. W przypadku grup ewolucjoniści mówią o „doborze krewniaczym" i „ altruizmie krewniaczym".
Głosząc takie poglądy ewolucjoniści czuli się bezpiecznie wśród ludzi wychowanych w tradycji chrześcijańskiej. Wierzyli, że mogą wykładać bezwzględną walkę o byt, pisać o niej artykuły, a potem wracać do domów, z których nikt ich nie wywlecze, nikt im nie zgwałci kobiet, nie zamorduje dzieci, kierując się ich teoriami. Mylili się. Teoria Darwina stała się na kilkanaście lat podstawą moralności wielkiego narodu. Ewolucjonizm w praktyce polegał na próbie wymordowania Żydów, zniewolenia Słowian, na głoszeniu, że toczenie wojen i zabijanie jest świętą powinnością człowieka.

Nadgorliwy uczeń Darwina

Hitler i jego kompani potraktowali darwinizm ze śmiertelną powagą. Przyjęli do wiadomości, że toczy się walka o byt między gatunkami, a w obrębie gatunków między grupami krewniaczymi wyposażonymi w tę samą pulę genów. Ówczesna nauka badała takie grupy krewniacze nadając im nazwę ras.
Darwinizm jest moralnym relatywizmem. Miedzy dwoma walczącymi gatunkami lub rasami nie da się uwzględnić wspólnego pojęcia dobra. To, co dobre dla jednych, będzie złe dla drugich.
Hitlerowcy, sami będąc Niemcami, uznali, że ich celem jest zwycięstwo niemieckich genów. Działania nazistów przebiegały w dwóch etapach. Najpierw zadbano o czystość genetyczną samych Niemców. Zdefiniowano ich jako typ nordycki, najdoskonalszy przejaw rasy aryjskiej. Aryjczycy mieli odtąd być silni, zdrowi i nie mieszać swoich genów z genami „obcych". Od 1933 roku ludzi obciążonych chorobami dziedzicznymi przymusowo sterylizowano. Później posunięto się krok dalej. Od 1939 roku lekarze mieli obowiązek natychmiast uśmiercać noworodki z widocznymi wadami budowy. Od 1940 roku zabijano chorych psychicznie, chorych przewlekle, epileptyków, a także cierpiących na otępienie starcze. Działania te uzasadniano dbałością o jakość genetyczną Niemców. Co prawda otępiali staruszkowie nie wykazują skłonności do rozmnażania się, ale jak widać Hitler postanowił dmuchać na zimne.
Niemiecką pulę genową oddzielono prawie od innych ras. Uchwalone 15 września 1935 roku ustawy norymberskie definiowały, kto jest Aryjczykiem, kto Żydem, kto Murzynem, kto mieszańcem; kto może korzystać z pełni praw, a komu można odebrać własność, pracę, a nawet zabronić wywieszania niemieckiej flagi. Ustawy te zakazywały małżeństw „międzyrasowych" pod groźbą niezwykle surowych kar.
Po zadbaniu o genetyczną jakość samych Niemców Hitler przystąpił do darwinowskiej walki z innymi rasami. Żydów uznano za tak konkurencyjnych, że zdecydowano sie wymordować ich wszystkich. Co do Słowian, którzy od ponad tysiąca lat zagradzali drogę niemieckiej ekspansji, postanowiono wymordować elity. Kiedy Wehrmacht posuwał się w głąb Rosji, pijany krwią Hitler roił o zamkach zamieszkałych przez germańskich panów otoczonych słowiańskimi niewolnikami.
Darwinizm nie zaleca, aby o byt walczyć honorowo. Zaleca, aby walczyć skutecznie. Najbezpieczniejsze jest mordowanie bezbronnych, dlatego hitlerowcy tak postępowali. Być może zagłodzony i zaszczuty Żyd nie wydawał się groźny, ale gdyby go oszczędzono mógłby się wziąć za handel, pisanie prac naukowych, tworzenie dzieł sztuki lub inną działalność podważającą niemieckie panowanie. Dlatego Żyda trzeba zabić, póki jest bezbronny. „Kiedy już wygramy - mawiał Hitler - to my zdefiniujemy, co w tej walce było złe, a co dobre".
Czasami zabijanie bezbronnych przerastało samych organizatorów zbrodni. Heinrich Himmler zemdlał obserwując w Oświęcimiu zagładę transportu Żydów. Później pochwalił oprawców: „Dobrze o nas świadczy, że potrafimy robić takie rzeczy i nadal pozostawać porządnymi ludźmi".
To już skrajnie darwinowski relatywizm moralny. Są i inne wypowiedzi utrzymane w tym samym duchu. „Tej zimy może umrzeć z głodu milion Greków - powiedział Goering jesienią 1941 roku. - W ogóle mnie to nie obchodzi. Niech umrze ostatni Grek, byle naród niemiecki miał co jeść". Himmler pouczał oficerów toczących walkę z Rosjanami: „Jeśli ktoś mi mówi, że nie może ustawić przed czołgami rosyjskich kobiet i dzieci, to mu odpowiadam, że jeśli tego nie zrobi, zginą niemieccy żołnierze. Ludzie jego krwi. Kto nie chce poświęcić rosyjskich kobiet i dzieci, jest mordercą własnej krwi".
Hitler pozostał fanatycznym darwinistą do końca. Kiedy już musiał palnąć sobie w łeb w obawie, że Rosjanie „wsadzą go do klatki i będą obwozić po jarmarkach", wygłaszał takie złote myśli: „Niemcy są nic niewarci. Niemcy przegrali. Przyszłość należy do Rosjan". Czyli teoria była ogólnie słuszna, tylko Hitler postawił na złą rasę.
Współcześni naukowcy twierdzą, że Hitler oparł się na błędnych przesłankach. Rasy w czystej postaci nie istnieją. Przeciętny Niemiec ma 10 proc. Genów pochodzenia semickiego i 20 proc. Słowiańskiego. Czy to jednak oznacza, że gdyby w przeciętnym Niemcu było 100 proc. Niemca, to działania Hitlera można by zaakceptować?

Czy Hitler był chrześcijaninem?
W moich artykułach poświęconych ateizmowi wskazywałem na działania Hitlera jako przykład tego, do czego zdolny jest człowiek, który całkowicie odrzucił Boga. W odpowiedzi spotkała mnie krytyka, że Hitler był osobą wierzącą, a nawet że był chrześcijaninem. Aby rozstrzygnąć ten problem, najlepiej oddać głos samemu Hitlerowi.
Kiedy pod jego stopami leżały tereny sięgające Wołgi, ogarnięty euforią opowiadał, jak zorganizuje podbity świat. W tym świecie nie było miejsca dla chrześcijaństwa. „Gdy zakończę wojnę, wezmę się za towarzystwo - mówił, mając na myśli księży i pastorów. - Oni nigdy nie pogodzą się z moją władzą. Dobiorę odpowiednie metody. Jak który klecha będzie chciał pieniędzy, dam mu pieniądze, będzie chciał kobiet, dam mu kobiety. Tacy nie są groźni. Bać się należy tylko fanatyków z podkrążonymi oczami. Tych się fizycznie zlikwiduje". Duchowieństwo miało być poddane demoralizacji, a osoby na demoralizację niepodatne miały być zabite.
Hitler wypowiadał także na temat samej doktryny chrześcijańskiej. Dla osoby wierzącej w „święte prawo doboru naturalnego" chrześcijaństwo było czystym absurdem. „Jak to możliwe, żeby nawoływać do opieki nad słabymi i chorymi albo wspierania ubogich? - zdziwieniu Hitlera nie było końca. - Przecież taka postawa musi logicznie doprowadzić do kultywowania ludzkich niepowodzeń".
Kwestia realnego istnienia Boga nie obchodziła przywódcy Trzeciej Rzeszy. Jego interesowały nakazy moralne. Miłość bliźniego, modlitwa za nieprzyjaciół - to frajerstwo. Chrześcijanin przegra każdą walkę. Jedyna sensowna moralność to pałką w głowę i nożem. Najlepiej w plecy.
Pozostało pytanie, skąd się wzięła religia, która czyni ludzi słabymi i bezbronnymi? Hitler znał odpowiedź: od Żydów. Żydzi wymyślili chrześcijaństwo, a następnie zarazili nim Europę. Z winy chrześcijaństwa ludzie stali się słabi, niezdolni do walki. Głoszenie tej religii było starannie zaplanowaną i z wyrachowaniem przeprowadzoną akcją mającą zapewnić Żydom panowanie nad światem. Prawie się udało. Na szczęście Hitler zdemaskował ten chytry plan i przywrócił należną rangę takim zasadom moralnym jak „zabijaj!" i „kradnij!".
Adolf Hitler nazywał chrześcijaństwo umysłowym syfilisem, a samego siebie uważał za jednostkę wybraną przez opatrzność aby usunąć nauki Jezusa z ludzkich umysłów i przywrócić Europie jej pogańskie dziedzictwo: nienawiść, kult przemocy i wojny.

Jaka opatrzność chroniła Hitlera?
Hitler nie praktykował żadnej religii. Z lubością jednak odwoływał się do starogermańskiej tradycji „krwi i ziemi", a a wagnerowskim festiwalom w Bayeruth nadał formę pompatycznych, pogańskich misteriów. W otoczeniu Hitlera szerzyły się okultyzm i astrologia. Jeszcze w kwietniu 1945 roku przywódcy Trzeciej Rzeszy świętowali, gdyż z postawionego horoskopu wynikało, że wygrają wojnę. Heinrich Himmler publicznie ogłosił się reinkarnacją germańskiego konkwistadora Henryka Lwa. SS używało znaków runicznych i odprawiało pogańskie obrzędy nadania imienia i zawarcia małżeństwa.
Trzecia Rzesza pełna była pogańskiej symboliki. Sama swastyka jest pogańskim znakiem słońca. Słynne Walkirie to córki naczelnego bóstwa germańskiego - Wotana. Wotan ukazywał się w towarzystwie dwóch wilków. Hitlerowskie Kwatery Główne nazywały się Wilczy Szaniec i Wilkołak, a młodego Adolfa koledzy przezywali „Wilk".
Czy hitlerowskie pogaństwo było tylko modą wynikającą z połączenia romantycznego nacjonalizmu z darwinizmem, czy też mieliśmy do czynienia z realnym atakiem demonów? Każdy na to pytanie odpowie zgodnie z własnym światopoglądem. Wiele jednak wskazuje, że germańskie bóstwa naprawdę próbowały powrócić.
Hitlerowcy nie odtwarzali sztucznie pogaństwa. Działali zgodnie z tym co czuli. Można powiedzieć, że oni tylko podejmowali decyzję o odejściu od Boga, a reszta już „działa się sama". Sam Hitler powiedział o sobie: „Kroczę naprzód z pewnością ślepca prowadzonego przez opatrzność". Tak może mówić osoba, która została opętana przez demony, jest świadoma tego faktu i przyjmuje go z radością.
Hitlerowska doktryna spotykała się z pozytywnym odzewem w szerokich kręgach narodu niemieckiego. Nie działo się to bez demonicznego wsparcia. Carl Gustaw Jung podaje, że w okresie, kiedy hitlerowcy sięgali po władzę, wielu Niemcom ukazywał się Wotan. Albo w snach, albo w widzeniach innego rodzaju. Wotan był nie tylko naczelnym bogiem germańskim, ale także bogiem wojny. Jego epifanie świadczyłyby, że usilnie pracował nad przekonaniem ludzi do zaakceptowania hitlerowskiej ideologii przemocy. (Ciekawostką jest, że dniem Wotana jest środa. Do dziś fakt ten przetrwał w języku angielskim: „wednesday" to po prostu Wodan's day).
Kiedy Hitler oprowadzał Mussoliniego po miejscu, w którym nieudanego zamachu dokonał hrabia Stauffenberg, mówił: „To prawdziwy cud, że żyję. Opatrzność ocaliła mnie, abym doprowadził moje dzieło do końca". A Mussolini tylko potakiwał: „Tak, mein Fuhrer, to prawdziwy cud". Obaj mieli rację. W chwili wybuchu bomby Hitler akurat całym ciałem pochylał się nad grubym, dębowym stołem. Dlatego ocalał. Czy rzeczywiście interweniowała jakaś opatrzność? Jak wyglądało dzieło, które Hitler miał „doprowadzić do końca"?
Na oba te pytania łatwo odpowiedzieć. W dniu zamachu stała jeszcze Warszawa i inne miasta, które w ciągu następnych miesięcy zostały zburzone. Żyły miliony ludzi, których czekała straszna śmierć. Nie spadły jeszcze bomby atomowe. Śmierć i zniszczenie - takie było dzieło, które Hitler musiał doprowadzić do końca. A jakiej opatrzności mogło zależeć na spełnieniu owego dzieła?
Odpowiedź tkwi w naturze bóstw germańskich. Ich przeznaczeniem jest wywołać wojnę, zniszczyć świat i samemu zginąć. Ten kataklizm ma ich zdaniem prowadzić do powszechnego odrodzenia. W mitologii germańskiej (a dokładnie skandynawskiej) apokaliptyczna wojna nazywa się Ragnarok albo Gotterdammerung (zmierzch bogów)
Hitler osobiście wierzył, że wygra wojnę. Nie miało to jednak znaczenia dla demonów, które go opętały. One realizowały własny program - wywołanie powszechnej rzezi, w której zginą także demoniczne marionetki.
Większość współczesnych ateistów nie jest konsekwentna - odrzuca Boga, ale chce jednocześnie żyć w świecie, w którym chroni ich Boże prawo. Pod tym względem Hitler był ateistą wzorcowym. Odrzucił Boga i całego siebie oddał na usługi złu. Życie Hitlera powinno jednak być dla ateistów ostrzeżeniem. Kiedy wszyscy odrzucą Boga, Ragnarok sie powtórzy, i to w wymiarze naprawdę apokaliptycznym.

Marek Błaszkowski



W artykule wykorzystano „Studium tyranii" Allana Bullocka, „Rozmowy przy stole" Martina Bormanna, „Archetypy i symbole" Carla Gustawa Jubga oraz powszechnie dostępne w internecie publikacje naopogańskie)

/artykul ten pochodzi z miesięcznika ZNAKI CZASU - wrzesień 2009, 00-366 Warszawa, ul. Foksal 8.; e-mail: redakcja@znakiczasu.pl /

A oto pozostała tematyka numeru wrześniowego 2009 r.



Komentarze