W Kościele | Wydane 2008/05/23

Polskie akcenty w Niemczech

Rozmowa Bogusława Kota z Bogdanem Olmą n a temat życia naszych współwyznawców w Niemczech.

 

POLSKIE  AKCENTY  W  NIEMCZECH

Rozmawia Bogusław Kot (BK) z Bogdanem Olmą (BO)


Marcel, Bogdan i Olaf


Bogdan


Bogdan z małżonką


BK. Z zainteresowaniem przeczytałem w Głosie Adwentu 8/2007 r., artykuł Bogdana Olmy o współwyznawcach w Niemczech. Postanowiłem odnaleźć Bogdana i poprosić Go o kilka uwag o życiu naszych współwyznawców w Niemczech. Mamy przecież 'wspólne korzenie' tzn. pochodzimy z tego samego kraju i podobnie wierzymy. Obojętnie gdzie jesteśmy, chcemy być razem dzieląc się smutkami i radościami; organizujemy się w zbory, organizujemy wspólne spotkania tzw. Kongresy - choć różnią się one (może) stylem, a także nazwą. W Australii nazwaliśmy się 'Polonią adwentystyczną w Australii'; w Anglii zorganizowano się pod nazwą ' Polonia adwentystyczna na Wyspach Brytyjskich'; w Niemczech przyjęliście inną nazwę - 'Koło Przyjaźni Polskojęzycznych ADS' lub 'polsko języczne spotkanie adwentystów'.


BO. Tak, faktycznie spotkałem się już z takim pytaniem. Rzecz w tym, iż chyba większość 'polskojęzycznych' adwentystów w Niemczech (mam na myśli zwłaszcza tych, którzy przybyli tu ze Śląska czy z Mazur) ma niemieckie korzenie - jeżeli chodzi o narodowość. Język polski nie był często dla tych osób językiem ojczystym, uczęszczały one w dzieciństwie do niemieckich szkół na terenie Polski (przed rokiem 1945). Część 'polskojęzycznych' adwentystów nie należy więc do Polonii ściśle rzecz biorąc.


BK. Polskojęzyczni adwentyści są w Niemczech zorganizowani w zbory, jeżeli tak, to ile ich jest i w których miastach?


BO. Ze względów politycznych w latach 80-tych i wcześniej oraz z uwagi na to, że celem większości była możliwie szybka integracja w nowym środowisku, nie było tutaj specjalnych dążeń do zakładania polskich zborów. Mamy w rzeczywistości tylko jeden polski zbór, który działa w Berlinie od 1997 r. Głównym inicjatorem jego powstania był pr Piotr Gradzikiewicz. Muszę tu jednak dodać, że w wielu niemieckich zborach (wymienię te, o których wiem: Essen, Bochum, Dortmund, Hamm, a na południu kraju Gaildorf) mamy polskojęzyczne klasy Szkoły Sobotniej.


BK. Odbywacie swoje spotkania każdego roku, a co 2 lata spotkania nazywane Kongresami. Odbyło się ich do tej pory 9 - w ilu z nich uczestniczyłeś?


BO. Na piewrszym Kongresie zorganizowanym przez br. br. E. Beretę i G. Patzewitza (Pacewicza) - dwóch pastorów którzy wcześniej wyemigrowali z Polski - nie byłem. Odbył się on w Kolonii w roku 1982 (lub 1983 - w tej chwili dokładnie nie pamiętam), kiedy jeszcze mieszkałem w Polsce i wcale nie planowałem wyjazdu do Niemiec na stałe. Potem była dłuższa przerwa... Drugi Kongres odbył sie w maju 1991 r., w nim też nie brałem udziału. W kilka miesięcy potem, wyjechałem z rodziną do Niemiec i w następnych Kongresach oczywiście uczestniczyłem.


BK. Napisałeś w artykule, że 'zainteresowanie naszymi polskojęzycznymi spotkaniami jednak spada'. Dawało się to zauważyć już wcześniej - czy dopiero teraz na ostatnim spotkaniu?


BO. Dobrze pamiętam, że w 2003 roku frekwencja była znakomita, wtedy mielismy spotkanie w Bonn w auli uniwersyteckiej. W 2005 r. było nas mniej, w 2007 r. jeszcze mniej.


BK> Pisałeś o spadku 'zapotrzebowania na polskojęzyczne spotkania', o 'daleko posuniętej integracji z kulturą i językiem niemieckim'. Napewno tak jest, ale czy nie ma głębszych przyczyn? Świat dookoła nas się zmienia, zmieniają się ludzie, zmienia się młodsze pokolenia - zmienia się styl życia. Wszystko to chyba odgrywa duże znaczenie w życiu duchowym?


BO. Zgadzam się z tym, wszyscy to dostrzegamy. Nie widzę jednak dużego bezpośredniego powiązania tego stanu z zainteresowaniem adwentystów spotkaniami w polskim języku.


BK. Młodzi podnoszą kwestie kulturowości i języka (u nas też!), ale czy często nie jest to coś w rodzaju 'zasłony dymnej'? U nas dostrzegamy zanik zainteresowania religią w ogóle, kościołem i wiarą. Może u Was jest 'lepiej'?


BO. Mówi się czasem, że świat jest globalną wioską. Postępuje wciąż 'amerykanizacja' całej ziemi; na przykład wszędzie ta sama muzyka, te same filmy itd. Nie jest więc u nas w Niemczech na pewno lepiej niż w Australii. Wierzę jednak, że Duch Św. działa i w każdej szerokości geograficznej znajduje podatny grunt. Czytałem w minionych tygodniach sprawozdanie z kongresu misyjnego jaki zorganizowany został z inicjatywy młodzieży na południu Niemiec, na który przyjechało ok. tysiąca osób! A zatem warto podkreślać takie pozytywne rzeczy.


BK. Porównując naszą działalność, dostrzegam podobieństwa. Pierwsza generacja emigracyjna organizowała sie natychmiast, wszyscy chcieli być razem, działać na różne sposoby - z czasem zaczęło się to zmieniać. Każde następne pokolenie-generacja stawały się inne. Spadało dbanie o język rodziców. Od jakiegoś czasu, podobnie jak u Was - zaczęto używać tłumaczy (i to dwustronnie). Zainteresowanie młodszych sprawami rodziców i ich wartościami, staje się coraz mniejsze. Czy nie widzisz, że taka jest zawsze kolej rzeczy?


BO. Może nie zawsze, ale w związku z globalizacją, o której wspomniałem, nie sposób tego uniknąć. Ze względu na wpływ mediów i rozwój techniki w ogóle, przepaść pomiędzy pokoleniami pogłębia się, moim zdaniem. Młodzież żyje w innym jakoby świecie, nie znanym ich rodzicom...

Czas mija bardzo szybko, szereg osób, które zainicjowały i organizowały polskojęzyczne kongresy, odeszło z naszych szeregów. Kilka miesięcy temu zmarł nagle pr Antoni Olma (mój ojciec), nieco wcześniej Piotr Steinberg (Suczyłkin), który w latach 90-tych dał sie poznać jako utalentowany organizator naszych spotkań. Br. Bereta zmarł w maju 2005 r., kiedy w Bochum akurat odbywał się VIII Kongres...

Co do języka polskiego, to zauważa się jednak wśród wielu młodych ludzi zainteresowanie w tym kierunku. Często język polski jest używany przez młodych ludzi o polskich korzeniach na codzień w kontaktach z rodzicami. Znam też szereg przykładów na to, że niektórzy chętnie jeżdżą do Polski na spotkania organizowane przez nasz Kościół - zwłaszcza na coroczny Camp.


BK. Czy nie następuje wśród nas adwentystów coś w rodzaju 'zmęczenia' oczekiwaniem - podobnie jak u pierwszych chrześcijan po odejściu ich Pana, Jezusa Chrystusa?


BO. Tutaj też widzę rzecz podobnie, ale jeśli mówisz o zmęczeniu, to nasuwa mi się spostrzeżenie, że jesteśmy często zmęczeni codziennością. Nie znam warunków życia w Australii, ale czasem słyszę to i owo o australijksiej Polonii adwentystycznej i mam wrażenie, że codzienne życie jest u Was łatwiejsze. W naszym środowisku w Niemczech ludzie są zapracowani, życie jest coraz droższe (np. czynsze, energia). Dla wielu nie łatwo jest, jak to się mówi 'związać koniec z końcem'. Zapewne jeszcze trudniej jest w Polsce. Odbija się to też na aktywności duchowej. Nasza nadzieja jest jednak w mocy i łasce Bożej.


BK. Ja też myślę, że nie powinniśmy się załamywać. Róbmy wszystko co najlepsze możemy, nie czekając na 'ogólnoświatowy' aplauz. Trwajmy przy tym co nas łączy i cieszy. Nie myślisz, że przed nami są jeszcze duże zadania i możliwości?


BO. Jako chrzescijanie-adwentyści o polskich korzeniach, mieszkający poza Polską, mamy w wielu przypadkach zapewne wiele kontaktów z rodakami, dla których sprawy wiary nie stoją na pierwszym miejscu. Myślę, że powinniśmy takie kontakty pielęgnować, mogą się one przerodzić w przyjaźnie, które z kolei mają szanse zaowocować przyprowadzeniem naszych bliźnich do Jezusa. To sprawa indywidualna. Jako zbory czy grupy chrześcijan możemy zapewne też znaleźć możliwości misyjnego oddziaływania.

Z drugiej strony: Europa staje się coraz bardziej jednolitym organizmem (słyszeliście zapewne, że nie ma już kontroli granicznych?), dlatego ważna jest otwartość Polaków na ludzi z różnych kregów narodowo-językowych. Życzę w tym miejscu wszystkim, którzy na krótszy czy dłuższy czas opuszczają Polskę (w ostatnich latach zwłaszcza w kierunku Anglii czy Irlandii), by czuli sie wszędzie powołani do świadczenia o Bogu czynami i słowami.


BK. Na pocieszenie. Wy możecie 'przesunąć się na Zachód'. My nie mamy takiej alternatywy - musimy tkwić na kontynencie oblanym oceanami, ale nie zniechęcamy się. Młodszych motywujemy do pracy i głoszenia poselstwa adwentowego w języku angielskim (który jest im bliższy!), starsi starają się im w tej pracy pomóc (choć język nie zawsze pozwala na to!) - nie rezygnujemy jednak z różnych akcji polonijnych i w języku polskim.


BO. Ja w takim razie cieszyłbym się, gdybysmy od Was z Australii otrzymali też czasem jakieś 'podpowiedzi' co do form działalności, które u was się sprawdziły.


BK. Dziękuję za zainteresowanie i zachęcam w tym miejscu czytających te słowa do kontaktu z naszymi siostrami i braćmi w Niemczech.

Czy chciał byś Bogdanie jeszcze coś dodać o życiu 'polskich' adwentystów w Niemczech?


BO. Jak już wspomniałem, mamy tylko jeden polski zbór w Berlinie i to stosunkowo od niedawna (w ub. roku minęło 10 lat od jego założenia); o ile wiem, zbór w Berlinie ma bliskie kontakty ze zborem w Szczecinie - jak wiadomo Berlin leży tylko kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Polską. Bliższe informacje może udzielić najlepiej pastor berlińskiego zboru - Piotr Gradzikiewicz.

Ja natomiast chcę nadmienić, że wielu wyznawców polskiego pochodzenia ma znaczny wpływ na życie niemieckich zborów (to samo można zresztą powiedzieć o innych adwentystach, którzy przybyli do Niemiec np. z Rumunii czy byłego Związku Radzieckiego). Jako przykład podam, że w zborze w Essen, do którego należę, około połowa członków chóru, a także dwóch z trzech starszych zboru - to emigranci z Polski.


BK. Dziękuję za rozmowę. Zapraszamy na Kongres Polonii Adwentystycznej w Australii, który odbędzie się w Melbourne z końcem 2008 r. Życzymy Wam Drodzy dużo sił, wytrwania w tym poselstwie i do zobaczenia - może już przy przyjściu naszego Pana.

BK
Jeżeli chcesz się skontaktować z Bogdanem, oto jego e-mail: bogdanolm@aol.de

Uczestnicy Kongresu


A.Olma


Duet A.Chmielowiec  A.Büchner


R.Jankowski


Zespół Hoffnung


H.Patryarcha

Komentarze