Historia | Wydane 2015/11/16

Luter w Rzymie

Pisze Karol Grand-Skiba

Stało się niesłychane. Na wniosek włoskiego Kościoła luterańskiego oraz społeczności włoskich adwentystów dnia siódmego, po długich i niełatwych negocjacjach władze „wiecznego miasta” przyjęły uchwałę o nadaniu imienia Marcina Lutra, jednemu z placów
w Rzymie! Co więcej, teren ten jest położony w samym centrum miasta, obok ruin słynnego antycznego cyrku Koloseum. Tuż obok znajdują się pozostałości po pałacu Nerona oraz kościół San Pietro in Vincoli ze słynna rzeźbą „rogatego” Mojżesza, dłuta Michała Anioła. Turyści idący zwiedzać wymienione atrakcje, będą musieli przejść przez park Colle Oppio gdzie zostanie ulokowany „Piazza Martin Lutero” - czyli plac Lutra. 

Obrady nad ulokowaniem w centrum rzymskokatolickiego świata placu Reformatora, trwały ponad sześć lat. Nie brakowało emocji, politycznych przepychanek i prób sabotażu tego kontrowersyjnego dla wielu, projektu.

Luter odwiedził Rzym osobiście w roku 1511, będąc jeszcze gorliwym katolickim mnichem. To właśnie pobyt w tym mieście wywołał w nim szokujące wrażenie z powodu otwarcie wręcz występującego, zepsucia moralnego ludzi Kościoła, cynizmu duchownych
i całkowitego lekceważenia chrześcijańskich zasad i ideałów. To co Luter zaobserwował
w trakcie pielgrzymki po ówczesnej stolicy Państwa Kościelnego, z czasem musiało wywołać stosowną reakcję. Po latach, zmienił on stosowane przez siebie określenie stolicy papiestwa z „Sancta Roma” (Święty Rzym) na „Sedes Diaboli” (Siedziba Diabła).

W swoich wspominkach pisał: „Bądź pozdrowiony święty Rzymie! Zaprawdę uświęcony przez świętych męczenników, przez ich przelaną tu krew”. Potem dodał prześmiewczo:
„W Rzymie, kiedy byłem jeszcze naiwnym świętoszkiem, biegałem po wszystkich kościołach i zakamarkach, wierząc wszystkiemu temu, co tam zmyślano i zełgano. Sam widziałem niejedną mszę i uczestniczyłem w może dziesięciu innych żałując jedynie głęboko,
że ojciec mój i matka moja wciąż jeszcze żyją gdyż, gdyby martwymi już byli, to bym ich mógł od ognia czyśćcowego po wielokroć uwolnić, za pomocą niezliczonych, możliwych tu, najróżniejszych ceremonii i modłów. Jednak wszędzie ciżba ludzka była tak wielka,
że z reguły nigdzie dopchać się nie mogłem. W zamian więc musiałem posilać się solonymi śledziami”. (Reformatorowi chodziło tu o restrykcyjną dietę pokutnika, jakiej poddawał się jako pielgrzym). Luter wspomina także słynną „Scala Sancta” (Świętą Drabinę),
czyli 28 stopni marmurowych schodów na Lateranie, które, jak zapewniali rzymscy mnisi
i księża, w cudowny sposób zostały przeniesione do Rzymu z Jerozolimy. Po nich to miał stąpać sam Jezus w trakcie przesłuchania przed Poncjuszem Piłatem, toteż wierni mogli je przebyć jedynie na klęczkach. Luter odmawiał tu żarliwie modlitwę Ojcze Nasz na każdym ich stopniu w intencji uwolnienia z czyśćca swojego zmarłego dziadka. Na szczycie zaś, zbierano datki od wszystkich, którzy dostąpili owego „wspinaczkowego przywileju”.
Widząc to, naszły Lutra pierwsze wątpliwości. Podobnie czuł się, słysząc i widząc kpiarskie
i niegodne traktowanie mszy a nawet hostii przez rzymskich duchownych. Luter doskonale znał łacinę i rozumiał wypowiadane przez duchownych w trakcie udzielania sakramentów prostackie żarty. Księża najwyraźniej bawili się w najlepsze, widząc naiwną gorliwość otumanionych tłumów pielgrzymów. „Szybciej! Szybciej! Dalej, jazda stąd! - takimi łacińskimi okrzykami odprawiano „błyskawiczne” msze, a nieświadomy lud sądził, że są to święte słowa błogosławieństwa. Na domiar złego, za wszystko to, kazano sobie słono płacić.

Luter widział także prace rozbiórkowe starego Kościoła Św. Piotra, pochodzącego jeszcze
z czasów antycznych. Na jego miejscu miała stanąć ogromna Bazylika - obecna siedziba papieży. To właśnie ze względu na ogromne koszty jej budowy, zostanie zorganizowana wielka akcja sprzedaży odpustów w wielu krajach Europy, co stanie się punktem zapalnym dla wielu szczerych wyznawców Kościoła. Marcin Luter, jako młody augustiański mnich pielgrzymujący po Rzymie, nie mógł przewidzieć tego, że właśnie on już wkrótce stanie na czele owego wielkiego ruchu protestu, dążącego do przywrócenia utraconych ideałów biblijnego chrześcijaństwa i chrystusowych nauk.

Niedługo, bo w 2017 roku minie pół tysiąca lat od reformy Kościoła, jaką zapoczątkował Luter. Otwarcie placu jego imienia zbiegnie się zapewne z tą okrągłą rocznicą. Ostatecznie udało się luteranom i adwentystom przeforsować ten projekt pomimo niechęci
i długotrwałego oporu wielu katolickich stronnictw politycznych. Dla wielu, niemiecki reformator wciąż pozostaje arcykacerzem - największym wrogiem katolicyzmu. Władze zadecydowały więc, że Plac będzie, jednak zadecydowały jednocześnie, że nie będzie
w Rzymie takiego adresu pocztowego. Imię Lutra otrzyma bowiem jedynie wyznaczony teren zielony wewnątrz większego parku. Takie „kompromisowe” rozwiązanie ze strony władz miasta, także stanowi pewien symbol a nawet nabiera dodatkowego znaczenia.

Komentarze