Felietony | Wydane 2014/09/02

Ze świata duchów…

Pisze „KORNEL”

Ghost xsmall W dzisiejszym świecie większość ludzi szydzi ze zjawisk nadprzyrodzonych i z istnienia złych czy dobrych duchów; upraszczając w ten sposób strukturę i naturę duchowego Wszechświata. Prawda o duchowości w kosmosie jest jednak dużo bardziej skomplikowana, niż ktokolwiek sobie to wyobraża.

Statystyki podają, że zainteresowanie zjawiskami paranormalnymi w ostatnim czasie wzrosło. Istnieją osoby i firmy, które twierdzą że “wyganiają duchy”, które za odpowiednią cenę uwolnią, osobnika lub dom od działania duchów.

Ludzi wywołujących duchy, seanse spirytystyczne, karty tarota czy wykorzystywanie medium coraz częściej uznawane jest za normalne.

U wielu – demony kojarzą się z historiami z filmów i bajek.

Biblia naucza, że istnieją istoty duchowe, zarówno dobre i złe. Naucza także, że takie istoty pojawiają się w świecie fizycznym. O szatanie, upadłych aniołach mówi Stary Testament, a w Nowym Testamencie pojawia się wiele historii i miejsc, gdzie Jezus wyrzucał złe duchy z opętanych, a następnie zleca tę posługę swoim uczniom.

*

W Znakach Czasu, NR 06/14 – czerwiec 2014, ukazał się artykuł (opracowanie) pod tytułem - “Po ciemnej stronie mocy”.

 

Autorka książki o sobie

Byłam czarownicą. Urodziłam się w rodzinie, w której tradycja zajmowania się wróżbiarstwem przechodziła w linii kobiet z pokolenia na pokolenie.

Nazywam się Dorota Knop. Moja prababcia zajmowała się czarną magią, a moja babcia – białą. Była dobrą wróżką, która leczyła tak zwaną szeptuchą. W miarę jak dorastałam, uczyła mnie zaklęć, wierszyków odczyniających uroki i stopniowo wprowadzała w świat czarów.

 

Fascynacja światem duchów

Gdy miałam siedem lat, koleżanki zaprosiły mnie na seans spirytystyczny. Pierwszy raz widziałam, jak ołówek w ręku jednej z nich zaczął „sam” pisać. Wzbudziło to we mnie zazdrość – skoro ona może, to dlaczego nie ja? Koleżanka otrzymała nakaz od duchów, aby zorganizować kolejne spotkanie. Obiecały, że się nam ukażą. Oczywiście przyszłam. Basia donośnie wzywała poznaną wcześniej istotę, stojąc przed lustrem otoczonym płonącymi świecami. I w końcu coś tam musiała zobaczyć, bo z wielkim krzykiem wybiegła z domu. Po seansie lustro zmatowiało, pozostały na nim siwe smugi.

Takie spotkania coraz bardziej mnie ekscytowały. Duchy podawały się za naszych bliskich zmarłych – babcie i dziadków, dlatego czułam się bezpiecznie. Zaczęłam doszkalać się w temacie magii, czytać wszystkie dostępne książki. Mając 15 lat, kupiłam karty do tarota i eksperymentowałam na moich krewnych. Wróżby szybko się spełniały. Babcia nauczyła mnie też wróżyć ze zwykłych kart. Potem nadszedł etap astrologii i szkolenia ze znanym mistrzem z Poznania. W pewnym momencie w kwestii praktyk okultystycznych dotknęłam wszystkiego: leczenia kolorami, minerałami, bioenergoterapią, relki, channelingu, samokontroli umysłu metodą Silvy. W trakcie inicjacji relki usłyszałam, że takimi samymi praktykami zajmował się Jezus! Wierzyłam w to. Przecież tak samo jak nad apostołami w dniu Pięćdziesiątnicy widziałam nad mymi rękami przesuwające się płomienie, podczas gdy kobieta prowadząca kurs odprawiała przy mnie swe rytuały. Potem tylko pojawiła się mała wątpliwość – według mojej niewielkiej wiedzy biblijnej Jezus wypowiadał tylko słowo i już się dokonywało czyjeś uzdrowienie...

 

Zmęczenie magią i bezsilność

Wychowałam się w rodzinie katolickiej i kwestia duszy nieśmiertelnej była dla mnie oczywista. To, że zmarli kontaktują się z żyjącymi, również. Jednak po jakimś czasie zaczęłam czuć pewne zmęczenie światem nadnaturalnym, a zwłaszcza tym, że nie mogę sama decydować o swym życiu. Często przychodziły do mnie różne istoty oraz zmarła babcia. Nakazywała mi robić jakieś absurdalne rzeczy. Irytowało mnie to, ale posłusznie je wykonywałam. Jednocześnie pozornie normalnie funkcjonowałam: uczyłam się, wyszłam za mąż, wychowywałam dzieci. Założyłam też firmę: wróżenie, stawianie horoskopów i tym podobne usługi. Nawet nie musiałam się specjalnie reklamować – klienci sami przychodzili. Byłam też zapraszana do lokalnej telewizji. Gdy byłam posłuszna niewidzialnym istotom, wiodło mi się finansowo. Ale w duszy aż coś krzyczało; co z tego, skoro nie mam wolności!

W końcu zmęczona tym uzależnieniem postanowiłam zrobić sobie przerwę, odstawić karty, runy, horoskopy. I wtedy się zaczęło – moje życie zmieniło się w koszmar. Zawaliły się relacje z domownikami, zaczęło brakować pieniędzy. Jednak gdy wracałam do czarów, wracała wszelka pomyślność. I tak w kółko. W domu fizycznie czułam obecność duchowych istot. Bałam się ich. I Bóg wykorzystał ten strach, by mnie z tego wszystkiego wyprowadzić. Sama nie miałabym żadnej siły. On znał potrzeby mego serca i widział kotłujące się tam myśli o uwolnieniu. A ja nie wiedziałam wtedy o Nim prawie nic. Byłam katolicką tradycjonalistką. Biblię wykorzystywałam do wróżenia.

Ponieważ zajmowałam się również profilaktyką uzależnień, zaproszono mnie do poprowadzenia spotkania z młodzieżą. Poznałam kilka dziewcząt, którym udało mi się pomóc. Zaprosiłam je do domu, aby porozmawiać. Chciałam poczęstować je kolacją. Był to jednak czas posłuszeństwa wobec innego głosu, który zakazywał mi wróżenia, dlatego nie miałam pieniędzy. W kuchni były tylko dwa woreczki kaszy i cztery kotlety mielone. A przy stole sześć osób. Pamiętam, że wtedy pierwszy raz w życiu pomodliłam się tak z serca: Panie Boże, spraw, by się wszyscy nasycili! Po kolacji zostały nawet resztki. Na drugi dzień zaglądam do lodówki, a tam... obiad dla czterech osób! Uświadomiłam sobie, że coś jest na rzeczy – to chyba Bóg pomnożył ten pokarm. Poszłam do kościoła i modliłam się: Jeżeli istniejesz, daj mi, proszę, jakiś znak, czy idę właściwą drogą. Powiedz mi, gdzie mam szukać ratunku! Sama nie dam sobie rady... Gdy wszyscy uklękli przed podniesioną hostią, moje kolana nagle zesztywniały. Stałam tam sama jedna, bez poczucia wstydu. ( 1 Od redakcji: według nauki katolickiej w hostii mieszka cieleśnie Chrystus, dlatego klęka się przed nią, a eucharystia oznacza Jego bezkrwawą powtarzalną ofiarę podczas każdej mszy. Jest to sprzeczne z nauką biblijną, która mówi, że Chrystus cierpiał tylko raz i nie ma potrzeby powtarzania Jego ofiary. Drugi raz ukaże się nie z powodu grzechu, lecz w chwale powróci po swój lud, a obecnie jest naszym pośrednikiem w niebie – zob. Hbr 9,24-28 )

Jako dziecko cierpiałam na chroniczny brak poczucia miłości. Dlatego gdy obejrzałam film Pasja, nastąpił w mym życiu pewien przełom. Scena biczowania głęboko mnie poruszyła. Dotarło do mnie, że jest Ktoś, kto mnie kocha. Bo ja nie mogłam wybaczyć pasów ojca, a tu jest Ktoś, kto dobrowolnie przyjął takie lanie! Za mnie! Rozpłakałam się. Z kina wracałam, jakby mnie jakiś obłok unosił. Musiałam to sobie wszystko poukładać. W domu nasilały się głosy, stukanie, widywałam straszne zjawy. Córka przywiozła obraz z Lichenia. Słyszałam śmiech, szyderczy śmiech, szyderczy śmiech wyraźnie wydobywający się z tego obrazu ( Od redakcji: drugie przykazanie biblijnego dekalogu zabrania kultu wizerunków – zob. Wj 20,4-6). Demony rzucały się na mnie, biły i drapały, ściągały ubranie, nawet w miejscach publicznych.. W kuchni na mych oczach rozwalały się meble, latały noże. Takie rzeczy się działy, gdy zrezygnowałam na dobre, gdy postanowiłam, że z tym zrywam. Bo usłyszałam głos: „Nie wróż”! Posłuchałam go, choć nie wiedziałam, skąd wezmę tyle sił.
Wciąż miałam wiele książek o magii. Znajomy zielonoświątkowiec poradził mi, abym to wszystko wyrzuciła, ale do mnie nie docierało – jak można książki wyrzucać?! Któregoś dnia pomyślałam, że wariuję. Fizycznie czułam przy sobie obecność złych istot. Budziły mnie w nocy, dotykały, zaglądały w oczy. Poszłam do psychiatry, a on stwierdził, że mam tylko stany depresyjno-lękowe. Leki nie pomagały. Wołałam do Boga: Jeżeli istniejesz, ratuj mnie! Nie do końca w Niego wierzyłam, gdyż przez całe życie w większości doświadczałam tylko zła. Uznałam, że ono jest naturalne. Na dodatek widziałam, że magia działa, więc Bóg był trochę irracjonalny. Jednak ten lęk, ten lęk... Tak bardzo chciałam się go pozbyć!

 

Uwolnienie

Znalazłam kasetę z nagraniami psalmów. Słuchałam, modliłam się psalmami. Paranormalne zjawiska zaczęły się pomału wycofywać. Odstawiłam leki. Radziłam sobie coraz lepiej. Czułam jednak, że jeszcze potrzebuję pomocy, zwłaszcza że mocno podupadłam na zdrowiu. Słyszałam o egzorcyzmach. Szukałam pomocy w różnych Kościołach. Któregoś dnia z wielkim wysiłkiem (bardzo bolały mnie nogi) dotarłam do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Tam wypłakałam się pewnej kobiecie, Danieli, a ona dała mi Biblię. Zaczęłam ją czytać i wręcz nie mogłam przestać. Odczuwałam ogromną pociechę i wsparcie płynące z jej kart. Żałowałam, że nie wiedziałam wcześniej, jak bardzo Słowo Boże może pomóc.

Uczęszczałam na spotkanie modlitewne, choć bardzo źle się tam czułam. Nie opuszczałam ich jednak. Pewnego razu poczułam mdłości. Podczas gdy ja wymiotowałam w toalecie jakąś białą pianą, Daniela stała w drzwiach i głośno dziękowała Bogu, że jestem uwolniana. Dziwiłam się: uwolniana? Z czego?

Wytłumaczono mi, że muszę porozmawiać z pewnym pastorem, który zajmuje się osobami zdemonizowanymi. W domu złe moce ponowiły walkę. Złowrogie postacie dręczyły mnie lub ukazywały się jako osoby żywe (np. matka z bratankiem na ręku), by po chwili zniknąć. Powiedziałam pastorowi: „Róbcie, co chcecie”. Rozpoczęła się duchowa walka o me życie. Z opowieści wiem, że po kilku godzinach modlitwy wyszło ze mnie osiem demonów. Poczułam się wolna, lekka, miałam jakąś jasność umysłu, chciałam być tylko z Bogiem. O, tak, widziałam różnicę! Postanowiłam zamknąć drzwi do starego życia. Zniszczyłam książki, akcesoria wróżebne, programy komputerowe, talie kart, minerały. Córka była zdziwiona:
- Mamo, pasję swego życia niszczysz?
Odpowiedziałam:
- Teraz mam inną pasję – Jezusa!

Zrozumiałam, że do tamtej pory to faktycznie byłam martwa. Bo cóż takiego miałam? Martwych, których się radziłam, jak doradzać innym. I za to brałam pieniądze! Po egzorcyzmach oczyściłam swój dom i swój umysł. Do dziś nie mam nawet ciągotek do ezoterycznych pism. Jakby ktoś wyjął mi z głowy stary dysk i włożył nowy. Zapomniałam nawet znaczenia kart. Jedna długa modlitwa i tak Bóg zadziałał! Byłam taka szczęśliwa! Chciałam całej rodzinie opowiedzieć o Tym, który mnie uwolnił. Tłumaczyłam im: „Widzicie windę i wierzycie, że ona was gdzieś zawiezie. Ale jeśli do niej nie wsiądziecie, to tego nie doświadczycie. Tak jest z Jezusem. Musimy zaufać Mu!”. To On przeprowadził mnie przez kolejne doświadczenia. Wydawało mi się, że kiedy zostanę chrześcijanką, to w mym życiu nastanie spokój. Jednak nie było tak dobrze. Mój organizm stał się siedliskiem licznych chorób. Lekarz powiedział mi, że zostało mi pięć lub siedem lat życia. Bardzo przytyłam, traciłam wzrok, rozwinęła się u mnie astma, a w końcu choroba nowotworowa. Leżąc w szpitalu, widziałam pewnej nocy skradającego się ku mnie ciemnego stwora. Mocowałam się z nim wzrokiem i ostatnim tchem, choć sparaliżowana strachem, wyszeptałam: kto dotyka dziecko Boże, dotyka źrenicy oka samego Boga! (zob. Za 2,12 ). I stwór się wycofał.
Tamtej nocy w szpitalu zmarło kilka osób. Wiedziałam, że to „przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć” ( zob. 1P 5,8).

W ciągu czterech lat przeszłam wiele ciężkich operacji. Minęło już ponad dziesięć lat od tamtych wydarzeń, a ja wciąż żyję. Może jednym z planów Bożych jest to, że mogę świadczyć, iż nie warto bawić się w żadne kontakty z duchami, wróżbami itp! Tak się wydaje – co to jest przeczytać horoskop, iść do wróżki? Ale w tedy tak naprawdę zapraszamy demony: wejdźcie, proszę, rozgośćcie się w mym domu i w mym życiu! Są tylko dwie moce na tym świecie: moc Boga i moc diabła. Trzydzieści lat byłam po ciemnej stronie mocy. Wiem, że to nic dobrego. Niech moje życie będzie ostrzeżeniem dla tych, którzy zajmują się jakimkolwiek spirytyzmem. Wycofajcie się, zostawcie to, bo może być za późno! A osoby przekonane, że cierpią chroniczny brak miłości, zapewniam, że czegoś takiego nie ma! To kolejne wielkie kłamstwo szatana! Bo jest miłość, ta sama, która dwa tysiące lat temu pozwoliła się ukrzyżować! Oby ta miłość mogła was prowadzić!

 

 

Oprac. Beata Frańczak


 

[ W lutym 2014 roku Dorota Knop wydała pod literackim pseudonimem Tori Ritner książkę pt. Puzzle – pierwszą część powstającej trylogii. Książka jest świadectwem życia w rodzinie z problemem alkoholowym, uwieńczonym wybaczeniem. Kolejne części, które ukażą się do końca roku: Iść za Jego głosem i Wspomnienia czarownicy – propagują subkonta 14 chorych dzieci, do których trafi część dochodu z publikacji].

 

Zdjęcie: Fish Gravy "Time to let (her) go !" CC-BY-2.0

Komentarze